wtorek, 4 sierpnia 2015

8.What are you doing here?

Rozdział niesprawdzony,przepraszam.Zostaw po sobie komentarz,buzii x

Gdy jego ręce zaczęły wędrować pod moją bluzkę,pociągnęłam go lekko za włosy.Chłopak nagle oderwał się ode mnie i usiadł.Oparł czoło o dłoń i oddychał ciężko.Znowu to zrobił,znowu jest dziwny.

-Wszystko w porządku?-zapytałam i również się podniosłam.

Chłopak potrząsnął głową.

-Nie,Skyler.Nic nie jest kurwa w porządku-syknął i wysiadł z auta trzaskając za sobą drzwiami.

Co ja zrobiłam?

Wyszłam z samochodu i pobiegłam za nim.Byliśmy pod jego domem o czym nawet nie miałam pojęcia.

-Luke,czekaj!-darłam się.

Na marne bo chłopak szedł przed siebie i nie zwrócił nawet uwagi na moje krzyki.Nagle stanął i wplątał dłonie we włosy.Zatrzymałam się parę metrów za nim.

Dość.

-Możesz mi kurwa odpowiedzieć na pytanie?!-powiedziałam stanowczo.

-Nie-syknął.

Odetchnęłam ciężko.

-Wiesz co?Mam cię dość.Przez parę dni widziałam twoje liczne wcielenia,i mam już dosyć-rzuciłam i odwróciłam się na pięcie.

Co z tego że lało a ja nie miałam gdzie iść.Szłam mijając domy w których gdzieniegdzie były zapalone światła.Znowu idę sama,jeśli znowu ciś się stanie,nie wyjdę już z domu.Potrząsnęłam głową żeby wygonić złe myśli z mojej głowy.Nagle zauważyłam pierwszy samochód tej nocy.Ochlapał mnie,więc teraz wyglądałam kompletnie przerażająco.Za chwilę samochód zaczął cofać i otworzyła się w nim szyba.

-Nie jestem dziwką-burknęłam i przyśpieszyłam.

-A ja lesbijką-zaśmiał się głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam ładną brunetkę za kierownicą.

-Wsiadaj,podwiozę cię-zaproponowała.

Auto było puste,więc bez zastanowienia wsiadłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.

-Jestem Pheifer-podała mi dłoń.

-Skyler-powtórzyłam jej gest i zapięłam pas.

-A więc Skyler,co robisz o tak późnej godzinie,w deszcz,w tej okolicy?-zapytała i ruszyła.

-Ugh,długa historia.-pokręciłam głową.

-Rozumiem,gdzie mam cię zawieźć?

No i co ja mam jej powiedzieć?

-Właściwie to...zawieź mnie do Starbucks'a.

-Dobra,ale..skąd wracasz?-dopytywała.

-Pokłóciłam się z takim jednym i chyba się domyślasz co dalej-powiedziałam.

Brunetka kiwnęła głową.Jechałyśmy dalej w ciszy co jakiś czas uśmiechając się do siebie.Mam wrażenie,że dziewczyna uśmiechała się,bo wyglądałam niesamowicie komicznie.Byłam cała mokra,mój makijaż był rozmazany,a moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.Zastanawiało mnie jedno,dlaczego Luke tak dziwnie się zachował?Czy ja coś do zrobiłam nie tak?Pytania przewijały się przez moją głowę,aż w końcu dojechałyśmy na miejsce.Padało już tylko delikatnie.Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do pustego pomieszczenia,które na moje szczęście było czynne 24/7.Podeszłam do lady i zamówiłam dwie średnie latte z karmelowym syropem.Podałam kasjerce pieniądze i oparłam się ze zmęczenia.Gdy kobieta skończyła robić zamówienie,wzięłam od niej dwa kubki i poszłam do Pheifer.Usiadłyśmy przy jednym ze stolików.

-Mam nadzieję,że lubisz karmelowe-zachichotałam.

-A kto nie lubi karmelowego latte?-zaśmiała się i upiła mały łyk.

-Co robiłaś o tej porze w samochodzie?-zapytałam malując na białym kubku wymyślone wzory.

-Wracałam od koleżanki-wzruszyła ramionami.

W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową.Ciekawe ile ma lat.

-Gdzie chodzisz do szkoły?-zdecydowałam zapytać.

-La Villa High School.-powiedziała-A ty?

-Też-uśmiechnęłam się.

-Ostatnia klasa?

-Tak,ty też?

-Tak

Obie parsknęłyśmy śmiechem na tą szybką wymianę zdań.Przypomniałam sobie,że muszę wrócić do szkoły.Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego dzwoniącego telefonu.Kto normalny dzwoni o tej godzinie do kogoś?Kto?Wyjęłam telefon i odebrałam go.

