niedziela, 23 sierpnia 2015

11.I miss him.

-Co?-wydawało mi się że źle usłyszałam.

-Tak myśleliśmy,czy będziesz sama no i proszę-weszli do środka-jesteś.

Nie wiedziałam czy powinnam zrobić to co powiedział blondyn,czy może wypieprzyć ich z domu.Poszłam do salonu,w którym znajowali się wszyscy chłopcy.Do Caluma i Ashtona dołączyłi Michael i Hemmings.Siedzieli i obżerali się chipsami,które musieli wziąć z szafki w kuchni.

-Żartujesz sobie?-prychnęłam.

-Ja?Lucas Robert Hemmings nigdy nie żartuje.-powiedział nie zwracając na mnie uwagi.

-Nie będzie żadnego melanżu-powiedziałam stanowczo i wyłączyłam im telewizor,na co wszyscy jęknęli jednocześnie.

-No przestań Sky,będzie fajnie-powiedział Michael.

-Nadal jeszcze nie doszłam do siebie po wczorajszym!-krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.

-Już za późno,zaprosiliśmy ludzi.-powiedział Luke i wzruszył ramionami.

Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi,prawie wybuchłam ze złości.Spiorunowałam ich wzrokiem i poszłam do drzwi.Złapałam za klamkę i otworzyłam je.

-Wynoście się z tego domu,nie ma żadnej imprezy-syknęłam.

Kiedy moim oczom ukazał się niewinny dostawca jedzenia,przeklęłam się w myślach.

-Sorry,spodziewałam się kogoś innego-rzuciłam i podałam młodemu chłopakowi banknot.

Patrzył się na mnie jak na skończoną idiotkę.Wzięłam od niego pudełko i poszłam do salonu.Wszyscy się ze mnie śmiali.

-Zamknijcie się,jesteście beznadziejni-wywróciłam oczami i zaczęłam jeść.

-Co to?-Luke przysunął się do mnie tak blisko,że czułam jego oddech.

-Kurczak w sezamie-powiedziałam-chcesz?

Nie chciałam wyjść na niekulturalną,nie pomyślcie sobie czegoś dziwnego.Chłopak zjadł kawałek i nim się obejrzałam,zjedliśmy razem wszystko.

-Ej Calum,wiesz co łączy ciebie i to jedzenie?-rzucił Michael-Oboje jesteście z Chin!Buuum!

Calum się chyba wkurzył.

-Spierdalaj wieśniaku-burknął i rzucił w niego poduszką.

Luke i Ashton zaśmiali się głośno.Nagle ktoś zapukał do drzwi.Znowu.Tym razem na pewno byli to nieproszeni goście,więc poszłam ich wyprosić.Otworzyłam drzwi i momentalnie zbladłam.Przed moimi oczami stał Jake Wortney we własnej osobie.Tak,mój poprzedni chłopak.Starałam się coś powiedzieć,ale nie mogłam wykrztusić z siebie słowa.

-Hej S-uśmiechnął się ukazując jednocześnie rządek białych zębów.

Otrząsnęłam się.

-Czego chcesz?-syknęłam.

-Spokojnie ślicznotko,przyszedłem pogadać.-wzruszył ramionami.

Go do reszty pojebało?

-Jaja sobie robisz?Nie mam zamiaru rozmawiać z takim dupkiem jak ty-burknęłam i już chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem,ale zdążył je przytrzymać.

-Powiedziałem,że chcę pogadać-jego ton głosu był już mniej spokojny.

-Powiedziałam,że gówno mnie to obchodzi.

-Co tu się dzieje?-poczułam lekkie otarcie spodni Luke'a o moją skórę.

Jake zmierzył go wzrokiem po czym zaśmiał się ironicznie.

-Ojjj,Sky-pokręcił głową-z kim ty się puszczasz.

-Wypierdalaj stąd-splunął blondyn.

-Bo co?Zawołasz swoich jebniętych kumpli i mnie pobijesz?-brunet zaczął się śmiać.

-Nie są mi potrzebni-uśmiechnął się i ruszył w jego stronę.

Nim się obejrzałam,zaczęli okładać się pięściami.Chciałam ich rozdzielić,ale nagle przybiegł Michael i pociągnął mnie lekko za rękę.Pokazał mi kiwnięciem głowy,że mam iść do pokoju i sam dołączył się do bójki.

-I żebym więcej cię tu nie widział,pedale-usłyszałam cichy głos Hemmingsa.

Po chwili drzwi głośno się zatrzasnęły,a do pokoju wszedł Luke.Poprawił ręką włosy i otarł zakrwawioną wargę.Był ewidentnie wkurwiony.Wstałam z kanapy żeby do niego podejść.

-Zostaw mnie-powiedział cicho gdy złapałam go za ramię.

Momentalnie go puściłam.Nie mam zamiaru nad nim skakać z powodu małego pobicia.

-Jak temu chujowi na imię?-syknął chłopak siadając na krześle.

Z jego wargi małym strumyczkiem lała się krew.

-Po co ci to?-skrzyżowałam ręce.

-Po prostu odpowiedz-powiedział szybko.

-Jake.

-Wortney?-wtrącił Ashton.

Mruknęłam na tak.

-Skopię mu jutro dupę drugi raz-powiedział blondyn.

-Daj sobie spokój Hemmo-krzyknął Calum z kuchni-to tylko jakiś pajac.

W pokoju nastąpiła cisza.Spojrzałam na zegarek który pokazywał godzinę ósmą.

-Co z tymi ludźmi?-zapytałam.

-Żartowaliśmy,Sky.-Michael poklepał mnie po ramieniu.

Odetchnęłam z ulgą.Nie miałam najmniejszej ochoty wypraszać z domu bandy głupich ludzi ze szkoły.Na samą myśl,że jutro muszę do niej iść zrobiło mi się słabo.Do pokoju wszedł Calum z butelką piwa,które najprawdopodobniej wziął z mojej lodówki.

-Dobre?-zapytałam opierając się o jego ramię.

Odwrócił się w moją stronę i z wypełnionymi alkoholem ustami uśmiechnął się szeroko.

-Chcesz trochę,Sky?-zapytał uderzając mnie swoim tyłkiem.

Odleciałam na drugi koniec pokoju.Parsknęłam śmiechem i poszłam do kuchni po napój bogów.Przed wami,piwo smakowe,czyli najlepszy napój świata.Wyjęłam cztery butelki i zaniosłam chłopakom.Michael jednak odmówił,bo prowadził.Wzruszyłam ramionami i odniosłam jedno piwo z powrotem do lodówki.Otworzyłam swoje i napiłam się trochę,po czym zajęłam miejsce obok Luke'a.

-No rozchmurz się-szturchnęłam go w ramię.

Chłopak spiorunował mnie wzrokiem.

-Nie to nie-prychnęłam i odwróciłam się do niego plecami,zaczynając rozmowę z Ash'em.

___________
-A Calum biegał goły po domu,gdy nagle weszła matka Ashtona-powiedział Michael przez łzy śmiechu.

Bardziej niż ich opowieści,śmieszyli mnie oni sami.Pokochałam śmiech Michaela,uśmiech Caluma,głos Ashtona..i nawet humorki Luke'a.Udawał wkurzonego po zainstniałej sytuacjii,ale i tak co jakiś czas śmiał się pod nosem.

-Sky,gdzie jest twój pokój?-Calum wstał nagle.

Pokazałam mu drogę i czekałam aż rzuci się na drzwi.Wszyscy trzej wpadli do pokoju i słyszałam tylko ich śmiechy i krzyki.Spojrzałam na Hemmings'a opierającego łokieć na oparciu kanapy.Odwróciłam się znowu i zatrzymałam wzrok na zdjęciu taty.Poczułam ciarki na ciele,gdy dłoń blondyna spoczywała na moim nagim udzie.Przełknęłam ciężko ślinę,ale nadal wpatrywałam się w ramkę.Gdy jego ręka zaczęła jechać wyżej,zacisnęłam nogi i spojrzałam na niego wielkimi oczami.Zaczął przybliżać się do mnie,aż nagle do pokoju wpadł Calum w stringach na głowie,Ashton ubrany w sukienkę i Michael z moim kotem na ramieniu.Biegali po pokoju jak małe dzieci i mówili przypadkowe słowa.Zwróciłam na nich szczególną uwagę,gdy moje majtki wylądowały na mojej twarzy.

-To nie jest śmieszne,idioci-powiedziałam stanowczo-ja się nie śmieję z waszych gaci!

Wszyscy łącznie z Hemmings'em wybuchli śmiechem.

-Bo my nie nosimy stringów,kotku-poczułam ciepłe powietrze na szyi,przez bliski kontakt z blondynem.

Uśmiechał się zalotnie a reszta chłopaków nadal śmiała się z Bóg wie czego.

-Śmiejcie się z mojej bielizny,noście moje sukienki-podbiegłam do Michaela-ale kota zostawcie w spokoju-zdjęłam przestraszonego Choco z jego ramienia i postawiłam na ziemi.

Zwierzak uciekł do mojego pokoju,a Mikey zrobił smutną minę.

-Obejrzyjmy jakiś film-jęknął znudzony Luke.

-Może,Hancock?-zapytał podekstytowamy Irwin.

Wszyscy się zgodzili,więc podłączyłam laptopa do telewizora i włączyłam film.Okazało się,że była już prawie dwunasta w nocy.Wtuliłam się w poduszkę i starałam się skupić na filmie.

_____________
Obudziłam się lekko zdziwiona,dlaczego śpię na kanapie w salonie i rozejrzałam się zaspanymi oczami po pokoju.Nagle sobie przypomniałam,że oglądaliśmy film.Wszyscy spali,wszyscy,po za Calumem i mną.Nie było go tutaj.Spojrzałam jeszcze raz na chłopców i podniosłam się najciszej jak mogłam po czym ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.Złapałam za klamkę i poczułam chłód za całym ciele.Usiadłam obok Caluma,który palił papierosa.

-Nie wiedziałam że palisz-powiedziałam.

-Czasem-zaśmiał się i wyciągnął przede mnie paczkę Malboro.

Złapałam za jednego papierosa i wzięłam od bruneta zapalniczkę.Złamałam go na pół,a ogień schowałam do kieszonki.

-Myślałem że chcesz go..-zaczął.

-Kiedyś mi podziękujesz.-powiedziałam i poklepałam go po plecach.-Skończ palić i chodźmy do środka-dodałam.

Wyrzucił papierosa i poszliśmy do domu.

-Sky,masz jakieś plany na ferie?-zapytał cicho Cal.

-Nie sądzę-wymamrotałam i położyłam się na miękkim dywanie.

Chłopak kiwnął głową i położył się na dużej kanapie obok Ashtona.Po paru minutach chyba znowu zasnął,bo nie reagował na to jak go cicho wołałam.

Nie mogłam zasnąć,więc poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam album ze zdjęciami.Przeglądałam każdą stronę i ogromnym smutkiem i żalem.Było mi cholernie przykro,że tata mnie zostawił.Zawsze mnie rozumiał,nigdy na mnie nie krzyczał,i dzięki niemu spełniłam wiele marzeń.Zauważyłam zdjęcie z Disneylandu,w którym miałam szesnaste urodziny i nagle zaczęłam cicho płakać.Widok naszej dwójki w uszach Mickey Mouse był przesadą.Nie zdarza mi się płakać zbyt często,ale dzisiaj był jeden z tych dni.Kolejne łzy spływały po moich policzkach,a ja wszędzie widziałam tatę.Szybko się otrząsnęłam,gdy łóżko ugięło się obok mnie.Znowu poczułam dłoń na swoim udzie.Nie chciałam podnosić głowy.Wiedziałam,że byłam cała zapłakana,w dodatku zmęczona i wyglądałam strasznie.

-Spójrz na mnie-powiedział znajomy głos.

Wykonałam niepewnie polecenie i ujrzałam piękne niebieskie oczy.Luke wyjął mi z rąk album i delikatnie położył go za siebie.Przytulił mnie do siebie,a mi przypomniał się dzień,gdy rozmawialiśmy pierwszy raz o naszych ojcach.

-Tęsknie za nim-wyjąkałam.

-Wiem,Sky-odetchnął ciężko-ale on nie chciałby,żebyś teraz płakała.

-Po prostu nie mogę zrozumieć,czemu to akurat on musiał wpaść na jakiegoś idiotę za kółkiem-zaczęłam znowu szlochać.

Chłopak tylko pogłaskał mnie po głowie i nie odezwał się ani słowem.Gdy w końcu się uspokoiłam,podniósł kciukiem mój podbródek żebym spojrzała mu w oczy.

-Skyler,muszę ci coś powiedzieć-powiedział przygryzając wargę.

-Co takiego?-zapytałam cicho.

-Chyba zaczynam coś do ciebie czuć.

wtorek, 18 sierpnia 2015

10.He's weird.

