Złapałam się za głowę i oparłam o szafkę obok drzwi.Mój strach przerastał najwyższe budynki Nowego Yorku,więc całe moje dotychczasowe opanowanie odeszło wraz za niebieskookim chłopakiem.Impreza imprezą,na niejednej byłam.Problem tkwi w tym,że pomimo mojego dystansu do wszystkiego,nie chciałabym uprawiać seksu z tak podejrzanym gościem,którego ledwo znam.Na samą myśl przeszły mnie dreszcze i poczułam mdłości.Prawie zeszłam na zawał,gdy do domu wpadła mama z dwoma,wypakowanymi reklamówkami EKO.
-Cholera,kobieto,chcesz mnie zabić?!-krzyknęłam i złapałam się za pierś,bo o mały włos mi serce nie wyskoczyło.
Ona również krzyknęła,gdy zobaczyła mnie przy szafce.
-Ja ciebie?To ty stoisz przy samych drzwiach Skyler!-reklamówki z najróżniejszymi produktami leżały na podłodze.
Wywróciłam oczami i schyliłam się,żeby pozbierać kolorowe opakowania.Złapałam za banany,płatki,mleko i wrzuciłam je do papierowej torebki.Moją uwagę przyciągnęło czarne,małe pudełeczko.Szybko chwyciłam je w dłoń i przystawiłam mamie pod sam nos.Kobieta się lekko zarumieniła i skrzywiła twarz.
-Co to ma być?-zapytałam oburzona.-Gumki?
Wyrwała mi z rąk pudełeczko i wrzuciła do swojej reklamówki.
-Lepiej powiedz,że wystraszyłaś się tego,co powiedziałam ostatnio przy śniadaniu i kupiłaś je z myślą o mnie i jakimś miłym chłopcu-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Dziecko,mam trzydzieści sześć lat,nie dwanaście,ani nie sześćdziesiąt.Nie jesteś jedyną osobą w tym domu,która współżyje seksualnie.
-Naprawdę?Chyba nie chcesz mi powiedzieć,że sypiasz z tamtym gościem?-prychnęłam.
Byłam po prostu zirytowana.Jest młoda,rozumiem ją.Zazwyczaj była ona dla mnie bardziej jak przyjaciółka,choć miewała też swoje chore wymysły.I właśnie chyba w tym jest problem,było mi po prostu przykro,że nie powiedziała mi że z kimś kręci.Zawsze gadałyśmy o takich rzeczach.I dlaczego ona jest taka pewna,że straciłam już dziewictwo?
-Jestem dorosła,ja nie mieszam się w twoje życie towarzyskie,ty nie mieszaj się w moje.-powiedziała stanowczo i pozbierała resztę produktów,po czym zaniosła je do kuchni.
Poszłam do swojego pokoju i kopnięciem zamknęłam z sobą drzwi.Złapałam za butelkę wody i opróżniłam ją co do kropelki.To zabawne,że nawet nie zauważyła że nie ma mnie w szkole.Po długich poszukiwaniach znalazłam swój telefon.Był całkowicie rozładowany.Wygrzebałam z szuflady ładowarkę i podłączyłam ją do telefonu,a drugą końcówkę wczepiłam do gniazdka.Po paru minutach telefon się włączył,a na ekranie ujrzałam milion powiadomień,przychodząch jedno po drugim.Twitter,Facebook,SMS'y i nieodebrane połączenia od...Dana.Dzwonił do mnie dziesięć razy i wysłał mi pięć wiadomości.Zabije mnie.
Od:Danny kutas
Odbierz telefon,cholera,tak to jest czekać aż zadzwonisz
Od:Danny kutas
Możesz odpisać
Od:Danny kutas
Kurwa mać Sky,czemu twój numer jest nieosiągalny
Od:Danny kutas
ODDZWOŃ
Od:Danny kutas
Zabiję cię,jak się nie pojawisz jutro w szkole,przysięgam.
A nie mówiłam?Poćwiartuje mnie i zakopie w swoim ogrodzie.Szybko kliknęłam odpowiedz i zaczęłam pisać.