-Halo?-zapytałam.

Nie znałam tego numeru.

-Skyler?-usłyszałam po drugiej stronie.

-Nie,Święty Mikołaj-rzuciłam z sarkazmem.

-Gdzie jesteś?

-Danny?-zmarszczyłam brwi.

-Gdzie jesteś,kurwa Sky?-w jego głosie można było wyczuć zaniepokojenie.

-W Starbucks'ie.

-Co ty do cholery robisz o drugiej w nocy  w Starbucks'ie?!-krzyknął.

-Długa,popieprzona historia.Co chcesz?

Olał mnie.Nie miał dla mnie czasu więc teraz zrobię to samo.

-Stoję pod twoim pierdolonym domem i walę do drzwi,nikt nie wie gdzie jesteś i nawet nie raczysz się usprawiedliwić!

-Przestań zachowywać się jak moja matka,zaraz będę,czekaj tam na mnie-burknęłam i nie czekając na jego odpowiedź,rozłączyłam się.

Pheifer spojrzała na mnie pytająco.

-Wszystko dobrze?-zapytała krzywiąc się.

-Tak,mogłabyś odwieźć mnie do domu?-jęknęłam.

Kiwnęła głową i obydwie wstałyśmy z miejsca.Złapałyśmy za kubki i opuściłyśmy kawiarnię,po czym wsiadłyśmy do samochodu.Zapięłam pas  i wzięłam od brunetki jej kubek a potem postawiłam go w przeznaczonym do tego miejscu.Podałam jej adres domu i oparłam się wygodnie o siedzenie.

-Naprawdę bardzo ci dziękuję-powiedziałam nagle przerywając panującą w aucie ciszę.

-Drobiazg-uśmiechnęła się lekko.

Gdy ujrzałam swój dom,a pod drzwiami mojego przyjaciela,odpięłam pasy i zwróciłam się w stronę dziewczyny.

-Mam nadzieję,że jeszcze się zobaczymy-rzuciłam.

-W szkole pewnie na siebie wpadniemy-uśmiechnęła się ciepło-dzięki za kawę.

Odwzajemniłam uśmiech i pobiegłam w stronę domu.Dziewczyna już odjechała,a w okolicy znowu panowała błoga cisza.

-Danny..-zaczęłam.

Chłopak podniósł się z podłogi.Jego wyraz twarzy nie należał do najmilszych,więc go przytuliłam.Objął mnie mocno i pogłaskał po głowie,jak własną córkę lub swoją dziewczynę.

-Dobra otwieraj drzwi bo już mnie nogi bolą-wywrócił oczami.

Ops.

-Jest problem-podrapałam się po szyi-nie mam kluczy.

Chłopak uniósł brew.

-Żartujesz?

-Nie-westchnęłam.

Usiedliśmy na schodach i zastanawialiśmy się jak wejść do domu.Przysunęłam kolana do twarzy i oparłam na nich brodę.

-Czekaj no-zaczęłam-czy ty przypadkiem nie masz zapasowego klucza od mojego domu w samochodzie?Nadal go od ciebie nie zabrałam!

Wstaliśmy z zimnej powierzchni i udaliśmy się do jego samochodu.Chłopak otworzył go jednym kliknięciem i zanurzył głowę w schowku.Wyjął płytę Guns N' Roses,ścierki,jakiś płyn,dokumenty,aż nagle na jego dłoni znalazł się klucz.Odetchnęłam z ulgą i wyrwałam mu go,po czym pobiegłam do domu.Wsadziłam go w zamek i przekręciłam go dwa razy.Złapałam za klamkę i w końcu weszłam do środka.Zdjęłam buty i oparłam się o szafkę przy wejściu.Gdy Dan wszedł do środka.Zamknęłam za nami drzwi i poszliśmy do mojego pokoju.Przebrałam się w luźne ubrania i walnęłam się na łóżko.

-Teraz wszystko mi opowiedz-powiedział kładąc się obok mnie.

Westchnęłam.

-Na tej imprezie,łaziłam w tą i z powrotem w poszukiwaniu Caluma,Asha i Mike'a.Miałam z nimi do pogadania.Potem miałam ostrą wymianę zdań z Hemmingsem,więc byłam wkurzona i wyszłam.Potem dobierał się do mnie jakiś facet...

-Co?-chłopak gwałtownie się podniósł.