Złapałam się za głowę i oparłam o szafkę obok drzwi.Mój strach przerastał  najwyższe budynki Nowego Yorku,więc całe moje dotychczasowe opanowanie odeszło wraz za niebieskookim chłopakiem.Impreza imprezą,na niejednej byłam.Problem tkwi w tym,że pomimo mojego dystansu do wszystkiego,nie chciałabym uprawiać seksu z tak podejrzanym gościem,którego ledwo znam.Na samą myśl przeszły mnie dreszcze i poczułam mdłości.Prawie zeszłam na zawał,gdy do domu wpadła mama z dwoma,wypakowanymi reklamówkami EKO.

-Cholera,kobieto,chcesz mnie zabić?!-krzyknęłam i złapałam się za pierś,bo o mały włos mi serce nie wyskoczyło.

Ona również krzyknęła,gdy zobaczyła mnie przy szafce.

-Ja ciebie?To ty stoisz przy samych drzwiach Skyler!-reklamówki z najróżniejszymi produktami leżały na podłodze.

Wywróciłam oczami i schyliłam się,żeby pozbierać kolorowe opakowania.Złapałam za banany,płatki,mleko i wrzuciłam je do papierowej torebki.Moją uwagę przyciągnęło czarne,małe pudełeczko.Szybko chwyciłam je w dłoń i przystawiłam mamie pod sam nos.Kobieta się lekko zarumieniła i skrzywiła twarz.

-Co to ma być?-zapytałam oburzona.-Gumki?

Wyrwała mi z rąk pudełeczko i wrzuciła do swojej reklamówki.

-Lepiej powiedz,że wystraszyłaś się tego,co powiedziałam ostatnio przy śniadaniu i kupiłaś je z myślą o mnie i jakimś miłym chłopcu-skrzyżowałam ręce na piersi.

-Dziecko,mam trzydzieści sześć lat,nie dwanaście,ani nie sześćdziesiąt.Nie jesteś jedyną osobą w tym domu,która współżyje seksualnie.

-Naprawdę?Chyba nie chcesz mi powiedzieć,że sypiasz z tamtym gościem?-prychnęłam.

Byłam po prostu zirytowana.Jest młoda,rozumiem ją.Zazwyczaj była ona dla mnie bardziej jak przyjaciółka,choć miewała też swoje chore wymysły.I właśnie chyba w tym jest problem,było mi po prostu przykro,że nie powiedziała mi że z kimś kręci.Zawsze gadałyśmy o takich rzeczach.I dlaczego ona jest taka pewna,że straciłam już dziewictwo?

-Jestem dorosła,ja nie mieszam się w twoje życie towarzyskie,ty nie mieszaj się w moje.-powiedziała stanowczo i pozbierała resztę produktów,po czym zaniosła je do kuchni.

Poszłam do swojego pokoju i kopnięciem zamknęłam z sobą drzwi.Złapałam za butelkę wody i opróżniłam ją co do kropelki.To zabawne,że nawet nie zauważyła że nie ma mnie w szkole.Po długich poszukiwaniach znalazłam swój telefon.Był całkowicie rozładowany.Wygrzebałam z szuflady ładowarkę i podłączyłam ją do telefonu,a drugą końcówkę wczepiłam do gniazdka.Po paru minutach telefon się włączył,a na ekranie ujrzałam milion powiadomień,przychodząch jedno po drugim.Twitter,Facebook,SMS'y i nieodebrane połączenia od...Dana.Dzwonił do mnie dziesięć razy i wysłał mi pięć wiadomości.Zabije mnie.

Od:Danny kutas
Odbierz telefon,cholera,tak to jest czekać aż zadzwonisz

Od:Danny kutas
Możesz odpisać

Od:Danny kutas
Kurwa mać Sky,czemu twój numer jest nieosiągalny

Od:Danny kutas
ODDZWOŃ 

Od:Danny kutas
Zabiję cię,jak się nie pojawisz jutro w szkole,przysięgam.

A nie mówiłam?Poćwiartuje mnie i zakopie w swoim ogrodzie.Szybko kliknęłam odpowiedz i zaczęłam pisać.

Do:Danny kutas
Przepraszam,przyjedź do mnie po szkole,wszystko ci wytłumaczę x

W międzyczasie postanowiłam wziąć prysznic.Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny.Czułam ogromną ulgę,gdy ciepłe kropelki wody toczyły gonitwę na moim ciele.Stałam tam już dobre dziesięć minut,i kiedy przypomniałam sobie marudzenie mamy o bardzo wysokie rachunki za wodę,zakręciłam ją i stanęłam przed lustrem.Mój ręcznik był w praniu,więc okryłam się jakimś innym,który ledwo co zasłaniał moje pośladki.wyszłam z łazienki i głośno krzyknęłam.

-Cholera!-wydarłam się tak,że ręcznik prawie mi spadł.

Na moim łóżku siedział Danny i jakby tego było mało,bawił się moim telefonem.Szybko ruszyłam w jego kierunku i wyrwałam mu z ręki urządzenie,jedną ręką dokładnie trzymając jedyne okrycie jakie miałam teraz na sobie.

-Ty serio masz sklerozę-parsknął śmiechem-całkowicie o mnie zapominasz,a potem mi każesz przyjść,tyle że teraz też zapomniałaś

-Nie zapomniałam!Tylko nie sądziłam że zjawisz się tutaj w piętnaście minut!

-Mam już trzy powody żeby być na ciebie wściekły,trzeci to to,jak masz mnie zapisanego w telefonie-wywrócił oczami.

Gnojek.

-Masz tupet,wiesz?-rzuciłam i podeszłam do szafy.

Wyjęłam z niej luźną koszulkę i dżinsowe spodenki.Złapałam za świeżą bieliznę,po czym znowu zniknęłam w łazience.Przebrałam się i wróciłam do chłopaka.Usiadłam obok niego,właściwie to położyłam się obok niego,i gapiłam się w sufit.Nie byłam pewna czy warto mówić mu wszystko.

-Powiesz mi czemu nie zadzwoniłaś,frajerko czy będziesz się tak gapić w ten sufit?-burknął.

-Po prostu-wzięłam głęboki oddech-po prostu musiałam wyjaśnić parę spraw z Hemmingsem,a potem rozładował mi się telefon i zasnęłam,tyle-wzruszyłam ramionami.

-Miałaś się od niego odizolować-wstał lekko zdenerwowany-mówiłem ci.

-Nie możesz mi mówić co mam robić,Danny

-Czy ty kurwa naprawdę tego nie widzisz?!-nagle stracił nad sobą kontrolę.

-Czego?-zapytałam zmieszana.

Chłopak tylko patrzył na mnie w ciszy.Pokręcił zawiedziony głową i opuścił mój pokój.Zerwałam się na nogi i pobiegłam za nim.

-Dan,czekaj,cholera-próbowałam być spokojna.

Złapałam go za ramię.

-Daj mi coś powiedzieć-powiedziałam błagalnym tonem.

-Nie chcę cię słuchać,serio-powiedział oschle-po prostu zadzwoń do pana z kolczykiem i powiedz żeby to on się o ciebie troszczył,jego może bardziej docenisz.

Po tych słowach chłopak zniknął za drzwiami zostawiając mnie samą.Poszłam zrezygnowana do pokoju i odtwarzałam w myślach naszą wymianę zdań.Często się kłociliśmy,ale szczególnie zainteresowało mnie jedno zdanie.Nie wiedziałam co miał na myśli,mówiąc "czy tego nie widzę".Racja,Luke jest trochę dziwny,może ma trudny charakter,ale nie widzę nic a nic,co byłoby aż tak straszne.Nagle w drzwiach stanęła mama.

-Wychodzę o siódmej z koleżankami,bądź w domu i pilnuj Choco,bo ostatnio dziwnie się zachowuje.Wrócę jutro.-powiedziała i zakładając sobie kolczyki.

-Czemu jutro?

Tak dla sprostowania,Choco to mój kot.

-Przestań zadawać tyle pytań,Skyler.

Sięgnęłam po mojego laptopa i włączyłam go.Moim oczom ukazało się zdjęcie z Dannym.Było zrobione chyba z roku temu,na obozie w Hiszpanii.Ubrani w stroje kąpielowe,staliśmy nad niebieską wodą i śmialiśmy się.Dan dawał mi buziaka w policzek a ja miałam zarzucone ręce na jego szyi.Starałam się przypomnieć sobie dokładniej ten dzień.Pamiętam,że był to chyba nasz ostatni dzień tam,że było strasznie gorąco..i nawet

-Sky..kocham cię-powiedział trochę niepewnie.

-Też cię kocham głuptasie-zaśmiałam się i szarpnęłam go za ramię,jak najszybciej chcąc iść się wykąpać.

Po za tą krótką rozmową nie pamiętałam zbyt wiele.Tylko to,że kłóciliśmy się o to,kto pierwszy dobiegnie do hotelu.Dziecinne?Skąd.Kliknęłam na ikonkę internetu i włączyłam Twittera.Jak zwykle straciłam masę czasu na siedzeniu i przeglądaniu portali społecznościowych.W międzyczasie posprzątałam pokój śpiewając wszystkie piosenki,które leciały z laptopa i wypiłam z dwadzieścia litrów wody.Kac to skurwiel.Gdy upchnęłam ostatnią rzecz do szuflady,usłyszałam dźwięk zatrzaskujących się drzwi,co znaczyło że mama już wyszła.Zapowiada się więc wieczór z Choco i Pretty Little Liars.Poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia czegoś do jedzenia.Na nic nie miałam ochoty,nie na to co było w lodówce.Pobiegłam do pokoju po telefon i zamówiłam chińszczyznę.Po złożeniu zamówienia,poszłam do salonu i rozsiadłam się na ogromnej kanapie.Włączyłam kolejny odcinek i skupiłam się całkowicie na oglądaniu.

_________
Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi,pobiegłam do nich z prędkością geparda.Otworzyłam je uradowana i sięgnęłam po portfel z szafki.Już chciałam zapłacić,aż nagle spadł mi on z wrażenia na podłogę.

-Hej Sky-powiedział Ashton.

-Hej..Ashton-uśmiechnęłam się niepewnie.

-Kurwa Ash,zbiłem doniczkę,ona mnie zajebie-głupkowaty głos Caluma dobiegł do nas z tyłu domu.

-Ona to słyszy-parsknęłam śmiechem.

-Mogę wejść?-zapytał opierając się o drzwi.

Pokiwałam głową i otworzyłam szerzej drzwi.Po chwili przybiegł Calum.

-Sorry,ale ona na mnie spadła,Sky!-powiedział unosząc przed siebie dłonie w geście obronnym.

-Tak,tak Calum.Daj sobie spokój,moja matka ma ich więcej.-wzruszyłam ramionami i zaprosiłam go do środka.

Zamknęłam za nami drzwi i poszłam do salonu.

-Co was do mnie sprowadza chłopcy?-zapytałam zakładając nogę na nogę.

-Nuda-rzucił Cal.

-Nie będę was zabawiać.

-Nie musisz.

-Gdzie Michael?

-Z Lucasem-sięgnął po pilota i włączył mecz.

-Oh,rozumiem.

Na samo słowo Lucas poczułam mrowienie w brzuchu.Ashton i Calum nie odrywali wzroku od dużego telewizora.

-Nie macie w domu telewizji?-zmarszczyłam brwi.

-Mamy,ale nie chciało nam się oglądać w dwójkę-powiedział Irwin.

-Kto powiedział,że chcę oglądać spoconych facetów biegających za piłką?

-Nie musisz,wystarczy że tu jesteś.

Naprawdę nie rozumiałam ich toku myślenia.

-Po za tym,powinnaś się nimi zachwycać,bo to piłkarze,a laski kochają piłkarzy-Ashton rozłożył się wygodnie.

-Wolę oglądać koszykarzy-powiedziałam patrząc w kolorowy ekran.

-Jak Luke-Calum puścił mi oczko.

Nie wiedziałam tego,naprawdę.

-Nie wiedziałam nawet,że Luke lubi kosza.-próbowałam się jakoś usprawiedliwić.

Oboje wydali z siebie głośne "mhm".Nagle usłyszałam pukanie do drzwi,więc znowu pobiegłam do nich z prędkością światła.Umierałam z głodu.Modliłam się,aby moim oczom ukazał się dostawca jedzenia,ale jak zwykle musiało być inaczej.

-Oo-powiedziałam szczerze niezaskoczona ich widokiem.

-Przebieraj się,robimy melanż.-powiedział blondyn uśmiechając się zalotnie.

piątek, 7 sierpnia 2015

9.Thanks for nice night.

-A jednak-uniosła brew.

Oboje patrzeli na siebie z taką nienawiścią,że miałam wrażenie że zaraz skoczą sobie do gardeł.Luke pociągnął mnie za sobą a ja tylko obserwowałam minę Pheif.Skąd oni się znają?

