ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY,BO PADAM JUŻ NA TWARZ A CHCIAŁAM GO DODAĆ.JEŚLI CZYTASZ,ZOSTAW KOMENTARZ BO SIĘ NAD NIM NAPRACOWAŁAM xx
Po prostu tam leżałem i gapiłem się w sufit,co jakiś czas spoglądając na dziewczynę.Wiem,że była roztrzęsiona.Patrzyłem się na każdy centymetr jej pokoju.Liczne zdjęcia,z rodziną,z Dannym,z jakimiś ludźmi.Ta laska jest niesamowicie wkurwiająca,ale właśnie to jest w niej takie pociągające.Nie pamiętam,kiedy spotkałem dziewczynę o takim charakterze.Wszystkie są raczej podobne i flirtują na każdym kroku.Nie żebym coś do niej czuł,ale mam nadzieję,że to się kiedyś powtórzy.Stwierdziłem,że powinienem iść do domu bo nie wiem kiedy wróci jej matka.Wstałem z miękkiego łóżka najciszej jak potrafiłem,aby jej nie obudzić.Zagryzłem mocno dolną wargę kiedy usłyszałem,że coś mówi.
-Boże,nie-wyjąkała cicho.
-Skyler?-zapytałem szeptem.
Nie odpowiedziała,więc musiała mówić przez sen.Ciekawe co jej się śni.Podszedłem do wyjścia,ostatni raz się odwróciłem żeby na nią spojrzeć.Poczułem w sercu dziwne uczucie.Zabolało mnie kurewsko to,że jest sama.Jej ojciec zginął w jakimś wypadku,matka ciągle pracuje,a ona udaje oziębłą sukę.Widać po niej,że taka nie jest.Opuściłem jej pokój i już miałem wyjść z domu,aż nagle nogi odmówiły mi posłuszeństwa.Coś mi mówiło żeby przy niej zostać.
-Kurwa,chłopie,co ty odwalasz-powiedziałem łapiąc się za głowę.
Zrobiłem głęboki wdech i wyszedłem.Lepiej,żebym poszedł niż narodziło się między nami coś więcej,nie mogę do tego dopuścić.
Skyler's POV
Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju.Byłam sama.Tylko kiedy on wyszedł skoro jest już 11?Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed komodą.Wzięłam to zdjęcie i uważnie się w nie wpatrywałam.Wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi.Tata i mama dumnie mnie obejmowali,a ja stałam obok szczerząc się jak głupia.
I nagle zawładnęły mną emocje.
Rzuciłam zdjęcie na podłogę.
Zaraz za nim tłukłam każde które wpadło mi w ręke.Szkło latało po całym pokoju a ja dusiłam się łzami.Opadłam na kolana i spojrzałam na zakrwawioną rękę.Zwijałam się z bólu.
-On miał rację,jesteś jebnięta,Sky-szepnęłam.
Na moje pierdolone nieszczęście ktoś zapukał do drzwi.Nie chciałam otwierać,wiedziałam że to Danny.Walenie było coraz mocniejsze.Poddałam się,otarłam krew o ręcznik i zamknęłam drzwi do pokoju idąc otworzyć.Z każdym krokiem czułam narastającą złość.Stanęłam i otarłam łzy.
-Kto tam?-zapytałam opierając się o drzwi.
-Otwórz-głos był pozbawiony czegokolwiek.
Nie wiem czemu,wykonałam polecenie tajemniczego gościa.
-Musimy pogadać-powiedział Hemmings i wparował do środka.
A to niespodzianka.
-Słuchaj-złapał swoją dłoń-to co wczoraj się wydarzyło,było niczym,nic między nami nie ma.
Zastanowiłam się chwilę.
-Nie chcę,żeby coś było-zmrużyłam oczy.
-To dobrze
Zaśmiałam się ironicznie.
-Możesz już wyjść-powiedziałam i położyłam rękę na klamce.
Blondyn uważnie przyglądał się mojej ręce,więc szybko schowałam ją za siebie.
-Co ty zrobiłaś?-zapytał podchodząc do mnie-pocięłaś się po wczorajszej nocy?
Uniosłam brwi.
-Nie,nie jestem zdesperowaną dwunastolatką,wyjdź-powiedziałam oschle.
