czwartek, 30 lipca 2015

6.What do you feel?

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY,BO PADAM JUŻ NA TWARZ A CHCIAŁAM GO DODAĆ.JEŚLI CZYTASZ,ZOSTAW KOMENTARZ BO SIĘ NAD NIM NAPRACOWAŁAM xx


Luke's POV

Po prostu tam leżałem i gapiłem się w sufit,co jakiś czas spoglądając na dziewczynę.Wiem,że była roztrzęsiona.Patrzyłem się na każdy centymetr jej pokoju.Liczne zdjęcia,z rodziną,z Dannym,z jakimiś ludźmi.Ta laska jest niesamowicie wkurwiająca,ale właśnie to jest w niej takie pociągające.Nie pamiętam,kiedy spotkałem dziewczynę o takim charakterze.Wszystkie są raczej podobne i flirtują na każdym kroku.Nie żebym coś do niej czuł,ale mam nadzieję,że to się kiedyś powtórzy.Stwierdziłem,że powinienem iść do domu bo nie wiem kiedy wróci jej matka.Wstałem z miękkiego łóżka najciszej jak potrafiłem,aby jej nie obudzić.Zagryzłem mocno dolną wargę kiedy usłyszałem,że coś mówi.

-Boże,nie-wyjąkała cicho.

-Skyler?-zapytałem szeptem.

Nie odpowiedziała,więc musiała mówić przez sen.Ciekawe co jej się śni.Podszedłem do wyjścia,ostatni raz się  odwróciłem żeby na nią spojrzeć.Poczułem w sercu dziwne uczucie.Zabolało mnie kurewsko to,że jest sama.Jej ojciec zginął w jakimś wypadku,matka ciągle pracuje,a ona udaje oziębłą sukę.Widać po niej,że taka nie jest.Opuściłem jej pokój i już miałem wyjść z domu,aż nagle nogi odmówiły mi posłuszeństwa.Coś mi mówiło żeby przy niej zostać.

-Kurwa,chłopie,co ty odwalasz-powiedziałem łapiąc się za głowę.

Zrobiłem głęboki wdech i wyszedłem.Lepiej,żebym poszedł niż narodziło się między nami coś więcej,nie mogę do tego dopuścić.

Skyler's POV

Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju.Byłam sama.Tylko kiedy on wyszedł skoro jest już 11?Zwlekłam się z łóżka i stanęłam przed komodą.Wzięłam to zdjęcie i uważnie się w nie wpatrywałam.Wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi.Tata i mama dumnie mnie obejmowali,a ja stałam obok szczerząc się jak głupia.

I nagle zawładnęły mną emocje.

Rzuciłam zdjęcie na podłogę.

Zaraz za nim tłukłam każde które wpadło mi w ręke.Szkło latało po całym pokoju a  ja dusiłam się łzami.Opadłam na kolana i spojrzałam na zakrwawioną rękę.Zwijałam się z bólu.

-On miał rację,jesteś jebnięta,Sky-szepnęłam.

Na moje pierdolone nieszczęście ktoś zapukał do drzwi.Nie chciałam otwierać,wiedziałam że to Danny.Walenie było coraz mocniejsze.Poddałam się,otarłam krew o ręcznik i zamknęłam drzwi do pokoju idąc otworzyć.Z każdym krokiem czułam narastającą złość.Stanęłam i otarłam łzy.

-Kto tam?-zapytałam opierając się o drzwi.

-Otwórz-głos był pozbawiony czegokolwiek.

Nie wiem czemu,wykonałam polecenie tajemniczego gościa.

-Musimy pogadać-powiedział Hemmings i wparował do środka.

A to niespodzianka.

-Słuchaj-złapał swoją dłoń-to co wczoraj się wydarzyło,było niczym,nic między nami nie ma.

Zastanowiłam się chwilę.

-Nie chcę,żeby coś było-zmrużyłam oczy.

-To dobrze

Zaśmiałam się ironicznie.

-Możesz już wyjść-powiedziałam i położyłam rękę na klamce.

Blondyn uważnie przyglądał się mojej ręce,więc szybko schowałam ją za siebie.

-Co ty zrobiłaś?-zapytał podchodząc do mnie-pocięłaś się po wczorajszej nocy?

Uniosłam brwi.

-Nie,nie jestem zdesperowaną dwunastolatką,wyjdź-powiedziałam oschle.

Chłopak zawrócił i udał się do mojego pokoju.Próbowałam go zatrzymać,ale był silniejszy.Wszedł do środka i patrzał na miliony kawałków szkła porozwalanych po kątach.Nic nie powiedział.Poszedł do kuchni i wziął zmiotkę a potem po prostu pozamiatał podłogę.Wyrzucił pozostałości po zdjęciach i spojrzał na mnie.

-Jesteś strasznie nerwowa-powiedział kręcąc głową.

-Nie tylko ja-odpowiedziałam.

Oblizał wargi i ponownie spojrzał na świeżą ranę.

-Gdybym był lekarzem,to bym ci to opatrzył jak trzeba,ale że nie jestem,to zrobimy to po mojemu-powiedział i udał się do łazienki,a ja zaraz za nim.

Wyjął z wiszącej szafki bandaż i urwał trochę papieru toaletowego.Ukleknął przede mną i chwycił moją ręke,po czym delikatnie wycierał krew papierem.

-Auu-zacisnęłam zęby-boli.

Zaśmiał się ironicznie.

-Jak się rzuca szkłem po pokoju,to trzeba ponieść konsekwencje-wywrócił oczami.

Parsknęłam śmiechem.

-Robisz to!Masz tiki,Hemmings?-zapytałam.

Chłopak zrobił pytającą minę.

-Co?

-Wywracasz oczami!-nie mogłam przestać się śmiać,choć to nawet nie było zabawne.

-Zamknij się-rzucił,a na jego twarzy w końcu pojawił się uśmieszek.

Wpatrywałam się w niego,bo był tak skupiony,że nawet by nie zauważył.Wycierał każdą kroplę krwi z mojego ciała.

-No proszę,znalazłem twój kolejny nawyk-powiedział nawet na mnie na mnie nie spoglądając.

-To znaczy?-podrapałam się po szyi.

-Przygryzasz wargę,gdy na mnie patrzysz

Matko,jaki wstyd.

Nerwowo spojrzałam w sufit,żeby nie widział mojej twarzy.W końcu wstał i popatrzał na mnie.

-Hej-oblizał wargi-nie przestawaj,to niesamowicie seksowne-puścił mi oczko.

Gdybym się rumieniła,już byłabym cała czerwona.A może jestem?

Luke sięgnął ponownie do szafki i tym razem wyciągnął wodę utlenioną.Nasączył nią wacik i delikatnie ubmył mi rękę,a potem owinął ją w bandaż.

-Dzięki,lekarko-rzuciłam i wstałam z wanny.

Luke's POV

Zaśmiałem się.Nie wiedziałem co mam teraz robić,więc postanowiłem zapytać.

-Co z twoją mamą?

Dziewczyna się skrzywiła.

-Ona żyje,nie?-uniosłem brwi.

-Tak,żyje.Jest w delegacji.-odpowiedziała-Czemu pytasz?

Odwróciłem wzrok.

-Tak sobie

Co miałem jej odpowiedzieć?

Udałem się w stronę drzwi.Chwila,po co ja tu w ogóle przyszedłem?

Bez pożegnania wyszedłem przed dom i wyciągnąłem z kieszeni spodni kluczyki do samochodu.Jednym kliknięciem otworzyłem auto i wsiadłem do środka.Odpaliłem silnik i nagle przybiegła zdesperowana dwunastolatka,a może dzika osiemnastka.

-Luke,musisz mnie podwieźć-oznajmiła mi.

-Nic nie muszę-uniosłem brew i spojrzałem na nią.

-Owszem,tak-wywróciła jak zwykle oczami i pobiegła do domu.

I tak nie miałem nic do roboty,bo chłopacy jeszcze spali,więc zgasiłem silnik i oparłem się wygodnie o siedzenie.

Czekałem.

I czekałem.

I nadal czekałem.

Nagle dziewczyna zajęła miejsce obok mnie.

-Co ty robiłaś?-zapytałem stanowczo.

-Brałam prysznic,musiałam się chyba przebrać,nie?-wyrzuciła ręce w górę jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

-Cokolwiek.-rzuciłem i przekręciłem kluczyk w stacyjce.