-Przestań mnie ciągnąć-wywróciłam oczami.

Chłopak odwrócił się z niezadowoloną miną.Gdy spojrzał na mnie jego twarz stała się spokojniejsza.

-Słuchaj Luke,serio,chciałabym usłyszeć od ciebie parę wyjaśnień chłopie-skrzyżowałam ręce na piersi.

Chłopak uniósł brwi.

-Zaraz-rzucił szybko i pociągnął mnie za sobą do małego barku.

Dom był ogromny,a gospodarz domówki miał bardzo bogatych rodziców,co można było zauważyć po barze z najróżniejszym alkoholem i basenem na zewnątrz.Chłopak podał mi szklankę.

-Pij-powiedział i sam opróżnił jedną.

Normalnie bym się nie zgodziła,ale sytuacja z mamą,Danny'm,nim samym  w połączeniu ze szkołą i szarą rzeczywistością mnie dobijała.Chwyciłam na szklankę i również wypiłam do dna.Potem po jeszcze jednej,i prawie następnej,ale najpierw zarządałam rozmowy.Znaleźliśmy ciche,puste miejsce i usiedliśmy na podłodze.

-No dawaj,przepytuj mnie szybko bo chce się napić-zaśmiał się.

-Po pierwsze.Co zaszło między tobą a Danny'm?-zapytałam.

Chłopak złączył usta w wąską linię.Chyba nie miał ochoty o tym gadać,ale jakoś mnie to nie interesowało.

-Nic-wzruszył ramionami-po prostu nie darzę go sympatią.

Mhm.

-Czemu wczoraj ci odbiło?-kontynuowałam.

Na jego twarzy znowu zagościł uśmiech,tak duży,że mogłam bez trudu zauważyć jego dołeczki w policzkach.

-Odbiło?-parsknął śmiechem-Nie odbiło mi,Skyler.

-Taa-pokiwałam głową.

Znowu stał się poważny.

-Po prostu nie wiedziałem co robię-powiedział patrząc gdzieś w dal-musiałem wszystko przemyśleć.

-I co wymyśliłeś?

-Że Sky to zdrobnienie od Skyler,i że nosisz fajne majtki.

Uniosłam obie brwi.

-A na koniec zdałem sobie sprawę,że gdybym nie wyszedł z tego auta,pewnie uległbym pokusie i cię przeleciał-puścił mi oczko.

Faceci.

-Nie skomentuję tych przemyśleń,a za to drugie dzięki-posłałam mu uśmiech-ostatnie pytanie do pana Hemmingsa,uwaga gra pan o sto tysięcy dolarów-udawałam ruch uderzania w werbel na co chłopak wybuchł ponownie śmiechem.

-Skąd znasz Pheifer?-zapytałam.

-To moja była-powiedział i wyciągnął przed siebie długie nogi.

Zamurowało mnie.

-Dlatego jej tak nienawidzisz?

-Nienawidzę jej,bo jest ździrą,okej?Nie chcę o niej gadać.-burknął i oparł się o ścianę.

Zastanowiłam się chwilę,o co mam go jeszcze zapytać,skoro mam okazje.Jak zwykle nic nie przychodziło mi do głowy.

-Dobra to wszystko-odetchnęłam.

-W takim razie chodźmy-powiedział i uśmiechnął się łobuzersko.

Wstałam z twardej podłogi i ruszyłam pewnie w jego stronę z równie zalotnym uśmieszkiem na twarzy.

-No chodź Hemmings,zobaczymy czy umiesz się bawić-rzuciłam i weszłam do dużego pomieszczenia.

Spojrzałam na kilkadziesiąt wstawionych już ludzi.Nagle zostałam oblana zimną wódką.Pisnęłam głośno,gdy lodowaty płyn spływał po moim ciele od szyi w stronę brzucha.Już chciałam zwyzywać osobę która to zrobiła,ale kiedy moim oczom ukazał się pijany Calum,momentalnie zaczęłam dusić się ze śmiechu.Ciemnooki zaczął przepraszać mnie na kolanach mówiąc jakieś niezrozumiałe słowa.Złapał moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek.Odwróciłam się w stronę Luke'a i zobaczyłam jak niemal płacze widząc swojego pijanego w trzy dupy kumpla.

-Shhh Cal,będzie dobrze-szepnęłam mu do ucha i wyjęłam dłoń z uścisku.

Coś tam jeszcze wymamrotał,ale zignorowałam go i pociągnęłam za sobą Luke'a,po czym usiadłam na wysokim stołku.Hemmings zajął miejsce obok mnie i zamówił nam po drinku.Szybko opróżniliśmy szklanki,i nim się obejrzałam,piłam już piątego drinka dzisiaj.Świat zaczął się wesoło kołysać,a moja pewność stała się jeszcze większa.Dawno nie czułam się tak jak teraz,więc postanowiłam korzystać z tego co się właśnie dzieje.Zaciągnęłam blondyna na zewnątrz,gdzie grała głośna muzyka i ludzie tańczyli na różne sposoby.Zarzuciłam mu ręce na szyję,a jego dłonie wylądowały na mojej talii.Zaczęliśmy się wesoło poruszać,a za chwilę dołączył do nas Michael z jakąś dziewczyną.Zrobiło mi się niedobrze,więc kulturalnie opuściłam znajomych i poszłam do najbliższej łazienki.Usiadłam na wygodnym dywaniku i oparłam się o wannę.Zaczęłam śpiewać cicho jedną z przypadkowych piosenek i śmiałam się do siebie.I tak mijała godzina za godziną na tej małej potańcówce.Gdy drzwi łazienki się otworzyły,stanęła w nich szczupła blondynka,po czym usiadła obok mnie.

-Jestem Annabel-zachichotała.

-Sky-podałam jej dłoń.

-Ten blondas z kolczykiem cię szuka Sky-powiedziała.

-Ugh-podniosłam się z podłogi i poszłam za Annabel.

Wyszłyśmy z powrotem na dwór.Po chwili byłam w ramionach Luke'a.

-Malutka Sky-zaśmiał się Luke i pogłaskał mnie po plecach-wracamy już do domku.

Nie wiem ile mnie nie było,ale chłopak ledwo trzymał się na nogach więc na pewno jeszcze coś wypił.Udaliśmy się w stronę domu.Po jakimś czasie byłam jiż w domu.Po cichu weszłam do swojego pokoju,i przebrałam się w luźną koszulkę pozostając w majtkach.Wskoczyłam fo łóżka i odpłynęłam w krainę Morfeusza.


__________
Jęknęłam,gdy zdałam sobie sprawę,że jestem odkryta.Pociągnęłam za kołdrę,ale  coś ją przytrzasnęło.Odwróciłam się na drugi bok i momentalnie zamarłam.Noga Luke'a Hemmingsa spoczywała na mojej białej kołdrze,a on spokojnie sobie spał.W dodatku bez koszulki.Poczułam straszną suchość w ustach więc sięgnęłam po szklankę z wodą,stojącą na szafce nocnej.Nie wiem skąd on się tutaj do cholery wziął,ale moja głowa tego poranka była zbyt słaba żeby zastanawiać się nad czymkolwiek.Zamknęłam oczy i starałam się znowu zasnąć.Nagle zrobiło mi się przyjemnie ciepło.Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął ramionami.Był tak nachlany,że pewnie nawet nie będzie wiedział kim jestem jak się obudzi.Nie odsuwałam się od niego z dwóch powodów.

a)było mi zimno

b)nie miałam siły

c)miał super ciało

Dobra,z trzech.Nagle chłopak przewrócił się na plecy i zaczął przecierać oczy.

-Ja pierdolę-jęknął-gdzie jest woda

Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie przymkniętymi oczami.

-Skyler?-zapytał.-Dlaczego śpisz w moim łożku?

-To ty jesteś w moim-wymamrotałam wtulając się w poduszkę.

-Aaa,no dobra-rzucił i położył się z powrotem.-Skyler?

-Co znowu?-jęknęłam zirytowana.

-Czemu wiem,że masz na sobie czerwone majtki z koronki i czarny stanik?

Spojrzałam szybko na bieliznę.Miał rację.

-My..-zaczęłam-nie doszło do niczego,prawda?-podniosłam się.

-Kurwa,nic nie pamiętam-złapał się za głowę-jedyny obraz jaki mam przed oczami to Mikey podający mi ciągle szklankę.

Na pewno się nie kochaliśmy.Pamiętałabym to?PRAWDA?

-Boże,nigdy więcej nigdzie z tobą nie pójdę-powiedziałam.

Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam na nim godzinę dziesiątą.Wstałam z trudnością z łóżka i cicho otworzyłam drzwi.Poszłam do kuchni po butelkę wody,przy okazji zgarniając karteczkę od mamy.Na pewno jest na zakupach,albo u fryzjera.

Poszłam do supermarketu,niedługo będę.Nie wiem o której wróciłaś,bo zasnęłam,ale pogadamy w domu-mama.

Jezus maria.Wyjęłam z lodówki wodę i pobiegłam do siebie.

-Masz-powiedziałam i rzuciłam w blondyna zimnym zbawieniem. 

Okręcił nakrętkę i wypił prawie wszystko,po czym postawił butlę na szafce.

-Gdzie twoja mama?-zapytał.

-W sklepie,musisz już iść Luke-rzuciłam i założyłam na siebie spodenki,żeby nie świecić przed nim tyłkiem.Chłopak wstał z łóżka i chwycił za swoją koszulkę.Ubrał ją na siebie i ruszył w stronę drzwi.Szłam parę kroków za nim.Czułam się fatalnie.Nieprzyjemna suchość w ustach,ból głowy,podirytowanie,i tak dalej.Luke stanął przodem do mnie opierając się o drzwi.

-Lepiej zmyj sobie twarz-uśmiechnął się.

-Zamknij się-parsknęłam śmiechem.

Chłopak zbliżył się do mnie i cmoknął mnie w policzek.

-Zabranie cię na ten melanż było jedną z najlepszych decyzji jakie podejmowałem-puścił mi oczko i opuścił dom.

Co ja wczoraj robiłam?

wtorek, 4 sierpnia 2015

8.What are you doing here?

Rozdział niesprawdzony,przepraszam.Zostaw po sobie komentarz,buzii x

Gdy jego ręce zaczęły wędrować pod moją bluzkę,pociągnęłam go lekko za włosy.Chłopak nagle oderwał się ode mnie i usiadł.Oparł czoło o dłoń i oddychał ciężko.Znowu to zrobił,znowu jest dziwny.

-Wszystko w porządku?-zapytałam i również się podniosłam.

Chłopak potrząsnął głową.

-Nie,Skyler.Nic nie jest kurwa w porządku-syknął i wysiadł z auta trzaskając za sobą drzwiami.

Co ja zrobiłam?

Wyszłam z samochodu i pobiegłam za nim.Byliśmy pod jego domem o czym nawet nie miałam pojęcia.

-Luke,czekaj!-darłam się.

Na marne bo chłopak szedł przed siebie i nie zwrócił nawet uwagi na moje krzyki.Nagle stanął i wplątał dłonie we włosy.Zatrzymałam się parę metrów za nim.

Dość.

-Możesz mi kurwa odpowiedzieć na pytanie?!-powiedziałam stanowczo.

-Nie-syknął.

Odetchnęłam ciężko.

-Wiesz co?Mam cię dość.Przez parę dni widziałam twoje liczne wcielenia,i mam już dosyć-rzuciłam i odwróciłam się na pięcie.

Co z tego że lało a ja nie miałam gdzie iść.Szłam mijając domy w których gdzieniegdzie były zapalone światła.Znowu idę sama,jeśli znowu ciś się stanie,nie wyjdę już z domu.Potrząsnęłam głową żeby wygonić złe myśli z mojej głowy.Nagle zauważyłam pierwszy samochód tej nocy.Ochlapał mnie,więc teraz wyglądałam kompletnie przerażająco.Za chwilę samochód zaczął cofać i otworzyła się w nim szyba.

-Nie jestem dziwką-burknęłam i przyśpieszyłam.

-A ja lesbijką-zaśmiał się głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam ładną brunetkę za kierownicą.

-Wsiadaj,podwiozę cię-zaproponowała.

Auto było puste,więc bez zastanowienia wsiadłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.

-Jestem Pheifer-podała mi dłoń.

-Skyler-powtórzyłam jej gest i zapięłam pas.

-A więc Skyler,co robisz o tak późnej godzinie,w deszcz,w tej okolicy?-zapytała i ruszyła.

-Ugh,długa historia.-pokręciłam głową.

-Rozumiem,gdzie mam cię zawieźć?

No i co ja mam jej powiedzieć?

-Właściwie to...zawieź mnie do Starbucks'a.

-Dobra,ale..skąd wracasz?-dopytywała.