Chłopak zawrócił i udał się do mojego pokoju.Próbowałam go zatrzymać,ale był silniejszy.Wszedł do środka i patrzał na miliony kawałków szkła porozwalanych po kątach.Nic nie powiedział.Poszedł do kuchni i wziął zmiotkę a potem po prostu pozamiatał podłogę.Wyrzucił pozostałości po zdjęciach i spojrzał na mnie.
-Jesteś strasznie nerwowa-powiedział kręcąc głową.
-Nie tylko ja-odpowiedziałam.
Oblizał wargi i ponownie spojrzał na świeżą ranę.
-Gdybym był lekarzem,to bym ci to opatrzył jak trzeba,ale że nie jestem,to zrobimy to po mojemu-powiedział i udał się do łazienki,a ja zaraz za nim.
Wyjął z wiszącej szafki bandaż i urwał trochę papieru toaletowego.Ukleknął przede mną i chwycił moją ręke,po czym delikatnie wycierał krew papierem.
-Auu-zacisnęłam zęby-boli.
Zaśmiał się ironicznie.
-Jak się rzuca szkłem po pokoju,to trzeba ponieść konsekwencje-wywrócił oczami.
Parsknęłam śmiechem.
-Robisz to!Masz tiki,Hemmings?-zapytałam.
Chłopak zrobił pytającą minę.
-Co?
-Wywracasz oczami!-nie mogłam przestać się śmiać,choć to nawet nie było zabawne.
-Zamknij się-rzucił,a na jego twarzy w końcu pojawił się uśmieszek.
Wpatrywałam się w niego,bo był tak skupiony,że nawet by nie zauważył.Wycierał każdą kroplę krwi z mojego ciała.
-No proszę,znalazłem twój kolejny nawyk-powiedział nawet na mnie na mnie nie spoglądając.
-To znaczy?-podrapałam się po szyi.
-Przygryzasz wargę,gdy na mnie patrzysz
Matko,jaki wstyd.
Nerwowo spojrzałam w sufit,żeby nie widział mojej twarzy.W końcu wstał i popatrzał na mnie.
-Hej-oblizał wargi-nie przestawaj,to niesamowicie seksowne-puścił mi oczko.
Gdybym się rumieniła,już byłabym cała czerwona.A może jestem?
Luke sięgnął ponownie do szafki i tym razem wyciągnął wodę utlenioną.Nasączył nią wacik i delikatnie ubmył mi rękę,a potem owinął ją w bandaż.
-Dzięki,lekarko-rzuciłam i wstałam z wanny.
Luke's POV
Zaśmiałem się.Nie wiedziałem co mam teraz robić,więc postanowiłem zapytać.
-Co z twoją mamą?
Dziewczyna się skrzywiła.
-Ona żyje,nie?-uniosłem brwi.
-Tak,żyje.Jest w delegacji.-odpowiedziała-Czemu pytasz?
Odwróciłem wzrok.
-Tak sobie
Co miałem jej odpowiedzieć?
Udałem się w stronę drzwi.Chwila,po co ja tu w ogóle przyszedłem?
Bez pożegnania wyszedłem przed dom i wyciągnąłem z kieszeni spodni kluczyki do samochodu.Jednym kliknięciem otworzyłem auto i wsiadłem do środka.Odpaliłem silnik i nagle przybiegła zdesperowana dwunastolatka,a może dzika osiemnastka.
-Luke,musisz mnie podwieźć-oznajmiła mi.
-Nic nie muszę-uniosłem brew i spojrzałem na nią.
-Owszem,tak-wywróciła jak zwykle oczami i pobiegła do domu.
I tak nie miałem nic do roboty,bo chłopacy jeszcze spali,więc zgasiłem silnik i oparłem się wygodnie o siedzenie.
Czekałem.
I czekałem.
I nadal czekałem.
Nagle dziewczyna zajęła miejsce obok mnie.
-Co ty robiłaś?-zapytałem stanowczo.
-Brałam prysznic,musiałam się chyba przebrać,nie?-wyrzuciła ręce w górę jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Cokolwiek.-rzuciłem i przekręciłem kluczyk w stacyjce.
Jak na wzięcie prysznica,odnowienie makijażu i przebranie się,i tak poszło jej dość szybko.
Ruszyłem z podjazdu i wyjechałem na drogę.
-Gdzie mam cię podwieźć?-zapytałem nie przestając patrzeć na drogę.
-Najpierw do Starbucks'a,a potem do Dana-powiedziała i oparła głowę o szybę.
-Ale masz wymagania-zaśmiałem się lekko.
