-Co?-wydawało mi się że źle usłyszałam.
-Tak myśleliśmy,czy będziesz sama no i proszę-weszli do środka-jesteś.
Nie wiedziałam czy powinnam zrobić to co powiedział blondyn,czy może wypieprzyć ich z domu.Poszłam do salonu,w którym znajowali się wszyscy chłopcy.Do Caluma i Ashtona dołączyłi Michael i Hemmings.Siedzieli i obżerali się chipsami,które musieli wziąć z szafki w kuchni.
-Żartujesz sobie?-prychnęłam.
-Ja?Lucas Robert Hemmings nigdy nie żartuje.-powiedział nie zwracając na mnie uwagi.
-Nie będzie żadnego melanżu-powiedziałam stanowczo i wyłączyłam im telewizor,na co wszyscy jęknęli jednocześnie.
-No przestań Sky,będzie fajnie-powiedział Michael.
-Nadal jeszcze nie doszłam do siebie po wczorajszym!-krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.
-Już za późno,zaprosiliśmy ludzi.-powiedział Luke i wzruszył ramionami.
Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi,prawie wybuchłam ze złości.Spiorunowałam ich wzrokiem i poszłam do drzwi.Złapałam za klamkę i otworzyłam je.
-Wynoście się z tego domu,nie ma żadnej imprezy-syknęłam.
Kiedy moim oczom ukazał się niewinny dostawca jedzenia,przeklęłam się w myślach.
-Sorry,spodziewałam się kogoś innego-rzuciłam i podałam młodemu chłopakowi banknot.
Patrzył się na mnie jak na skończoną idiotkę.Wzięłam od niego pudełko i poszłam do salonu.Wszyscy się ze mnie śmiali.
-Zamknijcie się,jesteście beznadziejni-wywróciłam oczami i zaczęłam jeść.
-Co to?-Luke przysunął się do mnie tak blisko,że czułam jego oddech.
-Kurczak w sezamie-powiedziałam-chcesz?
Nie chciałam wyjść na niekulturalną,nie pomyślcie sobie czegoś dziwnego.Chłopak zjadł kawałek i nim się obejrzałam,zjedliśmy razem wszystko.
-Ej Calum,wiesz co łączy ciebie i to jedzenie?-rzucił Michael-Oboje jesteście z Chin!Buuum!
Calum się chyba wkurzył.
-Spierdalaj wieśniaku-burknął i rzucił w niego poduszką.
Luke i Ashton zaśmiali się głośno.Nagle ktoś zapukał do drzwi.Znowu.Tym razem na pewno byli to nieproszeni goście,więc poszłam ich wyprosić.Otworzyłam drzwi i momentalnie zbladłam.Przed moimi oczami stał Jake Wortney we własnej osobie.Tak,mój poprzedni chłopak.Starałam się coś powiedzieć,ale nie mogłam wykrztusić z siebie słowa.
-Hej S-uśmiechnął się ukazując jednocześnie rządek białych zębów.
Otrząsnęłam się.
-Czego chcesz?-syknęłam.
-Spokojnie ślicznotko,przyszedłem pogadać.-wzruszył ramionami.
Go do reszty pojebało?
-Jaja sobie robisz?Nie mam zamiaru rozmawiać z takim dupkiem jak ty-burknęłam i już chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem,ale zdążył je przytrzymać.
-Powiedziałem,że chcę pogadać-jego ton głosu był już mniej spokojny.
-Powiedziałam,że gówno mnie to obchodzi.
-Co tu się dzieje?-poczułam lekkie otarcie spodni Luke'a o moją skórę.
Jake zmierzył go wzrokiem po czym zaśmiał się ironicznie.
-Ojjj,Sky-pokręcił głową-z kim ty się puszczasz.
-Wypierdalaj stąd-splunął blondyn.
-Bo co?Zawołasz swoich jebniętych kumpli i mnie pobijesz?-brunet zaczął się śmiać.
-Nie są mi potrzebni-uśmiechnął się i ruszył w jego stronę.
Nim się obejrzałam,zaczęli okładać się pięściami.Chciałam ich rozdzielić,ale nagle przybiegł Michael i pociągnął mnie lekko za rękę.Pokazał mi kiwnięciem głowy,że mam iść do pokoju i sam dołączył się do bójki.