-Pokłóciłam się z takim jednym i chyba się domyślasz co dalej-powiedziałam.

Brunetka kiwnęła głową.Jechałyśmy dalej w ciszy co jakiś czas uśmiechając się do siebie.Mam wrażenie,że dziewczyna uśmiechała się,bo wyglądałam niesamowicie komicznie.Byłam cała mokra,mój makijaż był rozmazany,a moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.Zastanawiało mnie jedno,dlaczego Luke tak dziwnie się zachował?Czy ja coś do zrobiłam nie tak?Pytania przewijały się przez moją głowę,aż w końcu dojechałyśmy na miejsce.Padało już tylko delikatnie.Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do pustego pomieszczenia,które na moje szczęście było czynne 24/7.Podeszłam do lady i zamówiłam dwie średnie latte z karmelowym syropem.Podałam kasjerce pieniądze i oparłam się ze zmęczenia.Gdy kobieta skończyła robić zamówienie,wzięłam od niej dwa kubki i poszłam do Pheifer.Usiadłyśmy przy jednym ze stolików.

-Mam nadzieję,że lubisz karmelowe-zachichotałam.

-A kto nie lubi karmelowego latte?-zaśmiała się i upiła mały łyk.

-Co robiłaś o tej porze w samochodzie?-zapytałam malując na białym kubku wymyślone wzory.

-Wracałam od koleżanki-wzruszyła ramionami.

W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową.Ciekawe ile ma lat.

-Gdzie chodzisz do szkoły?-zdecydowałam zapytać.

-La Villa High School.-powiedziała-A ty?

-Też-uśmiechnęłam się.

-Ostatnia klasa?

-Tak,ty też?

-Tak

Obie parsknęłyśmy śmiechem na tą szybką wymianę zdań.Przypomniałam sobie,że muszę wrócić do szkoły.Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego dzwoniącego telefonu.Kto normalny dzwoni o tej godzinie do kogoś?Kto?Wyjęłam telefon i odebrałam go.

-Halo?-zapytałam.

Nie znałam tego numeru.

-Skyler?-usłyszałam po drugiej stronie.

-Nie,Święty Mikołaj-rzuciłam z sarkazmem.

-Gdzie jesteś?

-Danny?-zmarszczyłam brwi.

-Gdzie jesteś,kurwa Sky?-w jego głosie można było wyczuć zaniepokojenie.

-W Starbucks'ie.

-Co ty do cholery robisz o drugiej w nocy  w Starbucks'ie?!-krzyknął.

-Długa,popieprzona historia.Co chcesz?

Olał mnie.Nie miał dla mnie czasu więc teraz zrobię to samo.

-Stoję pod twoim pierdolonym domem i walę do drzwi,nikt nie wie gdzie jesteś i nawet nie raczysz się usprawiedliwić!

-Przestań zachowywać się jak moja matka,zaraz będę,czekaj tam na mnie-burknęłam i nie czekając na jego odpowiedź,rozłączyłam się.

Pheifer spojrzała na mnie pytająco.

-Wszystko dobrze?-zapytała krzywiąc się.

-Tak,mogłabyś odwieźć mnie do domu?-jęknęłam.

Kiwnęła głową i obydwie wstałyśmy z miejsca.Złapałyśmy za kubki i opuściłyśmy kawiarnię,po czym wsiadłyśmy do samochodu.Zapięłam pas  i wzięłam od brunetki jej kubek a potem postawiłam go w przeznaczonym do tego miejscu.Podałam jej adres domu i oparłam się wygodnie o siedzenie.

-Naprawdę bardzo ci dziękuję-powiedziałam nagle przerywając panującą w aucie ciszę.

-Drobiazg-uśmiechnęła się lekko.

Gdy ujrzałam swój dom,a pod drzwiami mojego przyjaciela,odpięłam pasy i zwróciłam się w stronę dziewczyny.

-Mam nadzieję,że jeszcze się zobaczymy-rzuciłam.

-W szkole pewnie na siebie wpadniemy-uśmiechnęła się ciepło-dzięki za kawę.

Odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam w stronę domu.Dziewczyna już odjechała,a w okolicy znowu panowała błoga cisza.

-Danny..-zaczęłam.

Chłopak podniósł się z podłogi.Jego wyraz twarzy nie należał do najmilszych,więc go przytuliłam.Objął mnie mocno i pogłaskał po głowie,jak własną córkę lub swoją dziewczynę.

-Dobra otwieraj drzwi bo już mnie nogi bolą-wywrócił oczami.

Ops.

-Jest problem-podrapałam się po szyi-nie mam kluczy.

Chłopak uniósł brew.

-Żartujesz?

-Nie-westchnęłam.

Usiedliśmy na schodach i zastanawialiśmy się jak wejść do domu.Przysunęłam kolana do twarzy i oparłam na nich brodę.

-Czekaj no-zaczęłam-czy ty przypadkiem nie masz zapasowego klucza od mojego domu w samochodzie?Nadal go od ciebie nie zabrałam!

Wstaliśmy z zimnej powierzchni i udaliśmy się do jego samochodu.Chłopak otworzył go jednym kliknięciem i zanurzył głowę w schowku.Wyjął płytę Guns N' Roses,ścierki,jakiś płyn,dokumenty,aż nagle na jego dłoni znalazł się klucz.Odetchnęłam z ulgą i wyrwałam mu go,po czym pobiegłam do domu.Wsadziłam go w zamek i przekręciłam go dwa razy.Złapałam za klamkę i w końcu weszłam do środka.Zdjęłam buty i oparłam się o szafkę przy wejściu.Gdy Dan wszedł do środka.Zamknęłam za nami drzwi i poszliśmy do mojego pokoju.Przebrałam się w luźne ubrania i walnęłam się na łóżko.

-Teraz wszystko mi opowiedz-powiedział kładąc się obok mnie.

Westchnęłam.

-Na tej imprezie,łaziłam w tą i z powrotem w poszukiwaniu Caluma,Asha i Mike'a.Miałam z nimi do pogadania.Potem miałam ostrą wymianę zdań z Hemmingsem,więc byłam wkurzona i wyszłam.Potem dobierał się do mnie jakiś facet...

-Co?-chłopak gwałtownie się podniósł.

-..i przyszedł Luke.Walnął go parę razy,poszliśmy do mnie.Rano się obudziłam,potłukłam zdjęcia,zraniłam się trochę-pokazałam na rękę-potem był znowu Luke,potem mieliśmy się spotkać,ale ty wszystko zepsułeś,byłam u niego,potem u Caluma jadłam makaron,potem pojechaliśmy do Luke'a,tak jakby się pokłóciliśmy o nic,poszłam do domu i podwiozła mnie Pheifer,kupiłam kawę i przyjechałam tutaj,do ciebie.-powiedziałam szybko.

-To była najkrótsza,najdłuższa historia jaką słyszałem-wytrzeszczył oczy-boże Skyler,to wszystko działo się w ciągu 3 dni,kiedy nawet nie znałaś dobrze Luke'a i jego paczki,nie sądzę żeby to wszystko było dobrym pomysłem,prawie zostałaś zgwałcona!-krzyknął zdenerwowany i ustał na podłodze chodząc nerwowo po pokoju.

Pokręciłam głową.Wszystko jest chore i nie ma sensu.Po prostu nie ma,najmniejszego pierdolonego sensu.

-Koniec z tym-powiedział łapiąc się za głowę-jutro..to znaczy dzisiaj w szkole,powiem Hemmingsowi żeby wraz ze swoją bandą trzymał swoją blond dupę z dala od ciebie.-oznajmił i zrobił kamienną twarz.

-Nie lubisz ich?-zapytałam spokojnie.

Nie wiem skąd się znają,czy się lubią,co jest między nimi.W dodatku on i Luke chyba za sobą nie przepadają.Od paru dni,w sumie odkąd mama wyjechała,moje życie jest całkiem inne.Spokojniejsze,ale więcej się w nim dzieje.Walnęłam się w głowę kiedy zdałam sobie sprawę,że moje myśli prowadzą do nikąd.

-A jak myślisz?-syknął.

Naprawdę nie wiem,co się z nim dzisiaj dzieje,ale jest całkiem całkiem inny.

-Luke to pieprzony dupek z przekłutą wargą,tyle ci tylko o nim powiem-spojrzał na mnie-najlepiej trzymaj się od niegp z daleka,zanim będę musiał siedzieć tutaj do nocy i jeść z tobą litry lodów,bo będziesz miała złamane serce.

Uniosłam brew.

-Nie jestem romantyczką,nie lubię romantycznych filmów,kwiatów,czekoladek,wypadów do kin i innych gówien-przewróciłam oczami.

-Ale nadal jesteś dziewczyną Dawson!Wystarczy jakiś chuj który się tobą pobawi,żeby sprawić że będziesz większą suką niż byłaś!-krzyknął mi prawie w twarz.

A może to ze mną jest coś nie tak?Wydaję mi się,że jestem milsza niż zwykle.Po prostu częściej mi się to zdarza ostatnio.Patrzałam w jeden punkt w moim pokoju.

-Skoro już powiedziałem ci to,może niedługo ci to wyjaśnię.Teraz idę do domu,bo na samą myśl że muszę iść niedługo do szkoły kurwica mnie bierze.-rzucił i opuścił dom lekko trzaskając drzwiami.

Byłam niemalże pewna,że coś pomiędzy nimi zaszło.Nawet nie zapytałam go dlaczego dzwonił z innego numeru.Jedyne o czym marzyłam,to w końcu się wyspać.Niestety nie było mi to pisane,nie dziś.Przykryłam się kołdrą po szyję i odpłynęłam w krainę snów.



-Wybieraj,Sky,on albo ja!-krzyknął.

Podeszłam bliżej niego,aby pokazać mu że to on jest ważniejszy.Jednak głos w mojej głowie pragnął czegoś innego.Pragnął imprez,procentów we krwi,adrenaliny i starej dobrej Skyler Marilyn Dawson.Szybko zmieniłam kierunek i podeszłam do chłopaka obok.

-Mam dość,chcę z powrotem moje życie-szepnęłam.

-Dostaniesz to,a nawet lepsze.

________

Otworzyłam oczy i spojrzałam zaspanymi oczami na zegarek stojący na nocnej szafce.Była szósta rano,więc miałam jeszcze sporo czasu.Próbowałam dokładniej przypomnieć sobie mój sen,lecz wiedziałam tylko,że był bardzo realistyczny.Usłyszałam ciche śpiewanie jednej z moich ulubionych piosenek,co oznaczało że ktoś jest w domu.Naciągnęłam koszulkę na swoje uda,które były całkowcie odkryte i otworzyłam drzwi.Stawiałam krok za krokiem po ciemnobrązowych panelach.Bose stopy źle reagowały na chłód,więc przyśpieszyłam.Wyjrzałam zza ściany i ujrzałam mamę smażącą naleśniki.Była w znakomitym humorze,co wnioskuję po idealnie przygotowanym śniadaniu-chyba dla mnie.

-Mama?-zapytałam jakbym nie była na pewna.

Kobieta odwróciła się i szeroko uśmiechnęła na mój widok.Podeszłam do niej i przywitałam ją całusem w policzek,po czym usiadłam na wysokim stołku.

-Jak było?-zapytała uśmiechnięta.

Ledwo przytomna podrapałam się po głowie.

-W porządku.-rzuciłam i przeciągnęłam się.

-To dobrze,mam nadzieję,że nie straciłaś dziewictwa,nie zdemolowałaś zakamarków w domu,których nie zdążyłam zobaczyć i-pokazała palcem-nie robiłaś dzikich imprez.

Wybuchłam śmiechem.

-Dziewicą nie byłam,dom jest doprowadzony do porządku,a imprezy były epickie i opisali je w twojej gazecie.-uśmiechnęłam się pijąc sok ze szklanki.

Kobieta wywróciła oczami.Złapałam za naleśnika i ugryzłam spory kawałek rozkoszując się jego smakiem.W drugiej ręce trzymałam telefon i scroolowałam Twittera.Po zjedzonym śniadaniu wstałam z krzesła i poszłam do swojego pokoju,po czym otworzyłam dużą szafę.Przerzucałam wieszaki w poszukiwaniu czegoś konkretnego,aż natrafiłam na krótszą,białą bluzkę z długim rękawem i jasne jeansy z wysokim stanem.Poszłam do łazienki i zdjęłam z siebie ubrania.Wskoczyłam pod strumień ciepłej wody i jęknęłam gdy zmieniła temperaturę na zimniejszą.Zakręciłam wodę i stanęłam na miękkim dywaniku,a następnie owinęłam się puchatym ręcznikiem.Umyłam zęby i wytarłam twarz.Założyłam czystą bieliznę i pachnące płynem do płukania ciuchy.Wytuszowałam mocno rzęsy i nałożyłam podkład.Maznęłam usta błyszczykiem i wyszłam z łazienki.Gdy spojrzałam na zegarek,była już siódma dziesięć,więc założyłam białe adidasy i wzięłam swoją torbę.Pomachałam mamie na pożegnanie i chwyciłam za kluczyki do samochodu.Wsiadłam do pojazdu i ruszyłam do szkoły.Znalazłam wolne miejsce na parkingu i stanęłam.Sięgnęłam po torebkę i zaczęłam nerwowo szukać w niej telefonu.Gdy ktoś mocno zapukał w moją szybę,gwałtownie podskoczyłam.Spojrzałam w stronę z której pochodziło pukanie.Gdy zobaczyłam znajomą twarz,odetchnęłam z ulgą.