Całkowicie zignorowała moją wypowiedź.Jechałem do celu,aż nagle Sky położyła mi rękę na kolanie.Poczułem prąd przechodzący przez moje ciało pod jej dotykiem.
-Boże,Luke!-jęknęła.
Przełknąłem głośno ślinę.Jednym ruchem i jednym słowem pobudziła wszystkie moje zmysły.Zadałem sobie w myślach pytanie:jak kurwa ona to robi?
-Hm?-mruknąłem.
-Nie,wzięłam kluczy a okno jest zamknięte-opadła na siedzenie.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Jeśli chcesz,żebym do ciebie przyszedł,to po prostu to powiedz-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Ja nie żartuję-skrzywiła się.
-Ja też nie-ciągnąłem.
Uderzyła mnie w ramię a ja parsknąłem śmiechem.Nie wiem czemu,ale lubiłem się z nią droczyć.Lubię do niej przychodzić i patrzeć jak zmienna jest.Nic do niej nie czuję,ale podoba mi się to w jak niezręcznej jest sytuacji kiedy jestem obok niej.Nawet nie wiem,czy kogoś ma,choć nie sądzę,nie całowałaby się ze mną,chociaż może się mylę.Z zamyśleń wyrwał mnie jej dzwoniący telefon.Przesunęła palcem po ekranie i przystawiła go do ucha.
-Halo?-powiedziała-Co?Chyba żartujesz!Musisz to zrobić akurat teraz?-westchnęła-dobra.
Odsunęła telelefon od ucha po czym przerwała połączenie i schowała go do kieszeni.
-Zmiana planów-oparła głowę na dłoniach.
Spojrzałem na nią.
-Czemu?-zapytałem.
-Bo tak,nie twoja sprawa-burknęła.
Położyłem głowę na kierownicę.
-Jednak moja,bo siedzisz w moim samochodzie i to ja kieruję-powiedziałem i ponownie skupiłem się na drodze.
-Ugh,po prostu zawieź mnie do domu,do Starbucks'a,wysadź mnie,cokolwiek-powiedziała znudzona.
Zastanowiłem się chwilę i skręciłem w jedną z uliczek.
-Gdzie jedziesz?-podniosła się.
-Zobaczysz-powiedziałem.
Nawet nie pytała dalej.Myślę,że tak jak ja nie miała nic do roboty i było jej to obojętne.Jechałem dobrze znaną mi trasą.Gdy dojechaliśmy na miejsce,zaparkowałem na podjeździe i wyszedłem z samochodu.Skyler powtórzyła mój ruch i stanęła tuż obok mnie.
-To twój dom?-zapytała.
-Mhm-mruknąłem.
Otworzyłem drzwi i odsunąłem się,żeby dziewczyna mogła wejść do środka.
-Nieźle urządzone,mieszkasz z mamą?-zapytała rozglądając się dookoła.
-Nie.Wyprowadziłem się z Sydney z własnej potrzeby,mieszkam tu sam.-oznajmiłem jej.
Skyler weszła do salonu,przy którym na widoku była mała kuchnia.Usiadła na kanapie i podniosła kawałek materiału.
Wybuchłem śmiechem.
-No co?Czego się spodziewałaś w domu 18 latka,w którym nie ma mamy?-pokręciłem głową i zabrałem jej z ręki moje bokserki.
Dziewczyna z uśmiechem wywróciła oczami.
Skyler's POV
Czemu to było dla mnie takie słodkie?Przeklnęłam się w myślach.Nie przesadzaj,Sky.
Wstałam z miejsca i zaczęłam krążyć po pokoju.Było tu wiele jego prywatnych rzeczy,jak porozwalane dokumenty,rachunki,chyba zdjęcia i...gitara.
-Grasz na gitarze?-zapytałam i przejechałam po niej palcami.
Chłopak podrapał się po głowie.
-Można tak powiedzieć-rzucił i zajął miejsce w którym przed chwilą siedziałam.
-Dopiero się uczysz?-dopytywałam.
-Tak jakby przestałem-odpowiedział.
Nie ma z nią chyba zbyt dobrych wspomnień.
-Zagrasz coś?-uśmiechnęłam się lekko.
-Skoro tak ci zależy-wzruszył ramionami i wstał po instrument.
Usiedliśmy na kanapie.Chłopak położył ręce jak trzeba i odkaszlnął.