Jak na wzięcie prysznica,odnowienie makijażu i przebranie się,i tak poszło jej dość szybko.

Ruszyłem z podjazdu i wyjechałem na drogę.

-Gdzie mam cię podwieźć?-zapytałem nie przestając patrzeć na drogę.

-Najpierw do Starbucks'a,a potem do Dana-powiedziała i oparła głowę o szybę.

-Ale masz wymagania-zaśmiałem się lekko.

Całkowicie zignorowała moją wypowiedź.Jechałem do celu,aż nagle Sky położyła mi rękę na kolanie.Poczułem prąd przechodzący przez moje ciało pod jej dotykiem.

-Boże,Luke!-jęknęła.

Przełknąłem głośno ślinę.Jednym ruchem i jednym słowem pobudziła wszystkie moje zmysły.Zadałem sobie w myślach pytanie:jak kurwa ona to robi?

-Hm?-mruknąłem.

-Nie,wzięłam kluczy a okno jest zamknięte-opadła na siedzenie.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

-Jeśli chcesz,żebym do ciebie przyszedł,to po prostu to powiedz-uśmiechnąłem się łobuzersko.

-Ja nie żartuję-skrzywiła się.

-Ja też nie-ciągnąłem.

Uderzyła mnie w ramię a ja parsknąłem śmiechem.Nie wiem czemu,ale lubiłem się z nią droczyć.Lubię do niej przychodzić i patrzeć jak zmienna jest.Nic do niej nie czuję,ale podoba mi się to w jak niezręcznej jest sytuacji kiedy jestem obok niej.Nawet nie wiem,czy kogoś ma,choć nie sądzę,nie całowałaby się ze mną,chociaż może się mylę.Z zamyśleń wyrwał mnie jej dzwoniący telefon.Przesunęła palcem po ekranie i przystawiła go do ucha.

-Halo?-powiedziała-Co?Chyba żartujesz!Musisz to zrobić akurat teraz?-westchnęła-dobra.

Odsunęła telelefon od ucha po czym przerwała połączenie i schowała go do kieszeni.

-Zmiana planów-oparła głowę na dłoniach.

Spojrzałem na nią.

-Czemu?-zapytałem.

-Bo tak,nie twoja sprawa-burknęła.

Położyłem głowę na kierownicę.

-Jednak moja,bo siedzisz w moim samochodzie i to ja kieruję-powiedziałem i ponownie skupiłem się na drodze.

-Ugh,po prostu zawieź mnie do domu,do Starbucks'a,wysadź mnie,cokolwiek-powiedziała znudzona.

Zastanowiłem się chwilę i skręciłem w jedną z uliczek.

-Gdzie jedziesz?-podniosła się.

-Zobaczysz-powiedziałem.

Nawet nie pytała dalej.Myślę,że tak jak ja nie miała nic do roboty i było jej to obojętne.Jechałem dobrze znaną mi trasą.Gdy dojechaliśmy na miejsce,zaparkowałem na podjeździe i wyszedłem z samochodu.Skyler powtórzyła mój ruch i stanęła tuż obok mnie.

-To twój dom?-zapytała.

-Mhm-mruknąłem.

Otworzyłem drzwi i odsunąłem się,żeby dziewczyna mogła wejść do środka.

-Nieźle urządzone,mieszkasz z mamą?-zapytała rozglądając się dookoła.

-Nie.Wyprowadziłem się z Sydney z własnej potrzeby,mieszkam tu sam.-oznajmiłem jej.

Skyler weszła do salonu,przy którym na widoku była mała kuchnia.Usiadła na kanapie i podniosła kawałek materiału.

Wybuchłem śmiechem.

-No co?Czego się spodziewałaś w domu 18 latka,w którym nie ma mamy?-pokręciłem głową i zabrałem jej z ręki moje bokserki.

Dziewczyna z uśmiechem wywróciła oczami.

Skyler's POV

Czemu to było dla mnie takie słodkie?Przeklnęłam się w myślach.Nie przesadzaj,Sky.

Wstałam z miejsca i zaczęłam krążyć po pokoju.Było tu wiele jego prywatnych rzeczy,jak porozwalane dokumenty,rachunki,chyba zdjęcia i...gitara.

-Grasz na gitarze?-zapytałam i przejechałam po niej palcami.

Chłopak podrapał się po głowie.

-Można tak powiedzieć-rzucił i zajął miejsce w którym przed chwilą siedziałam.

-Dopiero się uczysz?-dopytywałam.

-Tak jakby przestałem-odpowiedział.

Nie ma z nią chyba zbyt dobrych wspomnień.

-Zagrasz coś?-uśmiechnęłam się lekko.

-Skoro tak ci zależy-wzruszył ramionami i wstał po instrument.

Usiedliśmy na kanapie.Chłopak położył ręce jak trzeba i odkaszlnął.

-She's so out of reach, and I'm finding it hard,cause she makes me feel, makes me feel,like I try, like I try, like I'm trying too hard,cause I'm not being me..

Nagle przerwał i szybko odłożył gitarę na miejsce.Skrzywiłam się bo to co właśnie zrobił było strasznie dziwne.

-Coś się..-zaczęłam.

-Nie-przerwał mi-po prostu właśnie dlatego przestałem grać-rzucił.

Poczułam się winna,z niewiadomych przyczyn.Po prostu jakbym namówiła go do czegoś złego.Oblizałam wargi i zatopiłam twarz w dłoniach.Ten chłopak wciąż mnie zadziwia.

-Słyszysz to?-zapytał i podszedł do okna.

Znajomy dźwięk.Bardzo znajomy.

-Leje-powiedział-utknęłaś-zaśmiał się.

Tyle że ja nie chciałam iść.

-O mamuniu,jestem skazana na siedzenie z tobą,w twoim domu?-jęknęłam kłamiąc.

-Chyba,że lubisz przebywać długie dystanse na pieszo podczas burzy.

-Jest burza?-jęknęłam głośno.

Podskoczyłam gdy usłyszałam głośny grzmot i ujrzałam błyśnięcie na niebie.

-To chyba znaczyło tak-rzuciłam przestraszona.

Chłopak zaczął się śmiać.Usiadł obok mnie i zatopił się na wielkiej kanapie.Siedzieliśmy tak w ciszy,gdyby nie te głośne grzmoty,czułabym się niekomfortowo.

-Chcesz do picia?-zapytał.

Kiwnęłam głową.Blondyn wstał z miejsca i poszedł do kuchni,po czym otworzył lodówkę.

-Mam piwo-pokazał zza siebie butelkę-owocowe piwo-zrobił to samo tylko z inną-i mam jeszcze wódkę-zaśmiał się.

-A sok?Woda?Cola?-zapytałam.

-Nie,kranówa tylko,ale nie radziłbym ci jej pić-zagryzł dolną wargę-a cola się skończyła.

Wyjął dwie różne butelki i podszedł do mnie dając mi czerwoną

-Wyluzuj,jest smakowe.Widziałem,że wczoraj je piłaś,po za tym,nie powiem twojej mamie-zaśmiał się i usiadł.Otworzył swoje piwo po czym pomógł mi z moim.

-Nie chodzi o to-spuściłam wzrok-ugh nieważne.

Siedzieliśmy znowu w milczeniu.

Nagle mnie olśniło.

-Mam pomysł!-krzyknęłam i klasnęłam w dłonie.

Luke spojrzał na mnie swoją pytającą miną.

-Pogramy w pytania-przygryzłam wnętrze policzka.

-Chcesz grać w pytania?-podrapał się po szyi-To nudne.

Wykonałam mój tik.

-To zrobimy tak,żeby nie było nudne.-ciągnęłam.

To idealna okazja,aby się dowiedzieć paru rzeczy.

-Dobra,skoro chcesz,to zrobimy tak-zaczął i usiadł na dywanie-zadajemy sobie nawzajem pytania,a gdy któreś z nas nie będzie chciało odpowiedzieć,zdejmuje jedną część garderoby.

Ciekawie,Hemmings.

-Rozbierana butelka?-zaśmiałam się.

-Nie-potrząsnął głową-nie mamy butelki.

Parsknęłam śmiechem i usiadłam na przeciwko niego.

-Ja pierwsza.-oznajmiłam-Czemu się przeprowadziłeś?

Chłopak przejechał dłonią po twarzy.