Do:Danny kutas
Przepraszam,przyjedź do mnie po szkole,wszystko ci wytłumaczę x
W międzyczasie postanowiłam wziąć prysznic.Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny.Czułam ogromną ulgę,gdy ciepłe kropelki wody toczyły gonitwę na moim ciele.Stałam tam już dobre dziesięć minut,i kiedy przypomniałam sobie marudzenie mamy o bardzo wysokie rachunki za wodę,zakręciłam ją i stanęłam przed lustrem.Mój ręcznik był w praniu,więc okryłam się jakimś innym,który ledwo co zasłaniał moje pośladki.wyszłam z łazienki i głośno krzyknęłam.
-Cholera!-wydarłam się tak,że ręcznik prawie mi spadł.
Na moim łóżku siedział Danny i jakby tego było mało,bawił się moim telefonem.Szybko ruszyłam w jego kierunku i wyrwałam mu z ręki urządzenie,jedną ręką dokładnie trzymając jedyne okrycie jakie miałam teraz na sobie.
-Ty serio masz sklerozę-parsknął śmiechem-całkowicie o mnie zapominasz,a potem mi każesz przyjść,tyle że teraz też zapomniałaś
-Nie zapomniałam!Tylko nie sądziłam że zjawisz się tutaj w piętnaście minut!
-Mam już trzy powody żeby być na ciebie wściekły,trzeci to to,jak masz mnie zapisanego w telefonie-wywrócił oczami.
Gnojek.
-Masz tupet,wiesz?-rzuciłam i podeszłam do szafy.
Wyjęłam z niej luźną koszulkę i dżinsowe spodenki.Złapałam za świeżą bieliznę,po czym znowu zniknęłam w łazience.Przebrałam się i wróciłam do chłopaka.Usiadłam obok niego,właściwie to położyłam się obok niego,i gapiłam się w sufit.Nie byłam pewna czy warto mówić mu wszystko.
-Powiesz mi czemu nie zadzwoniłaś,frajerko czy będziesz się tak gapić w ten sufit?-burknął.
-Po prostu-wzięłam głęboki oddech-po prostu musiałam wyjaśnić parę spraw z Hemmingsem,a potem rozładował mi się telefon i zasnęłam,tyle-wzruszyłam ramionami.
-Miałaś się od niego odizolować-wstał lekko zdenerwowany-mówiłem ci.
-Nie możesz mi mówić co mam robić,Danny
-Czy ty kurwa naprawdę tego nie widzisz?!-nagle stracił nad sobą kontrolę.
-Czego?-zapytałam zmieszana.
Chłopak tylko patrzył na mnie w ciszy.Pokręcił zawiedziony głową i opuścił mój pokój.Zerwałam się na nogi i pobiegłam za nim.
-Dan,czekaj,cholera-próbowałam być spokojna.
Złapałam go za ramię.
-Daj mi coś powiedzieć-powiedziałam błagalnym tonem.
-Nie chcę cię słuchać,serio-powiedział oschle-po prostu zadzwoń do pana z kolczykiem i powiedz żeby to on się o ciebie troszczył,jego może bardziej docenisz.
Po tych słowach chłopak zniknął za drzwiami zostawiając mnie samą.Poszłam zrezygnowana do pokoju i odtwarzałam w myślach naszą wymianę zdań.Często się kłociliśmy,ale szczególnie zainteresowało mnie jedno zdanie.Nie wiedziałam co miał na myśli,mówiąc "czy tego nie widzę".Racja,Luke jest trochę dziwny,może ma trudny charakter,ale nie widzę nic a nic,co byłoby aż tak straszne.Nagle w drzwiach stanęła mama.
-Wychodzę o siódmej z koleżankami,bądź w domu i pilnuj Choco,bo ostatnio dziwnie się zachowuje.Wrócę jutro.-powiedziała i zakładając sobie kolczyki.
-Czemu jutro?
Tak dla sprostowania,Choco to mój kot.
-Przestań zadawać tyle pytań,Skyler.
Sięgnęłam po mojego laptopa i włączyłam go.Moim oczom ukazało się zdjęcie z Dannym.Było zrobione chyba z roku temu,na obozie w Hiszpanii.Ubrani w stroje kąpielowe,staliśmy nad niebieską wodą i śmialiśmy się.Dan dawał mi buziaka w policzek a ja miałam zarzucone ręce na jego szyi.Starałam się przypomnieć sobie dokładniej ten dzień.Pamiętam,że był to chyba nasz ostatni dzień tam,że było strasznie gorąco..i nawet
-Sky..kocham cię-powiedział trochę niepewnie.