-She's so out of reach, and I'm finding it hard,cause she makes me feel, makes me feel,like I try, like I try, like I'm trying too hard,cause I'm not being me..
Nagle przerwał i szybko odłożył gitarę na miejsce.Skrzywiłam się bo to co właśnie zrobił było strasznie dziwne.
-Coś się..-zaczęłam.
-Nie-przerwał mi-po prostu właśnie dlatego przestałem grać-rzucił.
Poczułam się winna,z niewiadomych przyczyn.Po prostu jakbym namówiła go do czegoś złego.Oblizałam wargi i zatopiłam twarz w dłoniach.Ten chłopak wciąż mnie zadziwia.
-Słyszysz to?-zapytał i podszedł do okna.
Znajomy dźwięk.Bardzo znajomy.
-Leje-powiedział-utknęłaś-zaśmiał się.
Tyle że ja nie chciałam iść.
-O mamuniu,jestem skazana na siedzenie z tobą,w twoim domu?-jęknęłam kłamiąc.
-Chyba,że lubisz przebywać długie dystanse na pieszo podczas burzy.
-Jest burza?-jęknęłam głośno.
Podskoczyłam gdy usłyszałam głośny grzmot i ujrzałam błyśnięcie na niebie.
-To chyba znaczyło tak-rzuciłam przestraszona.
Chłopak zaczął się śmiać.Usiadł obok mnie i zatopił się na wielkiej kanapie.Siedzieliśmy tak w ciszy,gdyby nie te głośne grzmoty,czułabym się niekomfortowo.
-Chcesz do picia?-zapytał.
Kiwnęłam głową.Blondyn wstał z miejsca i poszedł do kuchni,po czym otworzył lodówkę.
-Mam piwo-pokazał zza siebie butelkę-owocowe piwo-zrobił to samo tylko z inną-i mam jeszcze wódkę-zaśmiał się.
-A sok?Woda?Cola?-zapytałam.
-Nie,kranówa tylko,ale nie radziłbym ci jej pić-zagryzł dolną wargę-a cola się skończyła.
Wyjął dwie różne butelki i podszedł do mnie dając mi czerwoną
-Wyluzuj,jest smakowe.Widziałem,że wczoraj je piłaś,po za tym,nie powiem twojej mamie-zaśmiał się i usiadł.Otworzył swoje piwo po czym pomógł mi z moim.
-Nie chodzi o to-spuściłam wzrok-ugh nieważne.
Siedzieliśmy znowu w milczeniu.
Nagle mnie olśniło.
-Mam pomysł!-krzyknęłam i klasnęłam w dłonie.
Luke spojrzał na mnie swoją pytającą miną.
-Pogramy w pytania-przygryzłam wnętrze policzka.
-Chcesz grać w pytania?-podrapał się po szyi-To nudne.
Wykonałam mój tik.
-To zrobimy tak,żeby nie było nudne.-ciągnęłam.
To idealna okazja,aby się dowiedzieć paru rzeczy.
-Dobra,skoro chcesz,to zrobimy tak-zaczął i usiadł na dywanie-zadajemy sobie nawzajem pytania,a gdy któreś z nas nie będzie chciało odpowiedzieć,zdejmuje jedną część garderoby.
Ciekawie,Hemmings.
-Rozbierana butelka?-zaśmiałam się.
-Nie-potrząsnął głową-nie mamy butelki.
Parsknęłam śmiechem i usiadłam na przeciwko niego.
-Ja pierwsza.-oznajmiłam-Czemu się przeprowadziłeś?
Chłopak przejechał dłonią po twarzy.
-Razem z chłopakami postanowiliśmy zmienić szkołę,tamta była chuja warta,w dodatku miałem tam,nienajlepszą opinię.Moja kolej-wziął łyka napoju nie odrywając ode mnie wzroku-czemu tak zareagowałaś na wzmiankę o alkoholu?
Westchnęłam.
-W wakacje za dużo imprezowałam.Parę razy przyszłam pijana do domu,a innych kompletnie nie pamiętam.Miałam małe problemy z umiarem.-oblizałam usta i złapałam za butelkę upijając mały łyk po czym odstawiłam ją na stół.-Jakim cudem znasz położenie tylu miejsc w LA,twój dom jest cały umeblowany i tak dalej?
-Przyjeżdżałem tu dość często,mam tu dobrego kumpla,który zrobił za mnie wiele rzeczy.Don też był już wcześniej kupiony.Czekałem po prostu na dzień,gdy poczuję że mogę w końcu opuścić tamto miasto i przyjechać tutaj.Planowałem to od dłuższego czasu.