-Co jest Calum?-zapytałam i wyszłam z auta zamykając je przyciskiem.

-Byłaś dzisiaj z Luke'iem?Gadałaś z nim?Widziałaś go?-nie był zadowolony tym razem,był wkurzony.

-Hola,hola-wystawiłam przed siebie ręce-spokojnie.

-Po prostu powiedz,kurwa Sky-złapał się za włosy.

-Nie,nie i nie.Czemu?-rzuciłam całkiem niezainteresowana całą sytuacją.

-Nie odbiera,dzwoniłem do niego milion razy.Nie było go w domu i nawet nie ma go na na parkingu,choć powinien być.

Nie?Po wczorajszym w sumie się nie dziwię.Szłam przed siebie i udawałam że mnie to nie interesuje,ale w środku coś mi mówiło że się o niego martwię.Był dorosły,nic mu nie jest,ale mimo to chciałabym go teraz zobaczyć.Nie wiem kiedy,ale chłopak odłączył się ode mnie i szłam sama.

-Sky!-usłyszałam zdrobnienie mojego imienia za plecami.

Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie, a moim oczom ukazał się Danny.Dołączył do mnie i razem poszliśmy pod salę w której miały odbyć się nasze zajęcia.

-Gadałaś z nim dzisiaj?-powiedział cicho,że ledwo co go usłyszałam.

Pokręciłam głową.


_______
-Idziemy gdzieś potem?-zapytał Danny opierając się o moje auto.

-Tak,chyba tak.Zadzwonię później.-rzuciłam i wsiadłam do białego Audi.

Obserwowałam jak chłopak oddala się do swojego samochodu.Cały dzień nie widziałam Luke'a.Zamieniłam tylko parę słów z Ashtonem i przywitałam się z Michaelem.Jechałam w skupieniu,aż nagle mój telefon zaczął wibrować.Gdy zobaczyłam niezapisany numer na wyświetlaczu,olałam przepisy i postanowiłam odebrać.

-Skyler?-usłyszałam głos który przyprawiał mnie o skręcanie w żołądku.

-Luke?-zapytałam zdziwiona.

-Możemy się spotkać wieczorem?-zapytał.

-Umm-zastanowiłam się chwilę-jasne.

-Przyjadę po ciebie o ósmej.-powiedział i rozłączył się.

Rzuciłam telefon na siedzenie i zjechałam na podjazd.Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu.Zdjęłam buty i stanęłam oszołomiona.

-Penelope,jesteś taka piękna-głos dochodził z sypialni.

Tak,Penelope to moja mama.A ten głos zdecydowanie należał do mężczyzny.Poszłam do pokoju mamy i zanim weszłam krzyknęłam.

-Mamo,jestem!

Weszłam do pokoju i zobaczyłam moją mamę,z jakimś facetem.Był wysokim szatynem i nie powiem,był bardzo przystojny.Miał na moje oko prawie czterdzieści lat.Kobieta na mój widok lekko zbladła.Siedzieli prawie na sobie i popijali wino.

-Skyler..poczekaj-powiedziała spokojnie.

Zanim skończyła mówić,ja byłam już w połowie drogi do mojego pokoju.Złapała mnie za ramię i starała wszystko wytłumaczyć.

-Skyler,posłuchaj mnie,to nie tak jak myślisz-zapewniła.

Prychnęłam.

-Żartujesz sobie?Po śmierci taty już znalazłaś sobie jakiegoś frajera?Jesteś niemożliwa-skrzyżowałam ręce na piersi.

Była młoda,ładna,fakt.Ale mogłaby do cholery chociaż mnie ostrzec że po moim powrocie do domu,będzie się migdalić z jakimś typem.

-Skyler Marilyn Dawson,uważaj na słowa-jej głos przestał być spokojny.

-Bo co?Poskarżysz się mojemu nowemu tatusiowi?-zaśmiałam się ironicznie.

-Uspokój się i idź do swojego pokoju-powiedziała stanowczo.

Wywróciłam oczami i poszłam do siebie trzaskając głośno drzwiami.Miałam jeszcze pięć godzin do wyjścia.Złość rozpierała moje ciało,a ja sama nie mogłam wytrzymać.Walnęłam się na łóżko i przeleżałam tak cztery godziny myśląc o zainstniałych wydarzeniach.Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk sms'a.Znalazłam telefon i spojrzałam na ekran.

Od:Nieznany
Idziemy na domówkę,bądź gotowa bo za piętnaście minut będę pod twoim domem-L

L?Zapisałam sobie numer Luke'a i szybko odpisałam.

Do:Luke
Dobra.

Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej krótką,rozkloszowaną,ciemnoczerwoną spódniczkę,i mój ulubiony czarny crop top z długim rękawem,który w moich stylizacjach gościł dość często.Spakowałam do małej torebki klucze,telefon i inne pierdoły po czym wsunęłam na nogi czarne szpilki.Wyszłam z pokoju i jak najciszej chciałam opuścić dom,ale zostałam nakryta.

-Gdzie idziesz?-usłyszałam zimny głos mamy.

Zignorowałam jej pytanie i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.Odetchnęłam ciężko gdy zobaczyłam czarne BMW.Zajęłam miejsce obok blondyna.

-Hej-powiedziałam obojętnie.

-Hej-rzucił i zmierzył mnie wzrokiem.

Ruszył z miejsca i jechał do celu.

-Możemy pogadać o wczorajszym incydencie?-zapytałam.

-Nie teraz,potem-powiedział.

W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową.Gdy byliśmy na miejscu,wyszliśmy na zewnątrz i przeciskaliśmy się przez tłum ludzi.Czuć było alkohol i w sumie tylko to.No i jeszcze trochę potu zmieszanego z papierosami.Typowa impreza.Nagle ujrzałam znajomą twarz.Była to Pheifer.Podeszłam do niej i przywitałam ją uściskiem.Nagle usłyszałam głos zza pleców.

-Co ty tu robisz?-syknął Hemmings.

-A ty?-burknęła brunetka.

-Nie twój jebany interes,Pheifer.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 1 sierpnia 2015

7.Just do it.


Rozdział niesprawdzony,pisałam go kilka razy.Miłego czytania xx!


Oboje byliśmy tacy spokojni.Patrzeliśmy na siebie a ja zastanawiałam się,co ma na myśli.Czyżby 1/2 planu za mną?W 2dni?Nie sądzę.

-Dlatego bo siedzę prawie goła,czy dlatego bo jestem taka pyskata?-zapytałam i uniosłam lewą brew.

Luke oblizał wargi i odwrócił na chwilę głowę po czym z powrotem spojrzał na mnie.

-Te dwie rzeczy się dopełniają-wstał z miejsca i zaczął iść w moją stronę.

Zaczęłam się trząść,bo chłopak był tak wysoki,że żebym mogła spojrzeć na jego twarz musiałam unieść głowę całkowicie w górę.Poczułam jego oddech na mojej s  zyi.Był tak blisko mnie,że zapach jego perfum był jedynym zapachem jaki mogłam wyczuć.Nagle poczułam czubek jego nosa koło mojego ucha i gwałtownie  wciągnęłam powietrze.

-Idę do toalety-powiedział i wybuchł śmiechem.

Kretyn.Wprowadził mnie w taki stan po to żeby poinformować mnie że idzie się wylać?Podniosłam się i chwyciłam za spodnie po czym wsunęłam w nie jedną nogę i poczułam dłoń na swoim tyłku.

-Co do kur..-zaczęłam.

-Sorry,chciałem to zrobić od dwóch dni.Nie mogłem przepuścić takiej okazji-puścił mi oczko i odszedł.

Wsunęłam w spodnie drugą nogę.Podciągnęłam je do góry i zapięłam rozporek oraz guzik.Złapałam w rękę top i założyłam go na siebie,a potem zrobiłam to samo ze skarpetkami.Usiadłam na kanapie na myśl tego co ja w ogóle robię.Koniec tej gry.Spojrzałam w stronę okna i zobaczyłam Luke'a stojącego w samych bokserkach koło okna.Nałogowo gryzł dolną wargę,sprawiając jednocześnie poruszanie się czarnego kolczyka.Za chwilę podszedł do mnie i złapał za swoje spodnie,po czym założył je na siebie.Założył też skarpetki i spojrzał na mnie.

-Gdzie moja koszulka?-zapytał.

Zajrzał pod stół,kanapę,nawet pod dywan.Wyciągnęłam zza siebie koszulkę i logiem Nirvany i rzuciłam mu w twarz.

-Pięć plus za trafianie do celu!-krzyknęłam i zaśmiałam się.

-Też jestem w tym dobry-mruknął i założył ją na siebie.

Kochałam to,jak mówił z podtekstami.

-Widzę,że wolisz mnie we wcześniejszej wersji-rzucił i zajął miejsce obok mnie.

-Może-powiedziałam i oparłam twarz na dłoniach.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz.Było już późno i powinnam iść do domu.

Żartuję.

-To co teraz,pani przewodnik?-zapytał i oparł się wygodnie.

Wzruszyłam obojętnie ramionami.Bez różnicy co będziemy robić.

-Chodź-powiedział i zaczął zakładać buty.

Wykonałam jego polecenie i również założyłam buty.

Chłopak popchnął mnie lekko w stronę drzwi a potem sam opuścił dom.Nadal była cholerna burza a on po prostu podbiegł go samochodu i wsiadł o do środka.Zrobiłam to samo,żeby nie zmoknąć.

-To ty robisz?-zapytałam.

-Jedziemy do Caluma-oznajmił i odpalił silnik.

Opadłam na siedzenie i obserowałam jak niebo świeci się od błysków.Zastanawiałam się również,dlaczego to wszystko robimy.Najpierw mówi że nic między nami nie ma,potem mówi że mu się podobam,a teraz jedziemy do jego kumpla.Patrzałam na drzewa które mijamy i na to,jak chłopak skupia się na prowadzeniu.Gdy dojechaliśmy na miejsce,wysiedliśmy z czarnego BMW i stanęliśmy przed drzwiami.Luke walnął parę razy w drzwi,ale słychać było tylko jakieś okrzyki.

-Mikey,otwórz!-darł się Calum.

Po chwili w drzwiach stanął chłopak z roztrzepanymi włosami.

-O,Luke i Skyler-uśmiechnął się i wpuścił nas do środka-Calum mamy gości!-krzyknął i zamknął za nami drzwi.

-Co robicie?-rzucił Luke i wszedł do salonu,a ja tuż za nim.

-Calum gotuje-powiedział Michael i schował głowę w kolanach-a ja gram

Spojrzałam na telewizor.Ugh,nie wierzę że ci stwarzający pozory groźnych chłopacy grają w Fife.

-To ja może pójdę się przywitać-rzuciłam i poszłam do pomieszczenia które było chyba kuchnią.

-Hej,kucharzu-zaśmiałam się.

-Hej,Sky-powiedział i uśmiechnął się nie odrywając wzroku od patelni-co robiliście?-dodał.

Kaszlnęłam.

Chłopak poruszał parę razy patelnią i odstawił ją na kuchenkę.Usiadł przy stole i poklepał krzesło obok.

-Czemu wyszliście tak wcześnie z imprezy?-szepnął.

-Ja poszłam do domu-zaczęłam-a Luke nie wiem.-powiedziałam obojętnie.

Nie chciałam mu opowiadać o wydarzeniach które miały miejsce tamtego dnia.

-Okay-powiedział i zmrużył oczy,zauważył że kłamię.

Wstał nagle z miejsca.

-Jesteś głodna?-zapytał uradowany.

-I to jak-powiedziałam łapiąc się za brzuch.

-To świetnie-niemal krzyknął.

Złapał za talerz i nałożył do niego makaronu po czym podał mi.Zrobił to samo z drugim i poszliśmy do chłopaków.Michael i Luke nagle wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.Calum wywrócił oczami i zajął miejsce przy stole,zwalając jednocześnie Luke'a z kanapy.

-Nie jedz tego Skyler-powiedział Luke prawie się dusząc ze śmiechu.

-Zamknij się Hemmo,to że ty nie umiesz gotować,nie znaczy że wszyscy tutaj zebrani-burknął niezadowolony Cal.

Zawinęłam makaron na widelec i wsadziłam go do ust.