-Razem z chłopakami postanowiliśmy zmienić szkołę,tamta była chuja warta,w dodatku miałem tam,nienajlepszą opinię.Moja kolej-wziął łyka napoju nie odrywając ode mnie wzroku-czemu tak zareagowałaś na wzmiankę o alkoholu?

Westchnęłam.

-W wakacje za dużo imprezowałam.Parę razy przyszłam pijana do domu,a innych kompletnie nie pamiętam.Miałam małe problemy z umiarem.-oblizałam usta i złapałam za butelkę upijając mały łyk po czym odstawiłam ją na stół.-Jakim cudem znasz położenie tylu miejsc w LA,twój dom jest cały umeblowany i tak dalej?

-Przyjeżdżałem tu dość często,mam tu dobrego kumpla,który zrobił za mnie wiele rzeczy.Don też był już wcześniej kupiony.Czekałem po prostu na dzień,gdy poczuję że mogę w końcu opuścić tamto miasto i przyjechać tutaj.Planowałem to od dłuższego czasu.

Kiwnęłam głową.

-Masz kogoś?-zapytał patrząc na mnie uważnie.

Cholera.To ten moment,gdy muszę trzymać go w niepewności.

Zdjęłam z siebie buty i odstawiłam na bok,zostając w krótkich skarpetkach.

Luke spojrzał na mnie,a potem na buty.Najwidoczniej nie był zadowolony z braku odpowiedzi,ale i tak nigdy ze sobą nie będziemy,więc bez różnicy w sumie.

-Czemu masz takie złe wspomnienia z gitarą?-zapytałam.

Chłopak zrobił to co ja i ściągnął buty stawiając je obok.

To musi być coś poważnego.

-Czemu przyjaźnisz się z Dannym?-rzucił.

-Nie znam po prostu fajnych dziewczyn,takich jak ja-nie chciałam przedłużać-więc padło na chłopaka.

Odgarnęłam włosy z twarzy.

-Kogo z chłopaków lubisz najbardziej?

Hemmings zaczął się śmiać.

-To nie fair!Nie można wybierać w takich sprawach-powiedział wystawiając przed siebie dłoń.

Wruszyłam ramionami.

-Trudno-rzuciłam.

Chłopak ściągnął skarpetki i potrząsnął wolno głową.

-Poczekaj,aż ja ci zadam pytanie.

Zastanowił się chwilę po czym powiedział.

-Bardziej kochasz mamę,czy tatę?-zapytał patrząc mi w oczy.

Gdyby nie to,że jesteśmy w podobnej sytuacji,poczułabym się źle.

-To się nie liczy,Luke!-tupnęłam nogą nie wstając z dywanu.

-Liczy,liczy-zachichotał na moją reakcję.

Zdjęłam skarpetki i poczułam zimne powietrze.

-Czemu wczoraj mnie pocałowałeś?-wyjechałam nagle.

Czemu o to zapytałam?Jestem jebnięta czy jebnięta?Postanowiłam potraktować to na luzie.Oboje napiliśmy się trochę miksturki i ponownie na siebie spojrzeliśmy.

Chłopak wstał z miejsca i zdjął z siebie koszulkę.

Wróć.

Zdjął ją z siebie tak,że nagle pragnęłam zrobić to sama z jego całą odzieżą.

-Jesteś dziewcicą?

Wpatrywałam się w niego przez chwilę.Nie powiem mu,że nie,bo skłamię,a o to chodzi żeby mówić prawdę.Nie powiem też,że tak,bo zmieni do mnie nastawienie.

Spodnie czy koszulka,Sky?

Zdjęłam z siebie obcisłe spodnie zasłaniając się koszulką,co było prawie niemożliwe bo był to ledwo zakrywający pępek top.

-Próbowałeś kiedyś narkotyków?-zapytałam.

-Może-mruknął-tak-dodał szybko i udawał że myśli nad pytaniem dla mnie.

A jednak.1:0 dla ciebie,Dawson.

-Dlaczego naprawdę chciałaś,żebym został u ciebie w domu,po imprezie?-przechylił głowę,bo wiedział że trafił w sedno.

Jęknęłam.

-Mów prawdę,albo oddawaj koszulkę-oblizał wargi-takie są zasady,mała.

1:1.

Zdjęłam z siebie koszulkę zostając w samej bieliźnie.Wypiłam do końca piwo i zastanawiałam się nad pytaniem.

-Co czułeś wczoraj,u mnie?

Luke nie odpowiadał.Myślał bo sam chyba nie wiedział.

-Pożądanie-uśmiechnął się łobuzersko.

Jest dobry.

-Spodobałem ci się,kiedy mnie pierwszy raz zobaczyłaś?

-Mhm-mruknęłam zakłopotana.

Przecież nie zdejmę stanika.

-Zmuszałeś kiedyś kogoś do czegoś?

Przybiłam sobie w myślach piątkę.

Chłopak wstał i zsunął z siebie spodnie zostając w czarnych bokserkach.Było już dość ciemno i jedyne co oświetlało pokój to błyski zza okna.Po prostu siedzieliśmy w samej bieliźnie i gapiliśmy się na siebie.

-Skyler?-powiedział nagle.

-Co?-zapytałam.

-Pociągasz mnie-powiedział i przygryzł wargę.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ




środa, 29 lipca 2015

5.I didn't know,Luke.

-Co masz na myśli?-zrobiłam krok w tył.

-Widzę,że bardzo interesujesz się moją osobą-uniósł brew i zrobił krok do przodu.

Zaśmiałam się ironicznie.

-Chciałbyś-zmrużyłam oczy.

-Czyżby?-uśmiechnął się.

Czemu on raz wygląda jakby miał mnie zabić a za chwilę jak słodki szczeniak?

-Słuchaj-stanęłam bliżej niego-nie jestem pustą dziunią która przy pierwszym spotkaniu rozchyli przed tobą nogi.W ogóle tego nie zrobię nawet przy pięćdziesiątym-zbliżyłam się jeszcze o krok-nie jestem też miła,nie będę zachwycać się twoimi niebieskimi oczami,ani dołeczkami w policzkach,ani tym seksownym kolczykiem w wardze

Kurwa.

-Uważasz,że jestem seksowny?-uniósł brew.

-Po pierwsze-zaczęłam-powiedziałam że kolczyk jest seksowny,nie ty.Po drugie,jeśli już mam cię oceniać,jesteś impulsywny i chyba masz schizofrenie.

Chłopak wybuchł śmiechem.

-Co mam?Schizofrenie?Jesteś jebnięta-powiedział łapiąc się za brzuch.

-Wolę być jebnięta,niż taka żałosna jak ty-wywróciłam oczami.

-Jestem żałosny?Przecież widzę jak reagujesz,gdy mnie widzisz

Tym razem to ja parsknęłam dzikim śmiechem.

-Masz rację-odgarnęłam włosy do tyłu-przyprawiasz mnie o mdłości.

-A ty mnie o napady śmiechu.Jeszcze w życiu nie widziałem tak pyskatej laski

-Jestem wyjątkowa.

-I jebnięta-ledwo powstrzymał śmiech.

Wywróciłam oczami.

-Masz jakieś tiki?-zapytał wciąż szydząc ze mnie.

-Przepraszam?-wykrztusiłam.

-Cały czas kręcisz oczami,to mogą być objawy schizofreni,lepiej uważaj-znowu z jego ust wydobył się rechot.

-Robię to,gdy jestem zirytowana,czyli teraz tobą,idioto-powiedziałam.

-Nieźle ci idzie,jak na taką babusię

Babusię?

-Ta babusia jest podrywana przez więcej chłopaków,niż ty widziałeś w swoim gangsterskim życiu-burknęłam.

-Nie jestem gangsterem,jestem towarzyski-zaprzeczył.

-Jeśli gadasz tak ze swoimi laseczkami,to im współczuję.

-Czyli teraz twierdzisz,że jesteś jedną z nich?

Cholera jasna,nigdy jeszcze nie prowadziłam z nikim tak długiej wymiany zdań.

-Wiesz co?Najlepiej to zabieraj swój tyłek i wróć tam skąd przyjechałeś-syknęłam.

Jego twarz kompletnie pociemniała.

-Nie jesteś moją matką,więc gówno cię obchodzi co robię i gdzie mieszkam

-Ja ci powiem co robisz,manipulujesz ludźmi i robisz z siebie idiotę na każdym kroku.Oh,nie zastąpię ci matki,racja,może wolisz żebym poudawała twojego tatusia?


Chłopak zacisnął pięści.