Kiwnęłam głową.
-Masz kogoś?-zapytał patrząc na mnie uważnie.
Cholera.To ten moment,gdy muszę trzymać go w niepewności.
Zdjęłam z siebie buty i odstawiłam na bok,zostając w krótkich skarpetkach.
Luke spojrzał na mnie,a potem na buty.Najwidoczniej nie był zadowolony z braku odpowiedzi,ale i tak nigdy ze sobą nie będziemy,więc bez różnicy w sumie.
-Czemu masz takie złe wspomnienia z gitarą?-zapytałam.
Chłopak zrobił to co ja i ściągnął buty stawiając je obok.
To musi być coś poważnego.
-Czemu przyjaźnisz się z Dannym?-rzucił.
-Nie znam po prostu fajnych dziewczyn,takich jak ja-nie chciałam przedłużać-więc padło na chłopaka.
Odgarnęłam włosy z twarzy.
-Kogo z chłopaków lubisz najbardziej?
Hemmings zaczął się śmiać.
-To nie fair!Nie można wybierać w takich sprawach-powiedział wystawiając przed siebie dłoń.
Wruszyłam ramionami.
-Trudno-rzuciłam.
Chłopak ściągnął skarpetki i potrząsnął wolno głową.
-Poczekaj,aż ja ci zadam pytanie.
Zastanowił się chwilę po czym powiedział.
-Bardziej kochasz mamę,czy tatę?-zapytał patrząc mi w oczy.
Gdyby nie to,że jesteśmy w podobnej sytuacji,poczułabym się źle.
-To się nie liczy,Luke!-tupnęłam nogą nie wstając z dywanu.
-Liczy,liczy-zachichotał na moją reakcję.
Zdjęłam skarpetki i poczułam zimne powietrze.
-Czemu wczoraj mnie pocałowałeś?-wyjechałam nagle.
Czemu o to zapytałam?Jestem jebnięta czy jebnięta?Postanowiłam potraktować to na luzie.Oboje napiliśmy się trochę miksturki i ponownie na siebie spojrzeliśmy.
Chłopak wstał z miejsca i zdjął z siebie koszulkę.
Wróć.
Zdjął ją z siebie tak,że nagle pragnęłam zrobić to sama z jego całą odzieżą.
-Jesteś dziewcicą?
Wpatrywałam się w niego przez chwilę.Nie powiem mu,że nie,bo skłamię,a o to chodzi żeby mówić prawdę.Nie powiem też,że tak,bo zmieni do mnie nastawienie.
Spodnie czy koszulka,Sky?
Zdjęłam z siebie obcisłe spodnie zasłaniając się koszulką,co było prawie niemożliwe bo był to ledwo zakrywający pępek top.
-Próbowałeś kiedyś narkotyków?-zapytałam.
-Może-mruknął-tak-dodał szybko i udawał że myśli nad pytaniem dla mnie.
A jednak.1:0 dla ciebie,Dawson.
-Dlaczego naprawdę chciałaś,żebym został u ciebie w domu,po imprezie?-przechylił głowę,bo wiedział że trafił w sedno.
Jęknęłam.
-Mów prawdę,albo oddawaj koszulkę-oblizał wargi-takie są zasady,mała.
1:1.
Zdjęłam z siebie koszulkę zostając w samej bieliźnie.Wypiłam do końca piwo i zastanawiałam się nad pytaniem.
-Co czułeś wczoraj,u mnie?
Luke nie odpowiadał.Myślał bo sam chyba nie wiedział.
-Pożądanie-uśmiechnął się łobuzersko.
Jest dobry.
-Spodobałem ci się,kiedy mnie pierwszy raz zobaczyłaś?
-Mhm-mruknęłam zakłopotana.
Przecież nie zdejmę stanika.
-Zmuszałeś kiedyś kogoś do czegoś?
Przybiłam sobie w myślach piątkę.
Chłopak wstał i zsunął z siebie spodnie zostając w czarnych bokserkach.Było już dość ciemno i jedyne co oświetlało pokój to błyski zza okna.Po prostu siedzieliśmy w samej bieliźnie i gapiliśmy się na siebie.
-Skyler?-powiedział nagle.
-Co?-zapytałam.
-Pociągasz mnie-powiedział i przygryzł wargę.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