-Boże,Sky,popełniłaś największy błąd w swoim życiu-powiedział Mikey.

-Przecież to jest pyszne!-powiedziałam rozkoszując się smakiem potrawy.

Nie wiem,czy smakowało mi dlatego bo nie jadłam nic cały dzień,czy dlatego że ten chłopak ma po prostu talent kulinarny.

Nałożyłam jedzenie ponownie na widelec i prawie wepchnęłam do buzi Luke'owi.

Chłopak ledwo pogryzł.Jego twarz była cała różowa od śmiechu.

-Kurde Cal,szacun stary-rzucił-pierwsze jedzenie po którym nie będę rzygał całą noc-oznajmił i klęknął koło mnie nabijając kolejny kawałek i wsadzając go sobie do ust.

Brunet patrzał na mnie dumnie i na chłopaków którzy smakują jego dania.Dokończyłam makaron i odniosłam talerz do kuchni.

-Nie zmywaj-powiedział Mikey-ja się tym zajmę-zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się i poszłam z powrotem do salonu,gdzie siedzieli Calum i Hemmings,zawzięcie o czymś dyskutując.Zajęłam miejsce obok nich i wsłuchiwałam się w rozmowę.Nagle w pokoju rozbrzmiał się dźwięk tłuczonych talerzy.

-Kurwa,Michael-wkurzył się Cal-zaraz wracam-powiedział do nas i pobiegł do kuchni.

Blondyn spojrzał w stronę kuchni.Przysunął się do mnie tak blisko,że nasze twarze dzieliły milimetry.Wciągnęłam ciężko powietrze a moje dłonie zaczęły się trząść.

-Jesteś taka niewinna,jak jestem tak blisko ciebie-szepnął mi do ucha.

Ciarki przeszły po całym moim ciele.Przełknęłam ślinę.

-A jaka jestem,jak jesteś daleko?-zapytałam cicho.

-Udajesz taką niedostępną i pyskatą.

-Ja udaję niedostępną?

Chwila,to on jest nieosiągalnym obiektem.

-Mhm-mruknął i przesunął dłonią po moim udzie.

Pod jego dotykiem można było zapomnieć o całym świecie.

Przysuwałam ciało bliżej niego,dopóki się nie dotknęliśmy.Położyłam rękę na jego szyi,delikatnie drapiąc go długimi paznokciami,na co wydobył z siebie cichy jęk.

Pierwszy raz słyszę jak jęczy i chyba chcę słyszeć ten odgłos częściej.

Dołączył drugą dłoń i położył ją na mojej drugiej nodze.Odwróciłam się w jego stronę,żeby mu to ułatwić.Za chwilę moja noga wylądowała na jego kolanie,a dłonie spoczywały na jego włosach.On obejmował mnie w talii jeżdząc po całym moim ciele.

Niczego nigdy nie pragnęłam tak bardzo,jak jego teraz.

-Luke...-wyjąkałam.

-Hm?-zapytał zjeżdżając po moich plecach w dół.

Nagle oboje usłyszeliśmy kroki.Gwałtownie zdjęłam nogi z chłopaka i się od niego odsunęłam.Do pokoju wszedł Michael a zaraz za nim Cal.

-I co,ile talerzy pobiłeś?-zapytałam chichocząc.

-Tylko trzy-zaśmiał się.

Calum spiorunował go wzrokiem.

-Cokolwiek-wtrącił się Luke-musimy już iść,wstał nagle z miejsca i przytulił się po męsku z obojgiem chłopców.

Nie chcąc protestować,wstałam i powoli szłam w stronę drzwi.

-Pa,chłopaki!-powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko-Dzięki za jedzenie,gdyby nie twój makaron,umarłabym z głodu-dodałam. 

-Pa,Sky-powiedzieli jednocześnie i pomachali mi.

Wyszłam na zewnątrz a zaraz za mną Luke.

-Czemu tak nagle wstałeś?-zapytałam zdezorientowana.

-Po prostu-wzruszył ramionami.

Wsiedliśmy do samochodu i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy.Odwróciłam się w stronę szyby,ale czułam na sobie wzrok chłopaka.

-To co robimy?-zapytał.

-Która godzina?-rzuciłam nie odwracając się.

-Za dziesięć pierwsza.

-Zawieź mnie do domu-oznajmiłam.

-Po co?

Pieprzone klucze!

Chłopak odpalił silnik i odjechał z podjazdu.Jechaliśmy w ciszy,co jakiś czas spoglądając na siebie.

Gdy dojechaliśmy na miejsce.Chłopak wyszedł z samochodu.Nadal pada.Nie chciałam wychodzić.Siedziałam wpatrując się w chłopaka.Wywrócił oczami i otworzył drzwi od mojej strony.

-Na co czekasz?-powiedział cały zmoknięty już.

-Na ciebie-spojrzałam na niego a w moich oczach pojawił się błysk.

Chłopak zagryzł wargę i wpakował się n moje siedzenie zamykając za sobą drzwi.Przeszłam na tyle siedzenie,ciągnąc za sobą chłopaka.Pociągnął mnie delikatnie za nogę sadzając mnie na sobie okrakiem.Wsunęłam dłonie w jego włosy,a jego ręce leżały na moich pośladkach.Z moich ust wydobył się głośny nieopanowany jęk.Blondyn przysunął mnie jeszcze bliżej i złaczył nasze usta.Wsunął mi do ust język i za chwilę zaczęliśmy się siłować.Nim się obejrzałam,leżałam na siedzeniu a on był nade mną.

-Luke?-zapytałam przysuwając go jeszcze bliżej siebie tak,że nasze ciała się całkowicie pokrywały.-Czy przypadkiem między nami nie miało nic nie być?

-Oj zamknij się.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Napisanie rozdziału jest czasochłonne a dodanie komentarza zajmuje kilka sekund xx

czwartek, 30 lipca 2015

6.What do you feel?

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY,BO PADAM JUŻ NA TWARZ A CHCIAŁAM GO DODAĆ.JEŚLI CZYTASZ,ZOSTAW KOMENTARZ BO SIĘ NAD NIM NAPRACOWAŁAM xx


Luke's POV

Po prostu tam leżałem i gapiłem się w sufit,co jakiś czas spoglądając na dziewczynę.Wiem,że była roztrzęsiona.Patrzyłem się na każdy centymetr jej pokoju.Liczne zdjęcia,z rodziną,z Dannym,z jakimiś ludźmi.Ta laska jest niesamowicie wkurwiająca,ale właśnie to jest w niej takie pociągające.Nie pamiętam,kiedy spotkałem dziewczynę o takim charakterze.Wszystkie są raczej podobne i flirtują na każdym kroku.Nie żebym coś do niej czuł,ale mam nadzieję,że to się kiedyś powtórzy.Stwierdziłem,że powinienem iść do domu bo nie wiem kiedy wróci jej matka.Wstałem z miękkiego łóżka najciszej jak potrafiłem,aby jej nie obudzić.Zagryzłem mocno dolną wargę kiedy usłyszałem,że coś mówi.

-Boże,nie-wyjąkała cicho.

-Skyler?-zapytałem szeptem.

Nie odpowiedziała,więc musiała mówić przez sen.Ciekawe co jej się śni.Podszedłem do wyjścia,ostatni raz się  odwróciłem żeby na nią spojrzeć.Poczułem w sercu dziwne uczucie.Zabolało mnie kurewsko to,że jest sama.Jej ojciec zginął w jakimś wypadku,matka ciągle pracuje,a ona udaje oziębłą sukę.Widać po niej,że taka nie jest.Opuściłem jej pokój i już miałem wyjść z domu,aż nagle nogi odmówiły mi posłuszeństwa.Coś mi mówiło żeby przy niej zostać.

-Kurwa,chłopie,co ty odwalasz-powiedziałem łapiąc się za głowę.

Zrobiłem głęboki wdech i wyszedłem.Lepiej,żebym poszedł niż narodziło się między nami coś więcej,nie mogę do tego dopuścić.

Skyler's POV

Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju.Byłam sama.Tylko kiedy on wyszedł skoro jest już 11?Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed komodą.Wzięłam to zdjęcie i uważnie się w nie wpatrywałam.Wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi.Tata i mama dumnie mnie obejmowali,a ja stałam obok szczerząc się jak głupia.

I nagle zawładnęły mną emocje.

Rzuciłam zdjęcie na podłogę.

Zaraz za nim tłukłam każde które wpadło mi w ręke.Szkło latało po całym pokoju a  ja dusiłam się łzami.Opadłam na kolana i spojrzałam na zakrwawioną rękę.Zwijałam się z bólu.

-On miał rację,jesteś jebnięta,Sky-szepnęłam.

Na moje pierdolone nieszczęście ktoś zapukał do drzwi.Nie chciałam otwierać,wiedziałam że to Danny.Walenie było coraz mocniejsze.Poddałam się,otarłam krew o ręcznik i zamknęłam drzwi do pokoju idąc otworzyć.Z każdym krokiem czułam narastającą złość.Stanęłam i otarłam łzy.

-Kto tam?-zapytałam opierając się o drzwi.

-Otwórz-głos był pozbawiony czegokolwiek.

Nie wiem czemu,wykonałam polecenie tajemniczego gościa.

-Musimy pogadać-powiedział Hemmings i wparował do środka.

A to niespodzianka.

-Słuchaj-złapał swoją dłoń-to co wczoraj się wydarzyło,było niczym,nic między nami nie ma.

Zastanowiłam się chwilę.

-Nie chcę,żeby coś było-zmrużyłam oczy.

-To dobrze

Zaśmiałam się ironicznie.

-Możesz już wyjść-powiedziałam i położyłam rękę na klamce.

Blondyn uważnie przyglądał się mojej ręce,więc szybko schowałam ją za siebie.

-Co ty zrobiłaś?-zapytał podchodząc do mnie-pocięłaś się po wczorajszej nocy?

Uniosłam brwi.

-Nie,nie jestem zdesperowaną dwunastolatką,wyjdź-powiedziałam oschle.

Chłopak zawrócił i udał się do mojego pokoju.Próbowałam go zatrzymać,ale był silniejszy.Wszedł do środka i patrzał na miliony kawałków szkła porozwalanych po kątach.Nic nie powiedział.Poszedł do kuchni i wziął zmiotkę a potem po prostu pozamiatał podłogę.Wyrzucił pozostałości po zdjęciach i spojrzał na mnie.

-Jesteś strasznie nerwowa-powiedział kręcąc głową.

-Nie tylko ja-odpowiedziałam.

Oblizał wargi i ponownie spojrzał na świeżą ranę.

-Gdybym był lekarzem,to bym ci to opatrzył jak trzeba,ale że nie jestem,to zrobimy to po mojemu-powiedział i udał się do łazienki,a ja zaraz za nim.

Wyjął z wiszącej szafki bandaż i urwał trochę papieru toaletowego.Ukleknął przede mną i chwycił moją ręke,po czym delikatnie wycierał krew papierem.

-Auu-zacisnęłam zęby-boli.

Zaśmiał się ironicznie.

-Jak się rzuca szkłem po pokoju,to trzeba ponieść konsekwencje-wywrócił oczami.

Parsknęłam śmiechem.

-Robisz to!Masz tiki,Hemmings?-zapytałam.

Chłopak zrobił pytającą minę.

-Co?

-Wywracasz oczami!-nie mogłam przestać się śmiać,choć to nawet nie było zabawne.

-Zamknij się-rzucił,a na jego twarzy w końcu pojawił się uśmieszek.

Wpatrywałam się w niego,bo był tak skupiony,że nawet by nie zauważył.Wycierał każdą kroplę krwi z mojego ciała.

-No proszę,znalazłem twój kolejny nawyk-powiedział nawet na mnie na mnie nie spoglądając.

-To znaczy?-podrapałam się po szyi.

-Przygryzasz wargę,gdy na mnie patrzysz

Matko,jaki wstyd.

Nerwowo spojrzałam w sufit,żeby nie widział mojej twarzy.W końcu wstał i popatrzał na mnie.

-Hej-oblizał wargi-nie przestawaj,to niesamowicie seksowne-puścił mi oczko.

Gdybym się rumieniła,już byłabym cała czerwona.A może jestem?

Luke sięgnął ponownie do szafki i tym razem wyciągnął wodę utlenioną.Nasączył nią wacik i delikatnie ubmył mi rękę,a potem owinął ją w bandaż.

-Dzięki,lekarko-rzuciłam i wstałam z wanny.

Luke's POV

Zaśmiałem się.Nie wiedziałem co mam teraz robić,więc postanowiłem zapytać.

-Co z twoją mamą?

Dziewczyna się skrzywiła.

-Ona żyje,nie?-uniosłem brwi.

-Tak,żyje.Jest w delegacji.-odpowiedziała-Czemu pytasz?

Odwróciłem wzrok.