-I żebym więcej cię tu nie widział,pedale-usłyszałam cichy głos Hemmingsa.
Po chwili drzwi głośno się zatrzasnęły,a do pokoju wszedł Luke.Poprawił ręką włosy i otarł zakrwawioną wargę.Był ewidentnie wkurwiony.Wstałam z kanapy żeby do niego podejść.
-Zostaw mnie-powiedział cicho gdy złapałam go za ramię.
Momentalnie go puściłam.Nie mam zamiaru nad nim skakać z powodu małego pobicia.
-Jak temu chujowi na imię?-syknął chłopak siadając na krześle.
Z jego wargi małym strumyczkiem lała się krew.
-Po co ci to?-skrzyżowałam ręce.
-Po prostu odpowiedz-powiedział szybko.
-Jake.
-Wortney?-wtrącił Ashton.
Mruknęłam na tak.
-Skopię mu jutro dupę drugi raz-powiedział blondyn.
-Daj sobie spokój Hemmo-krzyknął Calum z kuchni-to tylko jakiś pajac.
W pokoju nastąpiła cisza.Spojrzałam na zegarek który pokazywał godzinę ósmą.
-Co z tymi ludźmi?-zapytałam.
-Żartowaliśmy,Sky.-Michael poklepał mnie po ramieniu.
Odetchnęłam z ulgą.Nie miałam najmniejszej ochoty wypraszać z domu bandy głupich ludzi ze szkoły.Na samą myśl,że jutro muszę do niej iść zrobiło mi się słabo.Do pokoju wszedł Calum z butelką piwa,które najprawdopodobniej wziął z mojej lodówki.
-Dobre?-zapytałam opierając się o jego ramię.
Odwrócił się w moją stronę i z wypełnionymi alkoholem ustami uśmiechnął się szeroko.
-Chcesz trochę,Sky?-zapytał uderzając mnie swoim tyłkiem.
Odleciałam na drugi koniec pokoju.Parsknęłam śmiechem i poszłam do kuchni po napój bogów.Przed wami,piwo smakowe,czyli najlepszy napój świata.Wyjęłam cztery butelki i zaniosłam chłopakom.Michael jednak odmówił,bo prowadził.Wzruszyłam ramionami i odniosłam jedno piwo z powrotem do lodówki.Otworzyłam swoje i napiłam się trochę,po czym zajęłam miejsce obok Luke'a.
-No rozchmurz się-szturchnęłam go w ramię.
Chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
-Nie to nie-prychnęłam i odwróciłam się do niego plecami,zaczynając rozmowę z Ash'em.
___________
-A Calum biegał goły po domu,gdy nagle weszła matka Ashtona-powiedział Michael przez łzy śmiechu.
Bardziej niż ich opowieści,śmieszyli mnie oni sami.Pokochałam śmiech Michaela,uśmiech Caluma,głos Ashtona..i nawet humorki Luke'a.Udawał wkurzonego po zainstniałej sytuacjii,ale i tak co jakiś czas śmiał się pod nosem.
-Sky,gdzie jest twój pokój?-Calum wstał nagle.
Pokazałam mu drogę i czekałam aż rzuci się na drzwi.Wszyscy trzej wpadli do pokoju i słyszałam tylko ich śmiechy i krzyki.Spojrzałam na Hemmings'a opierającego łokieć na oparciu kanapy.Odwróciłam się znowu i zatrzymałam wzrok na zdjęciu taty.Poczułam ciarki na ciele,gdy dłoń blondyna spoczywała na moim nagim udzie.Przełknęłam ciężko ślinę,ale nadal wpatrywałam się w ramkę.Gdy jego ręka zaczęła jechać wyżej,zacisnęłam nogi i spojrzałam na niego wielkimi oczami.Zaczął przybliżać się do mnie,aż nagle do pokoju wpadł Calum w stringach na głowie,Ashton ubrany w sukienkę i Michael z moim kotem na ramieniu.Biegali po pokoju jak małe dzieci i mówili przypadkowe słowa.Zwróciłam na nich szczególną uwagę,gdy moje majtki wylądowały na mojej twarzy.
-To nie jest śmieszne,idioci-powiedziałam stanowczo-ja się nie śmieję z waszych gaci!
Wszyscy łącznie z Hemmings'em wybuchli śmiechem.