-..i przyszedł Luke.Walnął go parę razy,poszliśmy do mnie.Rano się obudziłam,potłukłam zdjęcia,zraniłam się trochę-pokazałam na rękę-potem był znowu Luke,potem mieliśmy się spotkać,ale ty wszystko zepsułeś,byłam u niego,potem u Caluma jadłam makaron,potem pojechaliśmy do Luke'a,tak jakby się pokłóciliśmy o nic,poszłam do domu i podwiozła mnie Pheifer,kupiłam kawę i przyjechałam tutaj,do ciebie.-powiedziałam szybko.

-To była najkrótsza,najdłuższa historia jaką słyszałem-wytrzeszczył oczy-boże Skyler,to wszystko działo się w ciągu 3 dni,kiedy nawet nie znałaś dobrze Luke'a i jego paczki,nie sądzę żeby to wszystko było dobrym pomysłem,prawie zostałaś zgwałcona!-krzyknął zdenerwowany i ustał na podłodze chodząc nerwowo po pokoju.

Pokręciłam głową.Wszystko jest chore i nie ma sensu.Po prostu nie ma,najmniejszego pierdolonego sensu.

-Koniec z tym-powiedział łapiąc się za głowę-jutro..to znaczy dzisiaj w szkole,powiem Hemmingsowi żeby wraz ze swoją bandą trzymał swoją blond dupę z dala od ciebie.-oznajmił i zrobił kamienną twarz.

-Nie lubisz ich?-zapytałam spokojnie.

Nie wiem skąd się znają,czy się lubią,co jest między nimi.W dodatku on i Luke chyba za sobą nie przepadają.Od paru dni,w sumie odkąd mama wyjechała,moje życie jest całkiem inne.Spokojniejsze,ale więcej się w nim dzieje.Walnęłam się w głowę kiedy zdałam sobie sprawę,że moje myśli prowadzą do nikąd.

-A jak myślisz?-syknął.

Naprawdę nie wiem,co się z nim dzisiaj dzieje,ale jest całkiem całkiem inny.

-Luke to pieprzony dupek z przekłutą wargą,tyle ci tylko o nim powiem-spojrzał na mnie-najlepiej trzymaj się od niegp z daleka,zanim będę musiał siedzieć tutaj do nocy i jeść z tobą litry lodów,bo będziesz miała złamane serce.

Uniosłam brew.

-Nie jestem romantyczką,nie lubię romantycznych filmów,kwiatów,czekoladek,wypadów do kin i innych gówien-przewróciłam oczami.

-Ale nadal jesteś dziewczyną Dawson!Wystarczy jakiś chuj który się tobą pobawi,żeby sprawić że będziesz większą suką niż byłaś!-krzyknął mi prawie w twarz.

A może to ze mną jest coś nie tak?Wydaję mi się,że jestem milsza niż zwykle.Po prostu częściej mi się to zdarza ostatnio.Patrzałam w jeden punkt w moim pokoju.

-Skoro już powiedziałem ci to,może niedługo ci to wyjaśnię.Teraz idę do domu,bo na samą myśl że muszę iść niedługo do szkoły kurwica mnie bierze.-rzucił i opuścił dom lekko trzaskając drzwiami.

Byłam niemalże pewna,że coś pomiędzy nimi zaszło.Nawet nie zapytałam go dlaczego dzwonił z innego numeru.Jedyne o czym marzyłam,to w końcu się wyspać.Niestety nie było mi to pisane,nie dziś.Przykryłam się kołdrą po szyję i odpłynęłam w krainę snów.



-Wybieraj,Sky,on albo ja!-krzyknął.

Podeszłam bliżej niego,aby pokazać mu że to on jest ważniejszy.Jednak głos w mojej głowie pragnął czegoś innego.Pragnął imprez,procentów we krwi,adrenaliny i starej dobrej Skyler Marilyn Dawson.Szybko zmieniłam kierunek i podeszłam do chłopaka obok.

-Mam dość,chcę z powrotem moje życie-szepnęłam.

-Dostaniesz to,a nawet lepsze.

________

Otworzyłam oczy i spojrzałam zaspanymi oczami na zegarek stojący na nocnej szafce.Była szósta rano,więc miałam jeszcze sporo czasu.Próbowałam dokładniej przypomnieć sobie mój sen,lecz wiedziałam tylko,że był bardzo realistyczny.Usłyszałam ciche śpiewanie jednej z moich ulubionych piosenek,co oznaczało że ktoś jest w domu.Naciągnęłam koszulkę na swoje uda,które były całkowcie odkryte i otworzyłam drzwi.Stawiałam krok za krokiem po ciemnobrązowych panelach.Bose stopy źle reagowały na chłód,więc przyśpieszyłam.Wyjrzałam zza ściany i ujrzałam mamę smażącą naleśniki.Była w znakomitym humorze,co wnioskuję po idealnie przygotowanym śniadaniu-chyba dla mnie.