-Słuchaj kurwa-podszedł do mnie-lepiej zabieraj swoją dupę i zejdź mi z oczu.-ostrzegł mnie.

Potrząsnęłam głową.Nie miałam ochoty ciągnąć rozmowy z takim debilem.

Zeszłam po schodach i zaczęłam szukać drzwi wyjściowych.Byłam zdenerwowana.Po paru minutach znalazłam drzwi i wyszłam nie informując nikogo w środku.Wyciągnęłam telefon z torebki a na ekranie zobaczyłam godzinę prawie dwunastą.Nie zważając na późną porę,szłam przed siebie,prosto do domu.Nagle usłyszałam niski głos.

-Paniusiu,pani poczeka-męski śmiech rozległ się za moimi plecami.

Nie,nie,nie.

Gwałtownie przyśpieszyłam.

-No chodź,zabawimy się trochę-powtórzył.

Głos zaczął mnie doganiać,nim się obejrzałam,biegłam ile miałam sił w nogach.Już prawie zostawiłam go w tyle,ale nagle poczułam szarpnięcie.

Wysoki mężczyzna złapał mnie mocno za ramię,próbowałam wyrwać się z jego uścisku,ale nie miałam wystarczająco dużo siły.Przycisnął mnie do ściany.

-Zostaw mnie,sukinsynie!-krzyknęłam dopóki nie zasłonił mi ust ohydną dłonią

-Ktoś tu jest wyszczekany,przydała by ci się lekcja dobrego wychowania-na jego twarzy pojawił się chory uśmiech.

Z moich oczu zaczęły lecieć łzy,nikogo nie było,nikt nie mógł mi pomóc.Jego ręka zaczęła wędrować pod moją bluzkę,prosto do mojego stanika.Próbowałam go kopać,krzyczeć i pluć,ale nic nie poskutkowało.

-Zostaw ją-usłyszałam dość znajomy głos ,a w sercu poczułam ulgę.

Mimo tego,koleś nadal mnie obmacywał.Tym razem wsadził dłoń pod spodnie,a ja marzyłam tylko o tym,aby to się już skończyło.

-Powiedziałem kurwa,że masz ją zostawić!-chłopak podbiegł i uderzył pięścią w jego twarz kilkakrotnie.

Nie zdejmując kaptura,złapał mnie za rękę.

-Chodź-powiedział stanowczym głosem Luke.

Z moich oczu lały się łzy.Na samą myśl o tym co stało się minutę temu,chce mi się rzygać.

-Za bardzo pyskujesz,mówiłem ci-powiedział i nadal ciągnął mnie za rękę-nie chcesz nawet chyba myśleć,co by się 
stało,gdybym tu nie przyszedł?

Pokiwałam głową.

-A teraz odprowadzę cię do domu,bo chyba nie wiesz,że dziewczynki nie chodzą w nocy same po mieście.-powiedział.

Milczeliśmy całą drogę.Gdy dotarliśmy na miejsce,sięgnęłam do torebki.Był telefon,były gumy,ale nie było kluczy.Jęknęłam głośno.Co teraz?

-Nie mam kluczy-powiedziałam robiąc zawiedziony wyraz twarzy.

Usiedliśmy na trawie,zastanawiając się,jak wejść do środka.

-A okno?-zapytał-jest otwarte?

No tak,okno!

Obeszliśmy dom i poszliśmy do mojego okna,jednak mam szczęście bo było otwarte,a mamy i tak nadal nie było,bo jest w delegacji.

-Podsadzę cię,a ty wsadź rękę i otwórz je szerzej-oblizał wargi i podsadził mnie.

Zrobiłam to co powiedział i wsunęłam się  do środka.

-Dziękuję-powiedziałam i otarłam łzy dłonią.

Nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam.Było to chyba po śmierci taty.

-Nie ma sprawy-rzucił i odwrócił się żeby odejść.

Ale nie tak miało być.

-Luke?-pierwszy raz wypowiedziałam przy nim jego imię.

Zatrzymał się i odwrócił.

-Hm?

Przełknęłam ciężko ślinę.

-Wejdziesz do środka?Jestem sama i..nie chcę być teraz sama-oblizałam wargi.

Każda część mnie błagała by się zgodził.

Bez słowa podszedł do parapetu i zwinnym ruchem wszedł do domu,po czym zamknął za sobą okno.Podszedł do łóżka i usiadł na nim.Zrobiłam to samo.Siedzieliśmy w ciszy.

-Chesz coś do picia?-zapytałam chcąc zmienić tą niekomfortową atmosferę.

-Jasne-odpowiedział.

Odkąd pobił tego gościa,ma cały czas taki sam wyraz twarzy.Przeraża mnie to trochę.

Poszłam do kuchni po sok i dwie szklanki a następnie wróciłam do blondyna.Nalałam napoju do naczynia i podałam chłopakowi.Wziął je ode mnie i wstał,po czym podszedł do komody na której stały zdjęcia oprawione w ramki.

-Widzę,że masz dobry kontakt z mamą-powiedział w końcu.

Moje serce oszalało.

-Można tak to ująć.-odpowiedziałam.

Chwycił do ręki najgorsze zdjęcie.To które powinno już dawno być wyrzucone,spalone,zniszczone.

-To twój tata?-zapytał.

Kiwnęłam głową i poczułam ciężką kulę 
w gardle.Nie chciałam żeby ciągnął tą rozmowę.Wolałam,żeby zaczął mnie wyzywać,to było mniej bolesne.

-Jesteś do niego bardzo podobna,gdzie pracuje?Chyba go gdzieś widziałem

Poczułam,że moje nogi są jak z waty.Momentalnie zbladłam.

-On nie żyje-wyjąkałam-to ostatnie nasze wspólne zdjęcie,tuż przed jego wypadkiem.

Do moich oczu zaczęło napływać mnóstwo łez.Nim się zorientowałam,płakałam jak bóbr.Poczułam jego ręce na swoich plecach.Położyłam mu głowę na  ramieniu i mocno go przytuliłam.Potrzebowałam tego,potrzebowałam bliskości drugiej osoby już od dłuższego czasu.

-Czemu najlepsze osoby umierają,a największe chuje wciąż chodzą po Ziemi?-wyjąkałam przez łzy.

Chłopak westchnął.

-Zadaję sobie to pytanie od sześciu lat,Skyler.

Spojrzałam w jego oczy.

-Mój tata odszedł kiedy miałem dwanaście lat-zauważyłam jak nerwowo gryzie wnętrze policzka-dlatego mnie dzisiaj tak wkurwiłaś,gdy nawiązałaś do sprawy ojca.

-Oh,nie zastąpię ci matki,racja,może wolisz żebym poudawała twojego tatusia?

Jezu.

-Przepraszam,nie..-powiedziałam.

-To nie twoja wina,skąd miałaś wiedzieć-przerwał i spojrzał mi w oczy.

Zbliżyłam się do niego tak,że nasze twarze dzieliły jedynie milimetry.

Spojrzałam na jego wargi,a on zrobił to samo.

Nagle złączył nasze usta w pocałunku.Bez zastanowienia pogłębiłam go.

Jęknęłam,gdy jego kolczyk wbijał mi się w dolną wargę.Chłopak przewrócił mnie na plecy tak,że był teraz nade mną.Przyciągnęłam go bliżej siebie.

Oboje tego potrzebowaliśmy.

Potrzebowaliśmy uciec od wspomnień.

Jego usta wędrowały po całym moim ciele,a ja tylko leżałam sparaliżowana pod jego dotykiem,co jakiś czas szarpiąc go za włosy.Cholera.

________________
Czemu wciąż budzi mnie to głupie słońce?Powinnam zasłaniać na noc rolety.Wsadziłam głowę pod poduszkę,chcąc zostać tam na zawsze.

Nagle przypomniałam sobie wydarzenia,które miały miejsce w nocy.

-Luke?-zapytałam.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 28 lipca 2015

4.Are you drunk,again?

-To znaczy?-zmarszczyłam czoło.

-Po prostu mi zaufaj.Opowiemy ci kiedy indziej

-Kiedy?-przerwałam.

-Jutro,lub pojutrze,gdy będzie czas

Jutro.

-Trzymam cię za słowo-pokazałam na niego palcem-mam dobrą pamięć 

-Spokojnie-zapewnił mnie-jutro wszystkiego się dowiesz

Bez słowa pożegnania,udałam się do wyjścia.Koniec tego dziwnego dnia.Za dużo wrażeń jak na dziś.Szłam chodnikiem,aż nagle przypomniało mi się,że miałam wracać z Dannym.Trudno.