-Bo my nie nosimy stringów,kotku-poczułam ciepłe powietrze na szyi,przez bliski kontakt z blondynem.
Uśmiechał się zalotnie a reszta chłopaków nadal śmiała się z Bóg wie czego.
-Śmiejcie się z mojej bielizny,noście moje sukienki-podbiegłam do Michaela-ale kota zostawcie w spokoju-zdjęłam przestraszonego Choco z jego ramienia i postawiłam na ziemi.
Zwierzak uciekł do mojego pokoju,a Mikey zrobił smutną minę.
-Obejrzyjmy jakiś film-jęknął znudzony Luke.
-Może,Hancock?-zapytał podekstytowamy Irwin.
Wszyscy się zgodzili,więc podłączyłam laptopa do telewizora i włączyłam film.Okazało się,że była już prawie dwunasta w nocy.Wtuliłam się w poduszkę i starałam się skupić na filmie.
_____________
Obudziłam się lekko zdziwiona,dlaczego śpię na kanapie w salonie i rozejrzałam się zaspanymi oczami po pokoju.Nagle sobie przypomniałam,że oglądaliśmy film.Wszyscy spali,wszyscy,po za Calumem i mną.Nie było go tutaj.Spojrzałam jeszcze raz na chłopców i podniosłam się najciszej jak mogłam po czym ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.Złapałam za klamkę i poczułam chłód za całym ciele.Usiadłam obok Caluma,który palił papierosa.
-Nie wiedziałam że palisz-powiedziałam.
-Czasem-zaśmiał się i wyciągnął przede mnie paczkę Malboro.
Złapałam za jednego papierosa i wzięłam od bruneta zapalniczkę.Złamałam go na pół,a ogień schowałam do kieszonki.
-Myślałem że chcesz go..-zaczął.
-Kiedyś mi podziękujesz.-powiedziałam i poklepałam go po plecach.-Skończ palić i chodźmy do środka-dodałam.
Wyrzucił papierosa i poszliśmy do domu.
-Sky,masz jakieś plany na ferie?-zapytał cicho Cal.
-Nie sądzę-wymamrotałam i położyłam się na miękkim dywanie.
Chłopak kiwnął głową i położył się na dużej kanapie obok Ashtona.Po paru minutach chyba znowu zasnął,bo nie reagował na to jak go cicho wołałam.
Nie mogłam zasnąć,więc poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam album ze zdjęciami.Przeglądałam każdą stronę i ogromnym smutkiem i żalem.Było mi cholernie przykro,że tata mnie zostawił.Zawsze mnie rozumiał,nigdy na mnie nie krzyczał,i dzięki niemu spełniłam wiele marzeń.Zauważyłam zdjęcie z Disneylandu,w którym miałam szesnaste urodziny i nagle zaczęłam cicho płakać.Widok naszej dwójki w uszach Mickey Mouse był przesadą.Nie zdarza mi się płakać zbyt często,ale dzisiaj był jeden z tych dni.Kolejne łzy spływały po moich policzkach,a ja wszędzie widziałam tatę.Szybko się otrząsnęłam,gdy łóżko ugięło się obok mnie.Znowu poczułam dłoń na swoim udzie.Nie chciałam podnosić głowy.Wiedziałam,że byłam cała zapłakana,w dodatku zmęczona i wyglądałam strasznie.
-Spójrz na mnie-powiedział znajomy głos.
Wykonałam niepewnie polecenie i ujrzałam piękne niebieskie oczy.Luke wyjął mi z rąk album i delikatnie położył go za siebie.Przytulił mnie do siebie,a mi przypomniał się dzień,gdy rozmawialiśmy pierwszy raz o naszych ojcach.
-Tęsknie za nim-wyjąkałam.
-Wiem,Sky-odetchnął ciężko-ale on nie chciałby,żebyś teraz płakała.
-Po prostu nie mogę zrozumieć,czemu to akurat on musiał wpaść na jakiegoś idiotę za kółkiem-zaczęłam znowu szlochać.
Chłopak tylko pogłaskał mnie po głowie i nie odezwał się ani słowem.Gdy w końcu się uspokoiłam,podniósł kciukiem mój podbródek żebym spojrzała mu w oczy.
-Skyler,muszę ci coś powiedzieć-powiedział przygryzając wargę.
-Co takiego?-zapytałam cicho.
-Chyba zaczynam coś do ciebie czuć.