-Tak sobie

Co miałem jej odpowiedzieć?

Udałem się w stronę drzwi.Chwila,po co ja tu w ogóle przyszedłem?

Bez pożegnania wyszedłem przed dom i wyciągnąłem z kieszeni spodni kluczyki do samochodu.Jednym kliknięciem otworzyłem auto i wsiadłem do środka.Odpaliłem silnik i nagle przybiegła zdesperowana dwunastolatka,a może dzika osiemnastka.

-Luke,musisz mnie podwieźć-oznajmiła mi.

-Nic nie muszę-uniosłem brew i spojrzałem na nią.

-Owszem,tak-wywróciła jak zwykle oczami i pobiegła do domu.

I tak nie miałem nic do roboty,bo chłopacy jeszcze spali,więc zgasiłem silnik i oparłem się wygodnie o siedzenie.

Czekałem.

I czekałem.

I nadal czekałem.

Nagle dziewczyna zajęła miejsce obok mnie.

-Co ty robiłaś?-zapytałem stanowczo.

-Brałam prysznic,musiałam się chyba przebrać,nie?-wyrzuciła ręce w górę jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

-Cokolwiek.-rzuciłem i przekręciłem kluczyk w stacyjce.

Jak na wzięcie prysznica,odnowienie makijażu i przebranie się,i tak poszło jej dość szybko.

Ruszyłem z podjazdu i wyjechałem na drogę.

-Gdzie mam cię podwieźć?-zapytałem nie przestając patrzeć na drogę.

-Najpierw do Starbucks'a,a potem do Dana-powiedziała i oparła głowę o szybę.

-Ale masz wymagania-zaśmiałem się lekko.

Całkowicie zignorowała moją wypowiedź.Jechałem do celu,aż nagle Sky położyła mi rękę na kolanie.Poczułem prąd przechodzący przez moje ciało pod jej dotykiem.

-Boże,Luke!-jęknęła.

Przełknąłem głośno ślinę.Jednym ruchem i jednym słowem pobudziła wszystkie moje zmysły.Zadałem sobie w myślach pytanie:jak kurwa ona to robi?

-Hm?-mruknąłem.

-Nie,wzięłam kluczy a okno jest zamknięte-opadła na siedzenie.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

-Jeśli chcesz,żebym do ciebie przyszedł,to po prostu to powiedz-uśmiechnąłem się łobuzersko.

-Ja nie żartuję-skrzywiła się.

-Ja też nie-ciągnąłem.

Uderzyła mnie w ramię a ja parsknąłem śmiechem.Nie wiem czemu,ale lubiłem się z nią droczyć.Lubię do niej przychodzić i patrzeć jak zmienna jest.Nic do niej nie czuję,ale podoba mi się to w jak niezręcznej jest sytuacji kiedy jestem obok niej.Nawet nie wiem,czy kogoś ma,choć nie sądzę,nie całowałaby się ze mną,chociaż może się mylę.Z zamyśleń wyrwał mnie jej dzwoniący telefon.Przesunęła palcem po ekranie i przystawiła go do ucha.

-Halo?-powiedziała-Co?Chyba żartujesz!Musisz to zrobić akurat teraz?-westchnęła-dobra.

Odsunęła telelefon od ucha po czym przerwała połączenie i schowała go do kieszeni.

-Zmiana planów-oparła głowę na dłoniach.

Spojrzałem na nią.

-Czemu?-zapytałem.

-Bo tak,nie twoja sprawa-burknęła.

Położyłem głowę na kierownicę.

-Jednak moja,bo siedzisz w moim samochodzie i to ja kieruję-powiedziałem i ponownie skupiłem się na drodze.

-Ugh,po prostu zawieź mnie do domu,do Starbucks'a,wysadź mnie,cokolwiek-powiedziała znudzona.

Zastanowiłem się chwilę i skręciłem w jedną z uliczek.

-Gdzie jedziesz?-podniosła się.

-Zobaczysz-powiedziałem.

Nawet nie pytała dalej.Myślę,że tak jak ja nie miała nic do roboty i było jej to obojętne.Jechałem dobrze znaną mi trasą.Gdy dojechaliśmy na miejsce,zaparkowałem na podjeździe i wyszedłem z samochodu.Skyler powtórzyła mój ruch i stanęła tuż obok mnie.

-To twój dom?-zapytała.

-Mhm-mruknąłem.

Otworzyłem drzwi i odsunąłem się,żeby dziewczyna mogła wejść do środka.

-Nieźle urządzone,mieszkasz z mamą?-zapytała rozglądając się dookoła.

-Nie.Wyprowadziłem się z Sydney z własnej potrzeby,mieszkam tu sam.-oznajmiłem jej.

Skyler weszła do salonu,przy którym na widoku była mała kuchnia.Usiadła na kanapie i podniosła kawałek materiału.

Wybuchłem śmiechem.

-No co?Czego się spodziewałaś w domu 18 latka,w którym nie ma mamy?-pokręciłem głową i zabrałem jej z ręki moje bokserki.

Dziewczyna z uśmiechem wywróciła oczami.

Skyler's POV

Czemu to było dla mnie takie słodkie?Przeklnęłam się w myślach.Nie przesadzaj,Sky.

Wstałam z miejsca i zaczęłam krążyć po pokoju.Było tu wiele jego prywatnych rzeczy,jak porozwalane dokumenty,rachunki,chyba zdjęcia i...gitara.

-Grasz na gitarze?-zapytałam i przejechałam po niej palcami.

Chłopak podrapał się po głowie.

-Można tak powiedzieć-rzucił i zajął miejsce w którym przed chwilą siedziałam.

-Dopiero się uczysz?-dopytywałam.

-Tak jakby przestałem-odpowiedział.

Nie ma z nią chyba zbyt dobrych wspomnień.

-Zagrasz coś?-uśmiechnęłam się lekko.

-Skoro tak ci zależy-wzruszył ramionami i wstał po instrument.

Usiedliśmy na kanapie.Chłopak położył ręce jak trzeba i odkaszlnął.

-She's so out of reach, and I'm finding it hard,cause she makes me feel, makes me feel,like I try, like I try, like I'm trying too hard,cause I'm not being me..

Nagle przerwał i szybko odłożył gitarę na miejsce.Skrzywiłam się bo to co właśnie zrobił było strasznie dziwne.

-Coś się..-zaczęłam.

-Nie-przerwał mi-po prostu właśnie dlatego przestałem grać-rzucił.

Poczułam się winna,z niewiadomych przyczyn.Po prostu jakbym namówiła go do czegoś złego.Oblizałam wargi i zatopiłam twarz w dłoniach.Ten chłopak wciąż mnie zadziwia.

-Słyszysz to?-zapytał i podszedł do okna.

Znajomy dźwięk.Bardzo znajomy.

-Leje-powiedział-utknęłaś-zaśmiał się.

Tyle że ja nie chciałam iść.

-O mamuniu,jestem skazana na siedzenie z tobą,w twoim domu?-jęknęłam kłamiąc.

-Chyba,że lubisz przebywać długie dystanse na pieszo podczas burzy.

-Jest burza?-jęknęłam głośno.

Podskoczyłam gdy usłyszałam głośny grzmot i ujrzałam błyśnięcie na niebie.

-To chyba znaczyło tak-rzuciłam przestraszona.

Chłopak zaczął się śmiać.Usiadł obok mnie i zatopił się na wielkiej kanapie.Siedzieliśmy tak w ciszy,gdyby nie te głośne grzmoty,czułabym się niekomfortowo.

-Chcesz do picia?-zapytał.

Kiwnęłam głową.Blondyn wstał z miejsca i poszedł do kuchni,po czym otworzył lodówkę.

-Mam piwo-pokazał zza siebie butelkę-owocowe piwo-zrobił to samo tylko z inną-i mam jeszcze wódkę-zaśmiał się.

-A sok?Woda?Cola?-zapytałam.

-Nie,kranówa tylko,ale nie radziłbym ci jej pić-zagryzł dolną wargę-a cola się skończyła.

Wyjął dwie różne butelki i podszedł do mnie dając mi czerwoną

-Wyluzuj,jest smakowe.Widziałem,że wczoraj je piłaś,po za tym,nie powiem twojej mamie-zaśmiał się i usiadł.Otworzył swoje piwo po czym pomógł mi z moim.

-Nie chodzi o to-spuściłam wzrok-ugh nieważne.

Siedzieliśmy znowu w milczeniu.

Nagle mnie olśniło.

-Mam pomysł!-krzyknęłam i klasnęłam w dłonie.

Luke spojrzał na mnie swoją pytającą miną.

-Pogramy w pytania-przygryzłam wnętrze policzka.

-Chcesz grać w pytania?-podrapał się po szyi-To nudne.

Wykonałam mój tik.

-To zrobimy tak,żeby nie było nudne.-ciągnęłam.

To idealna okazja,aby się dowiedzieć paru rzeczy.

-Dobra,skoro chcesz,to zrobimy tak-zaczął i usiadł na dywanie-zadajemy sobie nawzajem pytania,a gdy któreś z nas nie będzie chciało odpowiedzieć,zdejmuje jedną część garderoby.

Ciekawie,Hemmings.

-Rozbierana butelka?-zaśmiałam się.

-Nie-potrząsnął głową-nie mamy butelki.

Parsknęłam śmiechem i usiadłam na przeciwko niego.

-Ja pierwsza.-oznajmiłam-Czemu się przeprowadziłeś?

Chłopak przejechał dłonią po twarzy.

-Razem z chłopakami postanowiliśmy zmienić szkołę,tamta była chuja warta,w dodatku miałem tam,nienajlepszą opinię.Moja kolej-wziął łyka napoju nie odrywając ode mnie wzroku-czemu tak zareagowałaś na wzmiankę o alkoholu?

Westchnęłam.

-W wakacje za dużo imprezowałam.Parę razy przyszłam pijana do domu,a innych kompletnie nie pamiętam.Miałam małe problemy z umiarem.-oblizałam usta i złapałam za butelkę upijając mały łyk po czym odstawiłam ją na stół.-Jakim cudem znasz położenie tylu miejsc w LA,twój dom jest cały umeblowany i tak dalej?

-Przyjeżdżałem tu dość często,mam tu dobrego kumpla,który zrobił za mnie wiele rzeczy.Don też był już wcześniej kupiony.Czekałem po prostu na dzień,gdy poczuję że mogę w końcu opuścić tamto miasto i przyjechać tutaj.Planowałem to od dłuższego czasu.

Kiwnęłam głową.

-Masz kogoś?-zapytał patrząc na mnie uważnie.

Cholera.To ten moment,gdy muszę trzymać go w niepewności.

Zdjęłam z siebie buty i odstawiłam na bok,zostając w krótkich skarpetkach.

Luke spojrzał na mnie,a potem na buty.Najwidoczniej nie był zadowolony z braku odpowiedzi,ale i tak nigdy ze sobą nie będziemy,więc bez różnicy w sumie.

-Czemu masz takie złe wspomnienia z gitarą?-zapytałam.

Chłopak zrobił to co ja i ściągnął buty stawiając je obok.

To musi być coś poważnego.

-Czemu przyjaźnisz się z Dannym?-rzucił.

-Nie znam po prostu fajnych dziewczyn,takich jak ja-nie chciałam przedłużać-więc padło na chłopaka.

Odgarnęłam włosy z twarzy.

-Kogo z chłopaków lubisz najbardziej?

Hemmings zaczął się śmiać.

-To nie fair!Nie można wybierać w takich sprawach-powiedział wystawiając przed siebie dłoń.

Wruszyłam ramionami.

-Trudno-rzuciłam.

Chłopak ściągnął skarpetki i potrząsnął wolno głową.

-Poczekaj,aż ja ci zadam pytanie.

Zastanowił się chwilę po czym powiedział.

-Bardziej kochasz mamę,czy tatę?-zapytał patrząc mi w oczy.

Gdyby nie to,że jesteśmy w podobnej sytuacji,poczułabym się źle.

-To się nie liczy,Luke!-tupnęłam nogą nie wstając z dywanu.

-Liczy,liczy-zachichotał na moją reakcję.

Zdjęłam skarpetki i poczułam zimne powietrze.

-Czemu wczoraj mnie pocałowałeś?-wyjechałam nagle.

Czemu o to zapytałam?Jestem jebnięta czy jebnięta?Postanowiłam potraktować to na luzie.Oboje napiliśmy się trochę miksturki i ponownie na siebie spojrzeliśmy.

Chłopak wstał z miejsca i zdjął z siebie koszulkę.

Wróć.

Zdjął ją z siebie tak,że nagle pragnęłam zrobić to sama z jego całą odzieżą.

-Jesteś dziewcicą?

Wpatrywałam się w niego przez chwilę.Nie powiem mu,że nie,bo skłamię,a o to chodzi żeby mówić prawdę.Nie powiem też,że tak,bo zmieni do mnie nastawienie.