Gdy byłam pod domem,rozpięłam torebkę w poszukiwaniu kluczy.Złapałam je i jednym ruchem otworzyłam drzwi.

-Mamo?-zapytałam.

Cisza.Jest w pracy,jak zwykle.

Odkąd tata nie żyje,dom jest prawie zawsze pusty.Szybko weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę a następnie wyjęłam sok pomarańczowy.Odkręciłam nakrętkę i upiłam spory łyk.Postawiłam butelkę na stole i poszłam do swojego pokoju.

Opadłam na łóżko ze zmęczenia.Spojrzałam na zegarek,który pokazał godzinę piątą.

-Jak to możliwe?!-powiedziałam.

Westchnęłam ciężko.

____________________

-Halo,pobudka!-usłyszałam bardzo znajomy głos nad swoim uchem-Wstawaj śpiąca królewno!

Jęknęłam głośno.

-Zostaw mnie,spałam w nocy tylko cztery godziny

-Cztery godziny,plus trzy godziny równa się siedem godzin,czyli wystarczająco dużo żeby się wyspać

Otworzyłam oczy i zobaczyłam Dana siedzącego na moim łóżku z kanapką.

-Która godzina?-zapytałam przecierając oczy.

-Dwadzieścia po ósmej,przebieraj się,pomaluj,po prostu uszykuj swój seksowny tyłek i wychodzimy

Wywróciłam oczami.Otworzyłam szafę i wyciągnęłam czarny crop top z długim rękawem i obcisłe bordowe spodnie.Weszłam do łazienki,trochę się odświeżyłam i ubrałam w świeże ciuchy.Następnie sięgnęłam po tusz i podkład i zrobiłam delikatny makijaż,a na końcu podkreśliłam usta ciemnoczerwoną szminką.Wyszłam z łazienki.

-Nono,niczego sobie-powiedział Dan.

-Niczego sobie?-uniosłam brew.

-No dobra,szarpałbym cię jak szynkę,ale jesteś moją przyjaciółką-zaśmiał się.

-Lepiej-posłałam mu buziaka i założyłam na nogi czarne superstary,ze względu na wygodę.

Wzięłam mniejszą torebkę do której schowałam telefon oraz gumy i wyszliśmy z domu.Postanowiliśmy iść pieszo zamiast zamawiać taksówkę.

Po około dwudziestu minutach doszliśmy na wybrane miejsce.Przywitaliśmy się z gospodarzem i usiedliśmy w salonie pełnym pijanych już ludzi.

-Idę po coś do picia-poinformował mnie i zniknął gdzieś w tłumie.

Nagle zauważyłam Caluma.Szybko wstałam z miejsca i do niego podbiegłam.Błagam żeby był jeszcze trzeźwy.

-Hej-powiedziałam

-Oo,Sky..ler-podrapał się po głowie i wyjął z paczki papierosa.

Zachichotałam.

-Czekaj,ile już wypiłaś?-zmarszczył brwi.

-Nic-powiedziałam.

-Ostatnio jak powiedziałem do ciebie Sky,prawie mi przyjebałaś-zaśmiał się.

-Ludzie się zmieniają w ciągu dziewięciu godzin-powiedziałam.

Ten typ jest serio w porządku.Może powinnam być dla niego milsza?

-Cokolwiek,mam do ciebie pytanie-wykrztusiłam.

Chłopak zrobił pytającą minę.

-Ale nie tutaj,chodźmy na górę-zaproponowałam.

Kiwnął głową,wsadził fajkę do ust i ją zapalił po czym udał się za mną na schody.Znalazłam jakiś otwarty pokój.Weszliśmy do środka i zamknęłam za nami drzwi.

-Pamiętasz jak dziś na stołówce gadaliśmy o twoim czwartym kumplu?

Nie chciałam wymawiać jego imienia,nie umiałam.Nie mogło przejść mi przez gardło.

-Michael wczoraj powiedział,że czegoś nie wiem,że każdy z was coś mi o nim powie,ty jesteś pierwszy-usiadłam na łóżko.

Calum oparł się o komodę.Zaciągnął się mocno i wypuścił z ust chmurę dymu.

-Dobra-zaczął-dwa lata temu,jak jeszcze mieszkaliśmy w Sydney..

-Mieszkaliście tam?-przerwałam mu.

-Tak,Ashton,Mike i ja przeprowadziliśmy się miesiąc temu,a Luke dopiero dzisiaj wrócił 

Kiwnęłam głową na znak,żeby kontynuował.

-No to,jak jeszcze tam mieszkaliśmy,moja siostra zawsze przesiadywała u mnie w pokoju.Irytowało mnie to,bo prawie codziennie przychodzili do mnie chłopacy,jakoś tak wyszło,że Luke zaczął ją podrywać.Ona oczywiście się w nim zakochała,no i robiła wszystko żeby on to odwzajemnił.Chciała mu się jak najbardziej przypodobać,więc miała okres buntu.Zrobiła sobie tatuaż,potem uciekła na parę dni z domu,moja mama ledwo to wytrzymała.Tymczasem jemu ona się tylko podobała.Po jakimś czasie po prostu zaczął ją ignorować.Ona próbowała się z nim kontaktować,rozmawiać,ale on wtedy ją kompletnie olewał.No i takim właśnie sposobem zostawił moją siostrę ze złamanym sercem i tatuażem na ramieniu.

Wytrzeszczyłam oczy.

-I nadal się z nim przyjaźnisz?-zapytałam zdumiona.

-Twierdził,że to nie jego wina że Mali się w nim zakochała,oraz że nie namawiał jej do niczego z tych rzeczy.Po za tym dwa lata temu nie myślałem tak jak teraz,w dodatku to moja starsza siostra więc nie martwiłem się o nią aż tak,to ona martwiła się o mnie.Dlatego teraz on powinien poczuć się tak jak ona wtedy,jeśli w ogóle ci się uda.

-Spokojnie,uda,daj mi czas-zapewniłam go-a co z resztą chłopaków?

-To już niech sami ci opowiedzą o swoich historiach

Jęknęłam.

-Nie możesz ich wyręczyć?-poprosiłam.

-Nie,Sky.To ich sprawy.Ashton jest na dworze a Mike powinien być tam,gdzie Luke.Zazwyczaj trzymają się razem.

-No dobra-westchnęłam i opuściłam pokój.

Zeszłam po schodach i poddeszłam do pierwszego lepszego stolika po czym złapałam za kieliszek.Przystawiłam go do ust,aż nagle ktoś mi go wytrącił z ręki.Odwróciłam się ze złością.Potem ujrzałam Dana.

-Co ty do cholery robisz?!-krzyknęłam,ze złości oraz dlatego,bo było tam tak głośno że nawet by mnie nie usłyszał.

-Mam ci przypomnieć wakacje?-spiorunował mnie wzrokiem.

-Boże Sky,jesteś kompletnie nawalona!Ile ty wypiłaś?
Zaśmiałam się.Nie mogłam nic powiedzieć.Wszystko wydawało mi się takie zabawne. 
-Idziemy do domu-powiedział zdenerwowany i złapał mnie za ramiona.
-Nie jesteś moim ojcem-powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku.
-Masz rację,nigdy ci go nie zastąpię,ale jestem kurwa twoim kumplem i lepiej mnie nie denerwuj-powiedział szybko.
-Ooohh-westchnęłam-troszczysz się o mnie,jeju-zachichotałam

-Jezu,Sky,słuchasz mnie?!-pstryknął mi palcami przed oczami.

Przełknęłam ciężko ślinę.

Tak,miałam problemy z alkoholem.Nie byłam jakąś alkoholiczką zaraz,ale pare razy przesadziłam.

-To po co mnie tu zabrałeś jak nie mogę nic pić?-skrzyżowałam ręce na piersi.

-Możesz-powiedział i podstawił mi butelkę prawie pod nos-proszę,smakowe piwo.

-Woaah,dzięki-wzięłam jego prezent i napiłam się.

-Gdzie byłaś?-zapytał.

-Nigdzie,szukałam cię-skłamałam.

-Dobra,to chodź poszukamy kogoś-zaproponował.

-Ty idź,a ja pójdę o coś zapytać Ashtona-powiedziałam od razu gdy zobaczyłam chłopaka i tym razem to ja zniknęłam w tłumie.