-Też cię kocham głuptasie-zaśmiałam się i szarpnęłam go za ramię,jak najszybciej chcąc iść się wykąpać.
Po za tą krótką rozmową nie pamiętałam zbyt wiele.Tylko to,że kłóciliśmy się o to,kto pierwszy dobiegnie do hotelu.Dziecinne?Skąd.Kliknęłam na ikonkę internetu i włączyłam Twittera.Jak zwykle straciłam masę czasu na siedzeniu i przeglądaniu portali społecznościowych.W międzyczasie posprzątałam pokój śpiewając wszystkie piosenki,które leciały z laptopa i wypiłam z dwadzieścia litrów wody.Kac to skurwiel.Gdy upchnęłam ostatnią rzecz do szuflady,usłyszałam dźwięk zatrzaskujących się drzwi,co znaczyło że mama już wyszła.Zapowiada się więc wieczór z Choco i Pretty Little Liars.Poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia czegoś do jedzenia.Na nic nie miałam ochoty,nie na to co było w lodówce.Pobiegłam do pokoju po telefon i zamówiłam chińszczyznę.Po złożeniu zamówienia,poszłam do salonu i rozsiadłam się na ogromnej kanapie.Włączyłam kolejny odcinek i skupiłam się całkowicie na oglądaniu.
_________
Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi,pobiegłam do nich z prędkością geparda.Otworzyłam je uradowana i sięgnęłam po portfel z szafki.Już chciałam zapłacić,aż nagle spadł mi on z wrażenia na podłogę.
-Hej Sky-powiedział Ashton.
-Hej..Ashton-uśmiechnęłam się niepewnie.
-Kurwa Ash,zbiłem doniczkę,ona mnie zajebie-głupkowaty głos Caluma dobiegł do nas z tyłu domu.
-Ona to słyszy-parsknęłam śmiechem.
-Mogę wejść?-zapytał opierając się o drzwi.
Pokiwałam głową i otworzyłam szerzej drzwi.Po chwili przybiegł Calum.
-Sorry,ale ona na mnie spadła,Sky!-powiedział unosząc przed siebie dłonie w geście obronnym.
-Tak,tak Calum.Daj sobie spokój,moja matka ma ich więcej.-wzruszyłam ramionami i zaprosiłam go do środka.
Zamknęłam za nami drzwi i poszłam do salonu.
-Co was do mnie sprowadza chłopcy?-zapytałam zakładając nogę na nogę.
-Nuda-rzucił Cal.
-Nie będę was zabawiać.
-Nie musisz.
-Gdzie Michael?
-Z Lucasem-sięgnął po pilota i włączył mecz.
-Oh,rozumiem.
Na samo słowo Lucas poczułam mrowienie w brzuchu.Ashton i Calum nie odrywali wzroku od dużego telewizora.
-Nie macie w domu telewizji?-zmarszczyłam brwi.
-Mamy,ale nie chciało nam się oglądać w dwójkę-powiedział Irwin.
-Kto powiedział,że chcę oglądać spoconych facetów biegających za piłką?
-Nie musisz,wystarczy że tu jesteś.
Naprawdę nie rozumiałam ich toku myślenia.
-Po za tym,powinnaś się nimi zachwycać,bo to piłkarze,a laski kochają piłkarzy-Ashton rozłożył się wygodnie.
-Wolę oglądać koszykarzy-powiedziałam patrząc w kolorowy ekran.
-Jak Luke-Calum puścił mi oczko.
Nie wiedziałam tego,naprawdę.
-Nie wiedziałam nawet,że Luke lubi kosza.-próbowałam się jakoś usprawiedliwić.
Oboje wydali z siebie głośne "mhm".Nagle usłyszałam pukanie do drzwi,więc znowu pobiegłam do nich z prędkością światła.Umierałam z głodu.Modliłam się,aby moim oczom ukazał się dostawca jedzenia,ale jak zwykle musiało być inaczej.
-Oo-powiedziałam szczerze niezaskoczona ich widokiem.
-Przebieraj się,robimy melanż.-powiedział blondyn uśmiechając się zalotnie.
Świetny blog! Czekam na Next ^^
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńCudny <3 kiedy kolejny? :)
OdpowiedzUsuń