Spodnie czy koszulka,Sky?

Zdjęłam z siebie obcisłe spodnie zasłaniając się koszulką,co było prawie niemożliwe bo był to ledwo zakrywający pępek top.

-Próbowałeś kiedyś narkotyków?-zapytałam.

-Może-mruknął-tak-dodał szybko i udawał że myśli nad pytaniem dla mnie.

A jednak.1:0 dla ciebie,Dawson.

-Dlaczego naprawdę chciałaś,żebym został u ciebie w domu,po imprezie?-przechylił głowę,bo wiedział że trafił w sedno.

Jęknęłam.

-Mów prawdę,albo oddawaj koszulkę-oblizał wargi-takie są zasady,mała.

1:1.

Zdjęłam z siebie koszulkę zostając w samej bieliźnie.Wypiłam do końca piwo i zastanawiałam się nad pytaniem.

-Co czułeś wczoraj,u mnie?

Luke nie odpowiadał.Myślał bo sam chyba nie wiedział.

-Pożądanie-uśmiechnął się łobuzersko.

Jest dobry.

-Spodobałem ci się,kiedy mnie pierwszy raz zobaczyłaś?

-Mhm-mruknęłam zakłopotana.

Przecież nie zdejmę stanika.

-Zmuszałeś kiedyś kogoś do czegoś?

Przybiłam sobie w myślach piątkę.

Chłopak wstał i zsunął z siebie spodnie zostając w czarnych bokserkach.Było już dość ciemno i jedyne co oświetlało pokój to błyski zza okna.Po prostu siedzieliśmy w samej bieliźnie i gapiliśmy się na siebie.

-Skyler?-powiedział nagle.

-Co?-zapytałam.

-Pociągasz mnie-powiedział i przygryzł wargę.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ




środa, 29 lipca 2015

5.I didn't know,Luke.

-Co masz na myśli?-zrobiłam krok w tył.

-Widzę,że bardzo interesujesz się moją osobą-uniósł brew i zrobił krok do przodu.

Zaśmiałam się ironicznie.

-Chciałbyś-zmrużyłam oczy.

-Czyżby?-uśmiechnął się.

Czemu on raz wygląda jakby miał mnie zabić a za chwilę jak słodki szczeniak?

-Słuchaj-stanęłam bliżej niego-nie jestem pustą dziunią która przy pierwszym spotkaniu rozchyli przed tobą nogi.W ogóle tego nie zrobię nawet przy pięćdziesiątym-zbliżyłam się jeszcze o krok-nie jestem też miła,nie będę zachwycać się twoimi niebieskimi oczami,ani dołeczkami w policzkach,ani tym seksownym kolczykiem w wardze

Kurwa.

-Uważasz,że jestem seksowny?-uniósł brew.

-Po pierwsze-zaczęłam-powiedziałam że kolczyk jest seksowny,nie ty.Po drugie,jeśli już mam cię oceniać,jesteś impulsywny i chyba masz schizofrenie.

Chłopak wybuchł śmiechem.

-Co mam?Schizofrenie?Jesteś jebnięta-powiedział łapiąc się za brzuch.

-Wolę być jebnięta,niż taka żałosna jak ty-wywróciłam oczami.

-Jestem żałosny?Przecież widzę jak reagujesz,gdy mnie widzisz

Tym razem to ja parsknęłam dzikim śmiechem.

-Masz rację-odgarnęłam włosy do tyłu-przyprawiasz mnie o mdłości.

-A ty mnie o napady śmiechu.Jeszcze w życiu nie widziałem tak pyskatej laski

-Jestem wyjątkowa.

-I jebnięta-ledwo powstrzymał śmiech.

Wywróciłam oczami.

-Masz jakieś tiki?-zapytał wciąż szydząc ze mnie.

-Przepraszam?-wykrztusiłam.

-Cały czas kręcisz oczami,to mogą być objawy schizofreni,lepiej uważaj-znowu z jego ust wydobył się rechot.

-Robię to,gdy jestem zirytowana,czyli teraz tobą,idioto-powiedziałam.

-Nieźle ci idzie,jak na taką babusię

Babusię?

-Ta babusia jest podrywana przez więcej chłopaków,niż ty widziałeś w swoim gangsterskim życiu-burknęłam.

-Nie jestem gangsterem,jestem towarzyski-zaprzeczył.

-Jeśli gadasz tak ze swoimi laseczkami,to im współczuję.

-Czyli teraz twierdzisz,że jesteś jedną z nich?

Cholera jasna,nigdy jeszcze nie prowadziłam z nikim tak długiej wymiany zdań.

-Wiesz co?Najlepiej to zabieraj swój tyłek i wróć tam skąd przyjechałeś-syknęłam.

Jego twarz kompletnie pociemniała.

-Nie jesteś moją matką,więc gówno cię obchodzi co robię i gdzie mieszkam

-Ja ci powiem co robisz,manipulujesz ludźmi i robisz z siebie idiotę na każdym kroku.Oh,nie zastąpię ci matki,racja,może wolisz żebym poudawała twojego tatusia?


Chłopak zacisnął pięści.

-Słuchaj kurwa-podszedł do mnie-lepiej zabieraj swoją dupę i zejdź mi z oczu.-ostrzegł mnie.

Potrząsnęłam głową.Nie miałam ochoty ciągnąć rozmowy z takim debilem.

Zeszłam po schodach i zaczęłam szukać drzwi wyjściowych.Byłam zdenerwowana.Po paru minutach znalazłam drzwi i wyszłam nie informując nikogo w środku.Wyciągnęłam telefon z torebki a na ekranie zobaczyłam godzinę prawie dwunastą.Nie zważając na późną porę,szłam przed siebie,prosto do domu.Nagle usłyszałam niski głos.

-Paniusiu,pani poczeka-męski śmiech rozległ się za moimi plecami.

Nie,nie,nie.

Gwałtownie przyśpieszyłam.

-No chodź,zabawimy się trochę-powtórzył.

Głos zaczął mnie doganiać,nim się obejrzałam,biegłam ile miałam sił w nogach.Już prawie zostawiłam go w tyle,ale nagle poczułam szarpnięcie.

Wysoki mężczyzna złapał mnie mocno za ramię,próbowałam wyrwać się z jego uścisku,ale nie miałam wystarczająco dużo siły.Przycisnął mnie do ściany.

-Zostaw mnie,sukinsynie!-krzyknęłam dopóki nie zasłonił mi ust ohydną dłonią

-Ktoś tu jest wyszczekany,przydała by ci się lekcja dobrego wychowania-na jego twarzy pojawił się chory uśmiech.

Z moich oczu zaczęły lecieć łzy,nikogo nie było,nikt nie mógł mi pomóc.Jego ręka zaczęła wędrować pod moją bluzkę,prosto do mojego stanika.Próbowałam go kopać,krzyczeć i pluć,ale nic nie poskutkowało.

-Zostaw ją-usłyszałam dość znajomy głos ,a w sercu poczułam ulgę.

Mimo tego,koleś nadal mnie obmacywał.Tym razem wsadził dłoń pod spodnie,a ja marzyłam tylko o tym,aby to się już skończyło.

-Powiedziałem kurwa,że masz ją zostawić!-chłopak podbiegł i uderzył pięścią w jego twarz kilkakrotnie.

Nie zdejmując kaptura,złapał mnie za rękę.

-Chodź-powiedział stanowczym głosem Luke.

Z moich oczu lały się łzy.Na samą myśl o tym co stało się minutę temu,chce mi się rzygać.

-Za bardzo pyskujesz,mówiłem ci-powiedział i nadal ciągnął mnie za rękę-nie chcesz nawet chyba myśleć,co by się 
stało,gdybym tu nie przyszedł?

Pokiwałam głową.

-A teraz odprowadzę cię do domu,bo chyba nie wiesz,że dziewczynki nie chodzą w nocy same po mieście.-powiedział.

Milczeliśmy całą drogę.Gdy dotarliśmy na miejsce,sięgnęłam do torebki.Był telefon,były gumy,ale nie było kluczy.Jęknęłam głośno.Co teraz?

-Nie mam kluczy-powiedziałam robiąc zawiedziony wyraz twarzy.

Usiedliśmy na trawie,zastanawiając się,jak wejść do środka.

-A okno?-zapytał-jest otwarte?

No tak,okno!

Obeszliśmy dom i poszliśmy do mojego okna,jednak mam szczęście bo było otwarte,a mamy i tak nadal nie było,bo jest w delegacji.

-Podsadzę cię,a ty wsadź rękę i otwórz je szerzej-oblizał wargi i podsadził mnie.

Zrobiłam to co powiedział i wsunęłam się  do środka.

-Dziękuję-powiedziałam i otarłam łzy dłonią.

Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam.Było to chyba po śmierci taty.

-Nie ma sprawy-rzucił i odwrócił się żeby odejść.

Ale nie tak miało być.

-Luke?-pierwszy raz wypowiedziałam przy nim jego imię.

Zatrzymał się i odwrócił.

-Hm?

Przełknęłam ciężko ślinę.

-Wejdziesz do środka?Jestem sama i..nie chcę być teraz sama-oblizałam wargi.

Każda część mnie błagała by się zgodził.

Bez słowa podszedł do parapetu i zwinnym ruchem wszedł do domu,po czym zamknął za sobą okno.Podszedł do łóżka i usiadł na nim.Zrobiłam to samo.Siedzieliśmy w ciszy.

-Chesz coś do picia?-zapytałam chcąc zmienić tą niekomfortową atmosferę.

-Jasne-odpowiedział.

Odkąd pobił tego gościa,ma cały czas taki sam wyraz twarzy.Przeraża mnie to trochę.

Poszłam do kuchni po sok i dwie szklanki a następnie wróciłam do blondyna.Nalałam napoju do naczynia i podałam chłopakowi.Wziął je ode mnie i wstał,po czym podszedł do komody na której stały zdjęcia oprawione w ramki.

-Widzę,że masz dobry kontakt z mamą-powiedział w końcu.

Moje serce oszalało.

-Można tak to ująć.-odpowiedziałam.

Chwycił do ręki najgorsze zdjęcie.To które powinno już dawno być wyrzucone,spalone,zniszczone.

-To twój tata?-zapytał.

Kiwnęłam głową i poczułam ciężką kulę 
w gardle.Nie chciałam żeby ciągnął tą rozmowę.Wolałam,żeby zaczął mnie wyzywać,to było mniej bolesne.

-Jesteś do niego bardzo podobna,gdzie pracuje?Chyba go gdzieś widziałem

Poczułam,że moje nogi są jak z waty.Momentalnie zbladłam.

-On nie żyje-wyjąkałam-to ostatnie nasze wspólne zdjęcie,tuż przed jego wypadkiem.

Do moich oczu zaczęło napływać mnóstwo łez.Nim się zorientowałam,płakałam jak bóbr.Poczułam jego ręce na swoich plecach.Położyłam mu głowę na  ramieniu i mocno go przytuliłam.Potrzebowałam tego,potrzebowałam bliskości drugiej osoby już od dłuższego czasu.

-Czemu najlepsze osoby umierają,a największe chuje wciąż chodzą po Ziemi?-wyjąkałam przez łzy.

Chłopak westchnął.

-Zadaję sobie to pytanie od sześciu lat,Skyler.

Spojrzałam w jego oczy.

-Mój tata odszedł kiedy miałem dwanaście lat-zauważyłam jak nerwowo gryzie wnętrze policzka-dlatego mnie dzisiaj tak wkurwiłaś,gdy nawiązałaś do sprawy ojca.

-Oh,nie zastąpię ci matki,racja,może wolisz żebym poudawała twojego tatusia?

Jezu.

-Przepraszam,nie..-powiedziałam.

-To nie twoja wina,skąd miałaś wiedzieć-przerwał i spojrzał mi w oczy.

Zbliżyłam się do niego tak,że nasze twarze dzieliły jedynie milimetry.

Spojrzałam na jego wargi,a on zrobił to samo.

Nagle złączył nasze usta w pocałunku.Bez zastanowienia pogłębiłam go.

Jęknęłam,gdy jego kolczyk wbijał mi się w dolną wargę.Chłopak przewrócił mnie na plecy tak,że był teraz nade mną.Przyciągnęłam go bliżej siebie.

Oboje tego potrzebowaliśmy.

Potrzebowaliśmy uciec od wspomnień.

Jego usta wędrowały po całym moim ciele,a ja tylko leżałam sparaliżowana pod jego dotykiem,co jakiś czas szarpiąc go za włosy.Cholera.

________________
Czemu wciąż budzi mnie to głupie słońce?Powinnam zasłaniać na noc rolety.Wsadziłam głowę pod poduszkę,chcąc zostać tam na zawsze.

Nagle przypomniałam sobie wydarzenia,które miały miejsce w nocy.

-Luke?-zapytałam.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