Ash zauważył mnie prawie od razu.Ciekawe co on ma mi do powiedzenia o Luke'u.Cholera,ten blondwłosy chłopak jest pieprzoną zagadką.Podeszłam bliżej Ashtona,żeby dobrze mnie słyszał.

-Możemy pogadać?-zapytał.

Wow.Szybko poszło.

-O to samo chciałam cię zapytać

-Ale najpierw daj mi swój numer-wykrztusił.

Zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam z jego kieszeni telefon.Przesunęłam palcem po ekranie w celu odblokowania go i wpisałam mu swój numer,a potem spisałam sobie jego.

-Na wszelki wypadek-wystawił przed siebie ręce w geście obronnym.

Zaśmiałam się.Poszliśmy usiąść.

-Pamiętasz co mówiłem ci w szkole?-oblizał usta.

-Yep-przytaknęłam.

-Słuchaj,gdyby nie Luke,nie byłoby mnie tutaj

Jak to?Przecież wszyscy są kumplami.

-Luke,Calum i Michael chodzili razem do szkoły już dawno.Ja chodziłem do innej.Dopiero potem gdy ją zmieniłem,poznałem chłopaków.Luke zaproponował mi właczenie do paczki,ale musiałem spełnić parę warunków.Najpierw musiałem pomóc mu załatwić jednego typa.Pomyślałem,że to zwykła pomoc koledze,bo w końcu faceci tak załatwiają sprawę.Powiedział,że do niczego mnie nie zmusza,że w każdej chwili mogę przerwać ten test.Ale ja nie chciałem.Za wszelką cenę musiałem do nich dołączyć.Później wiadomo,parę spraw z dziewczynami.Chodziliśmy na imprezy,spałem z paroma laskami,tyle.Nadal mogłem się wycofać.Ale nadal tego nie zrobiłem.Potem doszły do tego narkotyki.

-Luke ćpa?-przerwałam mu.

Było już za wiele.Chyba nie chciałam dalej uczestniczyć w tej pogawędce.

-Nie-zaprzeczył szybko-sprzedawaliśmy innym.Problem w tym,że Luke został na tym złapany,ale nie mieli dowodów,chuj wie jak to było,nie pamiętam tak szczerze mówiąc-podrapał się po głowie-ale w każdym bądź razie był aresztowany.Po jakimś czasie uznał,że jestem spoko i przyłączył mnie do bandy.Tyle.

-Nie bałeś się?-zapytałam.

-Nie,ufałem mu.Nadal mu ufam.Jest jaki jest,ale jest sprytny,zawsze był.

Wsunęłam kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na swoje buty.

-Nie chcę,żebyś dała się złapać jak ja,musisz trzymać go na dystans.Jednak mam nadzieję,że uda ci się spełnić zadanie.

Uśmiechnęłam się lekko.

-Postaram się.

Od teraz,nie chciałam robić tego by mieć satysfakcję,ani by zyskać uznanie.Chciałam  się zemścić za Caluma,Ashtona,za siostrę Caluma,za innych ludzi,którymi manipulował.

Odeszłam od chłopaka.Jeszcze tylko Michael.Zaczęłam krążyć po domu w poszukiwaniu chłopaka.Szukałam po włosach.

-Szukaj zielonych włosów,Sky-mówiłam do siebie.

Dopiłam do końca piwo i postawiłam butelkę na podłodze.Postanowiłam użyć technologii.Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać wiadomość.

Do:Ashton Irwin
Mógłbyś napisać,albo lepiej,powiedzieć Michaelowi żeby przyszedł na górę?Mam ważną sprawę.Nie mów przy Luke'u że to ja go proszę.

Kliknęłam wyślij i poszłam na górę.Kto by pomyślał że będę załatwiać takie sprawy na domówce?Usiadłam na podłodze,na górze nie było nikogo po za mną,do chwili aż zjawił się Michael.

-Dobra,Sky,szybko ci powiem o co chodzi.

Kiwnęłam znowu głową.Czekam.

-Pewnie Calum i Ash powiedzieli ci to,co najbardziej ich boli.Ja ci powiem tyle,Luke to mój najlepszy kumpel,ale zawsze miałem przez niego kłopoty.Jest cholernym manipulantem i zawsze musi zyskać to co chce.Nie raz ratowałem jego dupę z bagna w jakim był.Ma chore pomysły i bawi się innymi.Dostaje szału jak ktoś chce wiedzieć za dużo.Tyle,więcej chyba nie jest ci potrzebne-powiedział.

-Tylko tyle?Tyle to sama mogłam się o nim domyśleć-splunęłam.

Chłopak poszedł całkowicie mnie ignorując.

-Może ja ci coś o sobie powiem?-usłyszałam zachrypnięty głos.

Odwróciłam się a moim oczom ukazał się  Hemmings.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ


poniedziałek, 27 lipca 2015

3.Maybe I'll go.

-Co masz na myśli?-byłam zmieszana.

Przed kim?I dlaczego?Ohhh,zadaję stanowczo za dużo pytań.

-Po prostu Hemmings nie należy do najmilszych typów,nigdy nie należał.Nie daj się zwieźć Skyler,będziesz przy nim tylko po to,aby ten koleś zobaczył co to znaczy kochać i sam trochę pocierpiał,przyda mu się.Nie możesz poczuć nic więcej.-wyjąkał.

-Jasne,wiem,tylko zabawa.

Uśmiechnął się lekko i już zostawić mnie samą.

-Ashton?-zapytałam.

-Hm?-mruknął.

-Dzięki

Uśmiechnęłam się ciepło i pozwoliłam mu odejść.Dzięki pani Mullivian wszystko to ogarnęłam i już wiem,że będzie mi łatwiej.Od teraz będę grać zimną sukę,czyli to,wychodzi Skyler Dawson najlepiej.

Poszłam do następnej sali,w której miała odbyć się chemia.Kiedy znalazłam to święte miejsce,usiadłam na podłodze i wyjęłam z torebki jeden z zeszytów.Starałam się powtórzyć wszystkie informacje,co nie szło mi najlepiej.W myślach ciągle miałam konwersację z Ashtonem.


-Po prostu Hemmings nie należy do najmilszych typów,nigdy nie należał.Nie daj się zwieźć Skyler,będziesz przy nim tylko po to,aby ten koleś zobaczył co to znaczy kochać i sam trochę pocierpiał,przyda mu się.Nie możesz poczuć nic więcej.

Wzdrygnęłam się pod delikatnym dotykiem Dana.Spojrzałam na jego buty,były całe upaprane błotem a na twarzy miał parę zadraśnięć.Zmarszczyłam brwi.

-Co ty zrobiłeś?-zapytałam przeszywając go moimi brązowymi oczami.

-Nic-poprawił włosy i usiadł obok mnie.

-Nic?A to co jest?-pokazałam na jego ranki na twarzy.

-Kot-wywrócił oczami.

-Danny,cholera,ty nie masz kota!

-Jakiś bydlak mnie podrapał jak wracałem z lunchu,to wszystko

Jeszcze nie widziałam,żeby w naszej szkole był kot.Nie chcąc kontynuować sprzeczki,przestałam się odzywać i ponownie zatopiłam głowę w notatkach.To wszystko było tak skomplikowane.Po powiadomieniu dzwonka,że lekcja już się rozpoczyna,weszliśmy do klasy.Danny siedział z Jess,typową szkolną luziarą,a ja sama.Ludzie w dalszym ciągu przychodzili do klasy.

Luke's POV

Wszedłem do obszernego pomieszczenia jakim była sala od chemi.Rozejrzałem się w poszukiwaniu wolnej ławki,zostały tylko trzy wolne miejsca.Jedno było przy jakimś kujonie,drugie przed nauczycielką,a trzecie obok...Skyler?

Podszedłem do niej i bez słowa usiadłem na krześle obok.Liczyłem,że się odezwie,ale nie mówiła nic a nic.Poczułem się jak powietrze.Nie żeby mi na tym zależało,skądże.Miałem na to całkowicie wyjebane.Chwilę później do klasy weszła nauczycielka.

-Dzień dobry-powiedziała bardziej do siebie niż do klasy.

Nie zważając na jej przywitania.Wyjąłem telefon i wystukałem numer Mike'a.

Do:Mike
Idziemy dzisiaj gdzieś wieczorem?