-Mama?-zapytałam jakbym nie była na pewna.

Kobieta odwróciła się i szeroko uśmiechnęła na mój widok.Podeszłam do niej i przywitałam ją całusem w policzek,po czym usiadłam na wysokim stołku.

-Jak było?-zapytała uśmiechnięta.

Ledwo przytomna podrapałam się po głowie.

-W porządku.-rzuciłam i przeciągnęłam się.

-To dobrze,mam nadzieję,że nie straciłaś dziewictwa,nie zdemolowałaś zakamarków w domu,których nie zdążyłam zobaczyć i-pokazała palcem-nie robiłaś dzikich imprez.

Wybuchłam śmiechem.

-Dziewicą nie byłam,dom jest doprowadzony do porządku,a imprezy były epickie i opisali je w twojej gazecie.-uśmiechnęłam się pijąc sok ze szklanki.

Kobieta wywróciła oczami.Złapałam za naleśnika i ugryzłam spory kawałek rozkoszując się jego smakiem.W drugiej ręce trzymałam telefon i scroolowałam Twittera.Po zjedzonym śniadaniu wstałam z krzesła i poszłam do swojego pokoju,po czym otworzyłam dużą szafę.Przerzucałam wieszaki w poszukiwaniu czegoś konkretnego,aż natrafiłam na krótszą,białą bluzkę z długim rękawem i jasne jeansy z wysokim stanem.Poszłam do łazienki i zdjęłam z siebie ubrania.Wskoczyłam pod strumień ciepłej wody i jęknęłam gdy zmieniła temperaturę na zimniejszą.Zakręciłam wodę i stanęłam na miękkim dywaniku,a następnie owinęłam się puchatym ręcznikiem.Umyłam zęby i wytarłam twarz.Założyłam czystą bieliznę i pachnące płynem do płukania ciuchy.Wytuszowałam mocno rzęsy i nałożyłam podkład.Maznęłam usta błyszczykiem i wyszłam z łazienki.Gdy spojrzałam na zegarek,była już siódma dziesięć,więc założyłam białe adidasy i wzięłam swoją torbę.Pomachałam mamie na pożegnanie i chwyciłam za kluczyki do samochodu.Wsiadłam do pojazdu i ruszyłam do szkoły.Znalazłam wolne miejsce na parkingu i stanęłam.Sięgnęłam po torebkę i zaczęłam nerwowo szukać w niej telefonu.Gdy ktoś mocno zapukał w moją szybę,gwałtownie podskoczyłam.Spojrzałam w stronę z której pochodziło pukanie.Gdy zobaczyłam znajomą twarz,odetchnęłam z ulgą.

-Co jest Calum?-zapytałam i wyszłam z auta zamykając je przyciskiem.

-Byłaś dzisiaj z Luke'iem?Gadałaś z nim?Widziałaś go?-nie był zadowolony tym razem,był wkurzony.

-Hola,hola-wystawiłam przed siebie ręce-spokojnie.

-Po prostu powiedz,kurwa Sky-złapał się za włosy.

-Nie,nie i nie.Czemu?-rzuciłam całkiem niezainteresowana całą sytuacją.

-Nie odbiera,dzwoniłem do niego milion razy.Nie było go w domu i nawet nie ma go na na parkingu,choć powinien być.

Nie?Po wczorajszym w sumie się nie dziwię.Szłam przed siebie i udawałam że mnie to nie interesuje,ale w środku coś mi mówiło że się o niego martwię.Był dorosły,nic mu nie jest,ale mimo to chciałabym go teraz zobaczyć.Nie wiem kiedy,ale chłopak odłączył się ode mnie i szłam sama.

-Sky!-usłyszałam zdrobnienie mojego imienia za plecami.

Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie, a moim oczom ukazał się Danny.Dołączył do mnie i razem poszliśmy pod salę w której miały odbyć się nasze zajęcia.

-Gadałaś z nim dzisiaj?-powiedział cicho,że ledwo co go usłyszałam.

Pokręciłam głową.


_______
-Idziemy gdzieś potem?-zapytał Danny opierając się o moje auto.

-Tak,chyba tak.Zadzwonię później.-rzuciłam i wsiadłam do białego Audi.

Obserwowałam jak chłopak oddala się do swojego samochodu.Cały dzień nie widziałam Luke'a.Zamieniłam tylko parę słów z Ashtonem i przywitałam się z Michaelem.Jechałam w skupieniu,aż nagle mój telefon zaczął wibrować.Gdy zobaczyłam niezapisany numer na wyświetlaczu,olałam przepisy i postanowiłam odebrać.

-Skyler?-usłyszałam głos który przyprawiał mnie o skręcanie w żołądku.

-Luke?-zapytałam zdziwiona.

-Możemy się spotkać wieczorem?-zapytał.

-Umm-zastanowiłam się chwilę-jasne.

-Przyjadę po ciebie o ósmej.-powiedział i rozłączył się.

Rzuciłam telefon na siedzenie i zjechałam na podjazd.Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu.Zdjęłam buty i stanęłam oszołomiona.

-Penelope,jesteś taka piękna-głos dochodził z sypialni.

Tak,Penelope to moja mama.A ten głos zdecydowanie należał do mężczyzny.Poszłam do pokoju mamy i zanim weszłam krzyknęłam.

-Mamo,jestem!

Weszłam do pokoju i zobaczyłam moją mamę,z jakimś facetem.Był wysokim szatynem i nie powiem,był bardzo przystojny.Miał na moje oko prawie czterdzieści lat.Kobieta na mój widok lekko zbladła.Siedzieli prawie na sobie i popijali wino.

-Skyler..poczekaj-powiedziała spokojnie.

Zanim skończyła mówić,ja byłam już w połowie drogi do mojego pokoju.Złapała mnie za ramię i starała wszystko wytłumaczyć.

-Skyler,posłuchaj mnie,to nie tak jak myślisz-zapewniła.

Prychnęłam.

-Żartujesz sobie?Po śmierci taty już znalazłaś sobie jakiegoś frajera?Jesteś niemożliwa-skrzyżowałam ręce na piersi.

Była młoda,ładna,fakt.Ale mogłaby do cholery chociaż mnie ostrzec że po moim powrocie do domu,będzie się migdalić z jakimś typem.

-Skyler Marilyn Dawson,uważaj na słowa-jej głos przestał być spokojny.

-Bo co?Poskarżysz się mojemu nowemu tatusiowi?-zaśmiałam się ironicznie.

-Uspokój się i idź do swojego pokoju-powiedziała stanowczo.

Wywróciłam oczami i poszłam do siebie trzaskając głośno drzwiami.Miałam jeszcze pięć godzin do wyjścia.Złość rozpierała moje ciało,a ja sama nie mogłam wytrzymać.Walnęłam się na łóżko i przeleżałam tak cztery godziny myśląc o zainstniałych wydarzeniach.Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk sms'a.Znalazłam telefon i spojrzałam na ekran.

Od:Nieznany
Idziemy na domówkę,bądź gotowa bo za piętnaście minut będę pod twoim domem-L

L?Zapisałam sobie numer Luke'a i szybko odpisałam.

Do:Luke
Dobra.

Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej krótką,rozkloszowaną,ciemnoczerwoną spódniczkę,i mój ulubiony czarny crop top z długim rękawem,który w moich stylizacjach gościł dość często.Spakowałam do małej torebki klucze,telefon i inne pierdoły po czym wsunęłam na nogi czarne szpilki.Wyszłam z pokoju i jak najciszej chciałam opuścić dom,ale zostałam nakryta.

-Gdzie idziesz?-usłyszałam zimny głos mamy.

Zignorowałam jej pytanie i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.Odetchnęłam ciężko gdy zobaczyłam czarne BMW.Zajęłam miejsce obok blondyna.

-Hej-powiedziałam obojętnie.

-Hej-rzucił i zmierzył mnie wzrokiem.

Ruszył z miejsca i jechał do celu.

-Możemy pogadać o wczorajszym incydencie?-zapytałam.

-Nie teraz,potem-powiedział.

W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową.Gdy byliśmy na miejscu,wyszliśmy na zewnątrz i przeciskaliśmy się przez tłum ludzi.Czuć było alkohol i w sumie tylko to.No i jeszcze trochę potu zmieszanego z papierosami.Typowa impreza.Nagle ujrzałam znajomą twarz.Była to Pheifer.Podeszłam do niej i przywitałam ją uściskiem.Nagle usłyszałam głos zza pleców.

-Co ty tu robisz?-syknął Hemmings.

-A ty?-burknęła brunetka.

-Nie twój jebany interes,Pheifer.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

7 komentarzy:

  1. Super ;) Nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdzial! Zreszta jak zawsze❤️❤️ Czekam na nastepny z niecierpliwoscia✌🏼️😚

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne <3 uwielbiam cie <3 *.* Czekam na następny rozdział <3 :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny, jak każdy inny <3 Kiedy kolejny? :))

    OdpowiedzUsuń