Zawsze w piątek wieczór,jeszcze w Sydney,spotykaliśmy się i degustowaliśmy browary chodząc po mieście.Na samą myśl o tych wakacjach,chciało mi się śmiać.Zwłaszcza wtedy,gdy Calum się upił i nosił Ashtona na plecach.Nie wiem kiedy,ale zacząłem się głośno śmiać do telefonu.

-Hemmings,w pierwszy dzień już zachowujesz się jak małpa w zoo!-powiedziała stanowczo kobieta.

Ucichłem na chwilę kompletnie ją ignorując,po przeczytaniu odpowiedzi na propozycję dotyczącą wieczoru.

Od:Mike
Okay,będę po ciebie o 9,idziemy na domówkę kiciusiu

Skrzywiłem się,pierwszy dzień a on mnie ciąga po imprezach.Zaśmiałem się w myślach.Czemu nie?

-Dzisiaj dokańczacie swoje prace,sprężajcie się bo to ostatnia lekcja-poinformowała nas kobieta i sama opuściła salę.

Kątem oka spojrzałem na Skyler,była niesamowicie skupiona na tym co robi.Założyła ochronne okulary i wlewała coś do czegoś tworząc coś.A może nie?

-Co robisz?-powiedziałem w końcu.

-Robię wulkan chemiczny

Zaśmiałem się.Wulkan?Nagle zobaczyłem coś co faktycznie go przypomina.

-O kurwa-powiedziałem zaskoczony

-Hurra!Udało się!-powiedziała radośnie.

-Jak to zrobiłaś?-zapytałem,tak naprawdę wcale mnie to nie obchodziło.

-Doświadczenie polega na termicznym rozkładzie chromianu(VI) amonu. Podczas reakcji powstaje azot, para wodna oraz szarozielony pył,który wygląda jak odchody dinozauza,czyli tlenek chromu(III)

-O boże,co za kujon,prawie jak on-wskazałem głową na osobę parę ławek przed nami.

-To Martin-zachichotała-on taki jest

-Nie wątpię.Tak z innej beczki,idziesz dzisiaj na tą domówkę?

Dziewczyna spojrzała na mnie.

-Może,ale raczej nie

Skyler's POV

Sama nie wiem,ostatnio będąc na domówce,tyle wypiłam,że Danny ciągnął mnie całą drogę z Gaynor Ave,na Ventura Blvd prawie na plecach.Mówiłam już że to najlepszy przyjaciel na świecie?Coś wspominałam.Nie jestem pewna,co tam się będzie dziać,ale tym razem muszę uważać.Jeśli w ogóle tam pójdę.

Do klasy weszła nauczycielka.

-Doświadczenia skończone?Mam nadzieję że tak-ona jest zawsze taka niezadowolona z życia?-Luke,a ty co przygotowałeś?

-Uhmm-mruknął.

Dobra Skyler,teraz musisz być miła,to ten moment.

-On robił ze mną-powiedziałam bez uczuć.

-Masz szczęście-nie zadawała więcej pytań i usiadła-zostawcie tutaj wszystko wraz z opisami i możecie już iść.

Zdjęłam okulary i otrzepałam spodnie.Przewiesiłam przez ramię torebkę i wyszłam z sali.

-Skyler!-za moimi plecami rozniosło się wołanie.

Szłam dalej,nie miałam ochoty z nikim gadać.

-Skyler,kurwa!-głos był coraz głośniejszy.

W końcu się odwróciłam a przed moimi oczami stanął Mike.

-Chodź-złapał mnie za ramię i zaciągnął za próg.

-Co do..

-Cicho,widzisz to?-przystawił mi do twarzy telefon.

-No widzę,szary iPhone 6 no i co?-wywróciłam oczami.

On zrobił to samo.

-Spójrz na ten sms!

Na ekranie widniała wiadomość:

Od:Lukey
Idziemy dzisiaj gdzieś wieczorem?

-No i co ja mam z tym zrobić?

-Musisz tam przyjść,musisz zacząć działać Sky!

-Skyler..

-Kurwa nie ważne!

-Skoro to wasz najlepszy kumpel to czemu chcecie żeby cierpiał?Jesteście pojebani do reszty-wyrzuciłam ręce w powietrze.

-Nie znasz go,nie znasz go tak jak my.




2.You look better dirty.

-Mianowicie?-zapytałam lekko przerażona.

I kto to jest do cholery Luke?Czemu przedłużył sobie wakacje o miesiąc,jeszcze w nowej szkole?Jakie zadanie?

-Podobno nie trudno się w tobie zakochać-mruknął Ashton.

Po tych słowach wszystko zaczęło mi się wywracać w żołądku.Kto im nagadał takich głupot?Kaszlnęłam.Z nerwów zaczęłam się bawić palcami,nie zważając na to,że zobaczyli że się stresuję.

-Dzisiaj wraca nasz kumpel,Luke.Znamy się bardzo długo i Luke nigdy jeszcze się w nikim nie zakochał,wszystko to były krótkie zauroczenia.Dlatego chcemy sprawdzić czy właśnie TY,jesteś w stanie to zrobić.Jeśli go w sobie rozkochasz,zyskasz uznanie całego LA i jeszcze pół Sydney.No i chłopaka.-zaśmiał się pseudo...azjata poprawiając swoją grzywkę.

-Nie szukam chłopaka-przerwałam mu najszybciej jak umiałam.

Nagle przypomniałam sobie moją ostatnią miłość.Na samą myśl śniadanie podeszło mi do gardła.Nie żeby był jakiś obrzydliwy.Wręcz przeciwnie,był niesamowicie seksowny.Kiedy dowiedziałam się jak naprawdę mnie traktował,zerwałam z nim w ciągu niecałej godziny.Był cholernym skurwysynem i na samą myśl o jego twarzy,moje oczy ciemniały z nienawiści.Po tym słodkim incydencie nie szukam przydupasa,który będzie tylko podwyższał moją samoocenę.Jest wystarczająco wysoka.

-A co jeśli się nie zgodzę?-podniosłam wzrok na chłopaka.

Wszyscy wybuchli śmiechem,nawet Danny.Co do chuja jest z nimi nie tak?Sytuacja zaczęła mnie irytować bo jak widać tylko ja nie wiedziałam o co im chodzi.

-Idzie-Calum ściszył głos do szeptu i zaczął wcinać moją sałatkę.

To normalne,że serce zaczęło mi bić jak oszalałe?To normalne, że zaczęły mi się pocić dłonie?To normalne,że zaczęłam wbijać sobie paznokcie w dłoń?To normalne,że...

-Hej

Moje serce stanęło.Jeśli mam rozkochiwać w sobie ten głos,to ja się poddaję.Odwróciłam głowę,żeby ujrzeć jego właściciela.Przed moimi oczami stanął wysoki,niebieskooki blondyn,z kolczykiem w wardze,w białym T-shircie,czarnych spodniach i czarnych trampkach.Na moje nieszczęście zauważył że się na niego gapię.Minę miał całkowicie pozbawioną życia.Szybko się odwróciłam i zaczęłam gorączkowo pić sok,żeby uniknąć jakiejkolwiek rozmowy.Blondyn przywitał się z każdym z chłopaków i na końcu jego wzrok wylądował na mnie.Zakrztusiłam się sokiem na co przygryzł wargę żeby nie wybuchnąć śmiechem.Boże,wyglądał tak seksownie.

-No co?-powiedziałam ozięble.

Poczułam kopnięcie w kostkę przez Dana.Posłałam mu piorunujące spojrzenie.

-Widzę,że koleżanka ma zły dzień-rzucił zadowolony z siebie.

-Niby dlaczego?-zapytałam odwracając się do niego.

-Nie wiem,może dlatego,bo przed chwilą prawie się udusiłaś a teraz jesteś cała upaprana sosem

Jezus maria.Spojrzałam na moją bluzkę nie ruszając się ani o milimetr.Faktycznie.Po za tym nie byłam jedyną osobą patrzącą się na mój biust.Zauważyłam,że przygryza wargę tym razem bez uśmiechu.

I nagle zaczęło brakować mi powietrza.

Chwyciłam swoją torebkę i wybiegłam ze stołówki kierując się w stronę łazienki.Podeszłam do umywalki i odkręciłam wodę.Zmoczyłam dłoń,po czym zaczęłam trzeć plamę.Ale jeszcze bardziej ją rozmazałam.Jęknęłam głośno i w kółko robiłam to samo.

-Spróbuj papierem

-Dzięki-rzuciłam i nie podnosząc głowy wzięłam "dar".

Chwila.Co?

Moim oczom ponownie ukazał się Luke.Wytrzeszczyłam oczy po tym jak zobaczyłam jego pewny siebie wyraz twarzy.

-Co ty tu robisz?-zmarszczyłam brwi.

-Powinienem zapytać o to samo ciebie-zbliżył się do mnie-to męski kibel

Spojrzałam na drzwi.Cholera,znowu miał rację.

-Cokolwiek.Jestem Luke-wyciągnął przed siebie dłoń.

-Skyler Dawson-wyciągnęłam przed siebie rękę,ale była cała brudna od wycierania bluzki.

Cofnęłam ją i wsadziłam pod kran.Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka.Luke wyszedł z łazienki,ale za chwilę się cofnął po czym do mnie podszedł.

-Wolałem ten sos na twojej bluzce-szepnął mi do ucha a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.

Poczułam drgawki.Nie zdążyłam się odwrócić,bo chłopaka już nie było.

Co do cholery?

Wyszłam z łazienki i poszłam do klasy.Na moje nieszczęście,była teraz lekcja z Mullivian.Ta kobieta przyprawiała wszystkich o mdłości,między innymi z powodu,iż chodziła na drewnianych koturnach do których ubierała rajstopy,po za tym tłuszcz wylewał jej się z każdego miejsca.Na samą myśl odechciało mi się czegokolwiek co nie jest gorącą kąpielą i czystymi ubraniami.Szłam korytarzem,który wydawał się niekończący.W dodatku byłam już spóźniona.Szybko wbiegłam do klasy.

-Znowu spóźniona,hm?Który to już raz w tym tygodniu Dawson?-nie zdążyłam zamknąć za sobą drzwi a ta zołza już się mnie czepia.

-Nie wiem-rzuciłam i zajęłam swoje miejsce.

Nie mogłam się skupić ani na jednym słowie.Coś cały czas nie dawało mi spokoju.Co sądzi o mnie Luke?I czemu ja się tym aż tak przejmuję?Muszę pokazać chłopakom że jestem w takich sprawach niepokonana i dam radę.To nie ja mam się w nim zakochać,tylko on we mnie.

On.

We mnie.

Nie na odwrót.

Muszę do niego zagadać,byle nie pomyślał sobie że go podrywam.

Właściwie to on mi się wcale nie podoba i  nie jest seksowny.

Kiedy lekcja dobiegła końca,chwyciłam swoją torebkę i opuściłam pomieszczenie.Poczułam wibrację w spodniach.Zwinnym ruchem wyciągnęłam telefon z kieszeni.

Od:Danny kutas
Zapomniałaś,jaka była umowa?Masz być miła i słodka

Parsknęłam śmiechem,debil.Szybko odpisałam.

Do:Danny kutas
To już moja sprawa,kotku.

Zaśmiałam się sama do siebie.Kocham tego chłopaka.Od czterech lat jest najważniejszą osobą w moim życiu i nie pozwolę żeby kiedykolwiek to się popsuło.Oczywiście nigdy nie będzie między nami nic więcej po za przyjaźnią.Wsunęłam telefon z powrotem na swoje miejsce i poszłam do szafki po książki.Zastałam przy niej Ashtona.

-Mogę ci w czymś pomóc?-zaśmiałam się.

-Chyba nie,właściwie to tak-opadł ciężko na szafkę-potrzebuję zeszytu z angielskiego,mogłabyś?

Uniosłam brwi.Dobrze wiem,że nie przyszedł tu po zeszyt.

-Zeszyt?A tak serio?-wyjęłam potrzebne rzeczy na następną lekcję i zatrzesnęłam moją skarbnicę wiedzy.

-Chciałem cię tylko ostrzec-powiedział cicho i skrzyżował ręce na piersi.

-Przed czym?-powtórzyłam jego ruch.

-Przed nim.


niedziela, 26 lipca 2015

1.He's back,Sky.

Skyler's POV

-No chodź tutaj Danny!-krzyknęłam do tego idioty przez cały korytarz.

Danny to mój najlepszy przyjaciel.Nie zadaję się z dziewczynami z dwóch powodów.Pierwszy z nich to to,że większość suk w tej szkole mnie nienawidzi bo według nich zawsze przeze mnie ich związki szybko dobiegają końca.Co nie jest moja wina,ale cóż.Drugi z nich jest taki,że po prostu spotykanie się z nimi jest nudniejsze od oglądania telewizji z moimi dziadkami.

-Pośpiesz się frajerko bo wszystko mi zjedzą!-odkrzykuje równie głośno.

Wywróciłam oczami.Wzięłam swoja torbę i pobiegłam do mojego giermka.

-Przecież to żarcie starczyłoby na wyżywienie całego miasta-powiedziałam po czym wyprzedziłam go wchodząc na stołówkę.

-Zostają tylko ziemniaki i kotlety z wczoraj i dobrze o tym wiesz,Sky-powiedział udając powagę.

Parsknęłam śmiechem.

-Weź mi sałatkę i sok pomarańczowy-powiedziałam i poszłam zająć nasz stolik.

Położyłam torbę i w tej samej chwili jakiś dupek zrobił to samo ze swoim plecakiem.Odwróciłam się żeby zmierzyć go wzrokiem.Ujrzałam wysokiego bruneta z ciepłym uśmiechem.Wyglądał podejrzanie.Mimo że szkoła zaczęła się jakiś miesiąc temu,jeszcze go tutaj nie widziałam.

-Sorry,panie ciasne spodnie,ale ten stolik jest zajęty.-burknęłam nie mając ochoty się z nim użerać.

-Przez ciebie?-uniósł brwi i usiadł nie zwracając uwagi na moja wypowiedź.

-I mojego kumpla.-wsunęłam kosmyk włosów za ucho i wyciągnęłam z kieszeni mojego iPhona.

-Chłopaki,chodźcie tutaj!

Spiorunowałam go wzrokiem.Nienawidzę takich ludzi.Parę sekund później,nie był on moim jedynym problemem,bo dołączyło do niego dwóch chłopaków.Jeden był szatynem,a drugi wyglądał jakby walnął go piorun,lecz mimo tego jego fryzura mnie zaintrygowała.

-Ładny kolor-powiedziałam nie mogąc nie skomentować jego zielonych kłaków.

Posłał mi pewne siebie spojrzenie i uśmiechnął się łobuzersko.

-Ty pewnie jesteś Skyler-brunet znowu zabrał głos.

-Taa,skąd wiesz?-zablokowałam telefon i położyłam go na stół.

-Od nich-kiwnął głowa na stolik zapełniony największymi plastikami i plotkarami z tej szkoły.

Zaśmiałam się głośno.

-Suki.

-Cokolwiek Sky..

-Wolałabym Skyler-zmarszczyłam brwi-mógłbyś nie mówić do mnie zdrobniale nie znając mnie?-zapytałam zirytowana.

-Jestem Calum-podał mi rękę.

-Skyl..

-Tak,wiemy to-przerwał mi-to jest Michael i Ashton

Podaliśmy sobie dłonie,ale ja nadal nie wiem czego ode mnie chcą.

-Nie masz zbyt dobrej opinii u lasek w tej szkole,no po za niektórymi z nich.

-Bywa-powiedziałam rozbawiona i oparłam głowę na dłoniach słodko się uśmiechając.

W końcu do mnie i moich nowych kolegów dołączył najwolniejszy koleś na świecie.Danny!

-Siema-powiedział Dan do chłopców po czym podał mi tacę z sałatka i sokiem.

-To wy się znacie?-zapytałam.

Wiem,że Dan ma niezłe znajomości w liceum,ale nigdy nie wspominał,że zna ta grupkę.Calum pokiwał głowa,po czym wszyscy przybili żółwika.Wywróciłam oczami.Serio?

-Luke dzisiaj wraca-burknął...Mike?

-Noo,w końcu-Dan parsknął śmiechem-ile można siedzieć w tym Sydney?Co tam jest takiego ciekawego?-rzucił po czym nabił na widelec kawałek kurczaka-może znalazł dziewczynę na więcej niż dwa dni?-ledwo dokończył bo zaraz wybuchł śmiechem.

-Właśnie w tej sprawie przyszliśmy-zaczął Calum-Sky,mamy dla ciebie zadanie.

O kurwa.













CZYTASZ = KOMENTUJESZ